NOWY BOHATER!
Dwayne "The Rock" Johnson
Ukochany wujek Mii. Związał się z jej mamy siostrą. Były zawodnik wrestlingu i obecnie aktor. Bardzo kocha swoją siostrzenicę i nie pozwoli by kiedykolwiek stała się jej jakaś krzywda. Jedynie czego Mia w nim nie znosi to to, że przeprowadza jej kolegom i chłopakom testy czy są jej godni. Dla Mii jest jak własny ojciec, a ona dla niego jak córka. Dziewczyna uwielbia z nim trenować.
_________________________________________________________________________________
* Oczami Effy*
Po tym jak tylko Zayn i Mia wyszli, poszłam do swojego pokoju się rozpakować. Kto by pomyślał, że mogę mieć tyle przeprowadzek i co chwilę się pakować,a potem znowu się rozpakowywać. Było to męczące ale cieszyłam się, że mogę być obok mojej przyjaciółki. Jest dla mnie jak siostra i chcę uczestniczyć w każdym momencie jej zwariowanego życia. Nawet żałowałam, że się z nimi nie zabrałam ale skoro Zayn chciał pobyć z nią sam na sam to musiałam to uszanować. Pewnie i tak jak tylko wrócą to Mia zacznie mi o wszystkim opowiadać, z tego co wiem to Zayn zaplanował dużo atrakcji na ten wieczór.. Otworzyłam wszystkie walizki i zaczęłam układać ciuchy na półkach w wielkiej rozsuwanej szafie, niestety bez lustra. Gdy skończyłam wypakowywać 2 walizkę, rozległo się głośne pukanie do drzwi.
E: Proszę. - Po chwili drzwi uchyliły się,a w szczelinie pojawiła się głowa Nialla. Gdy zobaczył, że układam swoje rzeczy, wszedł do pokoju i zatrzasnął drzwi.
N: Pomóc Ci? - stanął niepewnie wkładając dłonie w kieszenie spodni.
E: Nie. Poradzę sobie. - chłopak nie odzywał się przez pewien krótki moment i stał gapiąc się w moje walizki, jednak potrząsnął głową i...
N: No to ci pomogę. - podszedł do jednej z walizek ze szpilkami i wyjął parę czerwonych. Z zaciekawieniem patrzyłam co on zrobi. Chłopak usiadł na łóżku zdjął swoje buty i nałożył szpilki. Moment i bym zaczęła się śmiać lecz on powiedział :
N: Co się tak patrzysz? Może byś mi pomogła wstać? Chcę zobaczyć czy to wygodne. - Podeszłam i chwyciłam go za rękę w efekcie czego stanął " o własnych siłach".
E: No dajesz! Zrób parę kroków po pokoju. - zachęciłam go, jednocześnie mało nie sikając ze śmiechu. Jak to wyglądało?
N: Ojejku ojejku! Jak wy możecie w tym chodzić?! Boli! - Hmm no cóż, Niall mało co kostek nie wykręcił aż w końcu się przewrócił i upadł na twarz. Momentalnie przestałam się śmiać i podeszłam do niego w tępie ekspresowym.
E: Jejku nic Ci nie jest?
N: Daj mi chusteczkę bo leci mi krew z nosa. - poprosił mówiąc bardzo szybko podnosząc się i odchylając głowę do tyłu.. Sięgnęłam do torebki bo tam zawsze mam dwie paczki chusteczek na wszelki wypadek i wyciągnęłam jedno opakowanie i podałam chłopakowi.
E: Już lepiej?
N: Ściągnij mi te przeklęte buty. Za co wy je tak uwielbiacie? Jak w tym nie da rady chodzić.
E: Hahaha. Po pierwsze pięknie wyglądają. Po drugie trzeba uczyć się w nich chodzić krok po kroku i niestety nogi bolą po paru godzinach.. Ale to kwestia wprawy i przyzwyczajenia.
N: Po paru godzinach? Zobacz.. tylko zrobiłem 4 kroki i już mam rozwalony nos i nogi mnie tak bolą, że ojejku.
E: Hehe. Chodź na dół zrobimy coś z tym nosem. - Wzięłam go pod rękę i zeszliśmy na dół gdzie oczywiście chłopaki się nim zainteresowali.
Liam: Co ty znowu robiłeś?
N: Nie pytaj...
E: Próbował chodzić w moich szpilkach.
H: Cieleban.
N: Przymknij się okej? Dajcie mi jakiś lód czy coś. - Chłopcy zajęli się nim przez chwilę ale potem wszyscy spojrzeli na mnie.
E: No co się tak patrzycie? Mam coś na twarzy? Jestem gdzieś brudna?
Louis: Nie no co Ty, wszystko jest okej tylko co teraz robimy? Będziemy tak tutaj stać czy idziemy oglądać REC'A 3 !? - Wszyscy wymienili między sobą spojrzenia.
H: Ja z Effy zamawiamy sofę!
Liam: Chciałbyś ona siedzi ze mną.
N: Wam coś się chyba pomyliło. Ona siedzi ze mną. Jest mi to winna za krwawiący nos.
Louis: Nie szarżujcie tak moi mężczyźni. Eff siada ze mną, prawda kochana?
H: Pierwszy powiedziałem, że z nią siadam więc odpuście, leszcze!
E: Ekhem... Nie chcę nic mówić, ale gdybyście nie zauważyli to ja tu jestem i sama sobie wybiorę z kim usiądę. Zresztą jaka to różnica obok kogo i z kim?
H&L&N&L : Wielka! - krzyknęli jednocześnie co spowodowało, że zaczęłam się śmiać jak pojebana.
E: Weźcie idźcie i włączcie ten film a ja zrobię coś do jedzenia. - Kiedy tylko to usłyszeli to pobiegli wszyscy do salonu, jedynie Liam po 5 minutach wrócił i spytał czy może mi w czymś pomóc. Odparłam z uśmiechem, że może zrobić kanapki a ja właśnie wyjmowałam popcorn z mikrofalówki. Maślany. Taki jaki uwielbiam.
E: Fajnie, że mi pomagasz bo wiesz jeszcze do końca nie wiem co gdzie leży i w ogóle.
L: Nie ma sprawy. - uśmiechnął się szeroko co spowodowało, że wyglądał jak taki słodki misio.
E: A tak na marginesie czemu nie oglądamy w waszym mini kinie?
L: A chciałabyś?
E: No pewnie. Lepsze to niż gnieżdżenie się na 2 kanapach.
L: To wiesz co? We dwoje możemy tam iść a oni niech sobie tutaj oglądają. Jeśli chcesz oczywiście.
E: Na prawdę? Oczywiście że chcę! Leć i włączaj. - chłopak położył nóż i już prawie zniknął z kuchni w korytarzu kiedy zdążyłam krzyknąć " Liam!". Cofnął się do tyłu i spojrzał na mnie trochę zestresowany, lecz momentalnie szybko wyraz niepewności na twarzy przerodził się w uśmiech.
L: Hm??
E: Nie mów nic tamtym. Bo zrobią nam wielkie wejście w kinie i nie będzie można oglądać w spokoju. - odpowiedziałam z bananem na twarzy.
L: Masz to jak w banku. - I tyle go widziałam. Zrobiłam kakao na zimno, wzięłam popcorn i pomaszerowałam do sali kinowej. Po drodze minęłam się z Liamem, który poszedł po kanapki. Z racji tego, że miałam zajęte ręce i nie miałam jak otworzyć drzwi postanowiłam zastosować starodawny sposób. Odsunęłam się na dwa kroki od wejścia i najzwyczajniej w świecie kopnęłam w drzwi.
E: Z buta wjeżdżam haha! - powiedziałam prawie, że krzycząc. Zapomniałam, że miałam być cicho żeby tamci nie usłyszeli więc skrzywiłam się i weszłam do sali jak "potulny baranek. "
L: Kopnęłaś w drzwi prawda? - usłyszałam łagodny aczkolwiek żartobliwy głos Liam'a.
E: Ja? No co ty.. skąd ci to przyszło do głowy?
L: Może dlatego, że usłyszałem " z buta wjeżdżam" i na drzwiach jest widoczny ślad twojej podeszwy od bucika.
E: Kurwa mać. - zaklęłam pod nosem.
L: Dobra nie wnikajmy w to. Chodź siadamy bo się zaczyna. - wskazał na wielki ekran przed nami i miejsca w pierwszym rzędzie.
Wszystko było pięknie, ładnie.. zamiast bać się to siedzieliśmy i śmialiśmy się z każdego zombiaka, rozmawialiśmy zamiast oglądać aż pod sam koniec filmu gdy już się mega wczuliśmy i nadchodził kulminacyjny moment a mianowicie, że małżonkowie mieli wyjść z otoczonego kwarantanną " pensjonatu" w którym mieli wesele i po drodze musieli zabijać swoich wszystkich krewnych, znajomych, najbliższą rodzinę, którzy zostali przemienieni w żadnych krwi i mięsa, zabójczych zombie, jeden z umarlaków ugryzł kobietę w rękę w efekcie czego ona została zakażona wirusem, który ją także miał przemienić w to samo czym się stali wszyscy wokoło niej i jej męża. Sprytna i wojownicza małżonka zdobyła się na dosyć poważny a zarazem odważny krok byle by zostać tylko człowiekiem i kazała mężowi odrąbać jej rękę. "Miłość wymaga poświęceń" - tyle wywnioskowałam z tej scenki. Kiedy już obciął jej tą rękę pokrzyczała trochę i zaczęli uciekać w kierunku wyjścia... ( kto oglądał Rec 3 ten wie. Nie chcę mi się za dużo opisywać :D ) Gdy tylko wyszli na wolność zostali postrzeleni a ja w tym samym momencie poczułam jak coś zimnego dotknęło mojego karku. Z racji że w kinie było ciemno a moja wyobraźnia zaczęła już snuć czarne scenariusze... spanikowałam i zaczęłam krzyczeć. Liam aż podskoczył, a ja odwróciłam się i zobaczyłam... Niall'a i resztę chłopaków, którzy mało co nie lali w portki ze śmiechu. Wstałam grzecznie i jakby nic się nie stało, poszłam do ich rzędu i stanęłam przed Niall'em a ten zadarł głowę do góry i jak najspokojniejszym głosem powiedział
N: Ja się tylko odwdzięczyłem.
E: Ty debilu! - klepnęłam go w głowę. - Sam te szpilki chciałeś założyć.
N: Oj tam oj tam. - powiedział uradowany a ja się na niego rzuciłam i zaczęłam atak gilgotek. Muszę przyznać że Niall ma strasznie charakterystyczny śmiech i zaraża nim ludzi wokoło. Przy najmniej na mnie to podziałało bo zaprzestałam znęcania się nad nim i sama zaczęłam się śmiać z jego śmiechu.
Liam: Od kiedy tu jesteście? Skąd w ogóle wiedzieliście, że tu jesteśmy? Jak weszliście że Was nie słyszeliśmy?
H: Praktycznie od samego początku filmu. Zorientowaliśmy się po tym jak ona krzyknęła " z buta wjeżdżam" że zwialiście z kuchni i poszliście sami oglądać więc dołączyliśmy się, a że nie słyszeliście nas to najwyższy czas umyć uszy.
E: Nie wiem jak wam ale mi się siku zachciało więc zaraz wracam. - podniosłam swoje 4 litery i ruszyłam do łazienki tuż przy wejściu do sali kinowej. Po 5 minutach wróciłam na miejsce obok Liam'a i stwierdziliśmy, że można oglądnąć jeszcze jeden film, ale tym razem to ja zadecydowałam jaki. Wybrałam " Oświadczyny po Irlandzku". Film okazał się niezłą komedią. Po skończonym seansie wszyscy udaliśmy się do kuchni bo NIEKTÓRZY (Niall) zgłodnieli..
N: Co jak co ale gust filmowy to ty masz. - puścił mi oczko.
E: Haha dzięki. - sięgnęłam po sok, stojący na ladzie wysepki i upiłam z niego parę łyczków, kiedy nagle usłyszeliśmy otwierające się drzwi frontowe. Skąd wiem? Jako jedyne skrzypią.
Louis: Oho.. gołąbeczki wróciły. - wszyscy rzuciliśmy się w stronę korytarza by tylko ich zobaczyć. Szczerze powiem, że troszkę innego widoku się spodziewałam.. ale też było słodko. Otóż Zayn mając na rękach śpiącą Mię, zdjął swoje buty i następnie chciał już iść na górę ale zobaczył nas na drodze. Stanął naprzeciw nam i zrobił błagalną minę żebyśmy zeszli. Bez słów ustąpiliśmy mu miejsca i chłopak podziękował skinieniem głowy, a następnie poszedł na górę. Trochę to było dziwne kiedy on tylko wszedł na piętro a my nadal staliśmy w bezruchu i nikt nic nie mówił do czasu aż Zayn z powrotem nie zszedł na dół. Wyglądał na szczęśliwego więc wnioskuję, że coś fajnego musiało się dziać. Popatrzył tylko na nas i przeszedł do kuchni. Jak zahipnotyzowani podążyliśmy za nim.
Liam: No stary opowiadaj. - klepnął go w ramię w czasie kiedy Zayn usiadł przy wyspie i nalał sobie soku. Opróżnił szklankę i odstawiając ją na blat wysepki, uśmiech nie schodził mu z twarzy.
Z: Niby o czym?
H: No jak było! Mów co tam robiliście. Zawiozłeś ją tam na ten mini piknik ?
Z: Sprawa oczywista. - powiedział wpatrując się nadal w blat i szczerząc się sam do siebie.
E: Powiesz coś nam w końcu? - objęłam go ramieniem.
Z: Może. - spojrzał się na mnie. Z jego oczu płynęła taka radość, jego uśmiech był tylko małą drobnostką by zobaczyć jak bardzo jest szczęśliwy. Czułam, że mi nic dzisiaj nie powie i zresztą ja byłam już senna więc postanowiłam odpuścić i pójść do siebie, się umyć i spać. W głębi serca wiedziałam, że jeżeli doszło między nimi do jakiegoś zbliżenia to o wszystkim się dowiem najpierw od Mii. Odwzajemniłam mu uśmiech i popatrzyłam się na chłopaków.
E: Dobra.. zostawiam was samych i lecę spać bo zmuliło mnie.
N: Tak szybko ?
E: Tak, tak szybko. Dobranoc Wam. - Każdemu z nich rzuciłam znaczące spojrzenia a Zayna klepnęłam w ramię i poszłam na górę.
* Oczami Mii *
Obudziłam się otulona ciepłą i śnieżno białą pościelą w pokoju do którego przydzielił mnie Zayn. . Trochę się zdziwiłam bo z tego co pamiętałam to zasnęłam w samochodzie w ramionach właśnie jego.... Podniosłam się i przetarłam oczy lecz po chwili klnęłam sama na siebie bo wciąż miałam makijaż na twarzy a co najlepsze wczorajsze ciuchy. Świetnie. Po prostu genialnie. Z czystej ciekawości chciałam zobaczyć, która godzina więc rozpoczęłam poszukiwania telefonu gdyż na ścianie i na szafce nocnej nie było żadnego zegarka czy budzika. Wstałam całkowicie z łóżka i podniosłam kołdrę. Leżał na na samiutkim środeczku tego cudownie miękkiego łóżka. Wzięłam swój sprzęt i popatrzyłam na godzinę. Wyświetlacz mówił mi że jest dopiero 9. Z jednej strony pomyślałam że to nawet i lepiej bo zdążę pójść się wykąpać oraz przy okazji rozpakować walizki. Jak postanowiłam tak też zrobiłam. Kąpiel zajęła mi niecałe 20 minut, suszenie włosów około 10, bo z taką długością włosów naprawdę ciężko i długo je się suszy, pomalowałam tuszem rzęsy, a następnie przez bitą godzinę układałam na szybkiego ciuchy do szafy. Automatycznie wybrałam sobie na dzisiejszy trening biały podkoszulek i spodenki oraz buty sportowe i zapakowałam to wszystko do torby. Natomiast na chwilę obecną ubrałam się w zwykłą spódnicę, czarną bokserkę i jasną jeansową kurteczkę o rękawach 3/4. Gotowa postanowiłam zejść na dół napić się czegoś, wziąć coś na ząb a potem zabrać się za budzenie tych cielaków. Jednak kiedy tylko znalazłam się na schodach zrozumiałam, że nie tylko ja już nie śpię, ponieważ w kuchni było dosyć głośno. Uśmiechnięta od ucha do ucha przekroczyłam próg jadalni i po chwili
H: No dzieńdoberek. Ile to można spać? - przywitał mnie zachrypniętym głosem Harry.
MR: Nie śpię już od 9 więc nie marudź.- rozejrzałam się po kuchni i zobaczyłam Effy, Liama, Nialla i Louisa siedzących przy stole i zajadających się płatkami. Dobra jeden z nich, którego imienia nawet nie muszę wymawiać miał obok siebie ponadto talerz z tostami i jajecznicę.
MR: Matko bosko kochano.. Ile ty jesz?!
N: To to jest nic. To moja droga dopiero rozgrzewka przed śniadankiem.. - z wrażenia aż złapałam się za głowę .
Louis: To je Niall, tego nie nakarmisz. -wypowiedział się mając buzię pełną płatków. - Siadaj zjedz z nami. - Podeszłam do Effy i dałam jej buziaka w policzek na powitanie. Dziewczyna tylko zachichotała i dalej zajadała się płatkami.
MR: Poczęstuje się tylko jedną kanapką bo potem ciężko będzie mi się ćwiczyło i wam też radziłabym zachować umiar.
Liam: Nami się nie przejmuj. My tylko dzisiaj idziemy w celu zobaczenia Ciebie w akcji.
MR: Buahaha. Myślisz, że wujek da wam posiedzieć bezczynnie? Będzie kazał wejść ci na bieżnię i biec póki ci nie powie byś przestał co może zająć jakieś 45 minut... A ty masz to zrobić i to bez żadnego ALE. Treningi z nim to nie żarty. Ale z czasem się przyzwyczaicie i co najważniejsze będziecie dziękować mu za osiągnięcie dobrego efektu.
H: Co jak co ale ja ćwiczyć nie muszę.
MR: A to niby czemu?
H: No popatrz tylko na mnie.
MR: No patrzę i widzę marnego chłopaczynę, któremu potrzebny jest solidny wycisk by wyrzeźbić 6-opak.
H: Ale ja już mam...
MR: Mało widoczny. - wyszczerzyłam się a chłopak jedynie zaśmiał się i usiadł przy wyspie. - No a gdzie Zayn? - momentalnie gdy tylko o niego zapytałam to wszyscy na mnie się popatrzyli i uśmiechy nie schodziły im z twarzy. - Przestańcie to krępujące..
N: No wiesz.. jest u siebie i pewnie śpi. Mia możesz nam powiedzieć co się wczoraj zdarzyło?
MR: No urodziny miałam nie?
N: Ale nie w tym sensie.. Do czegoś doszło między Wami? - Liam szybko tknął go łokciem i dodał
Liam: Jak będą chcieli to sami nam powiedzą. - Moja reakcja na to? Najpierw walnęłam buraka a potem zaczęłam się śmiać jak pojebuska ale z czasem ogarnęłam się i rzuciłam na odchodne
MR: Dobra to ja idę go obudzić a wy weźcie ze sobą jakieś dresy czy coś luźnego do ćwiczenia. - i popędziłam na górę do pokoju mulata. Na początku nie wiedziałam co mam zrobić.. zapukać czy wejść bez żadnych skrupułów... ale wybrałam tą pierwszą opcję i delikatnie stuknęłam w drzwi a następnie weszłam do środka. Pokój wielkością nie różnił się od mojego, umeblowanie było takie same jak u mnie a kolor ścian niebieski. Podeszłam do łóżka gdzie myślałam, że znajdę w nim Zayna lecz go tam nie było.. siedział na oknie i wpatrywał się w niebo. Najwidoczniej nie słyszał mnie bo miał słuchawki na uszach tak więc podeszłam do niego i ściągnęłam mu je
Z: Ooo śpiąca królewna wstała. - zszedł z parapetu i obdarował mnie całusem w czoło. Od samego tego gestu zrobiło mi się gorąco.. w ramach wdzięczności przytuliłam się do niego a w następnej kolejności rzuciłam się w kierunku jego szafy.
Z: Co ty robisz?
MR: Szukam Ci stroju na trening.
Z: Wiesz chyba nie pójdę bo coś źle się czuję. - zmarkotniała mu mina a na dodatek wymusił kaszel.
MR: Dobra nie ściemniaj już. Masz tu dreski i podkoszulek i bu... - nie dokończyłam bo usłyszałam dźwięk swojego telefonu. Wyciągnęłam go z kieszeni kurteczki i na ekranie wyświetlił mi się numer wujka. Pośpiesznie odebrałam
W: No hej kochanie. Gotowi jesteście?
MR: Sądzę że za jakieś 15 ewentualnie 25 minut powinniśmy być już u ciebie.
W: O to fajnie. Nie zapomnij rękawic.
MR: Wujek, myślałam że potrenujemy zapasy a nie boks.
W: Oj i to i to zrobimy.
MR: Dobra to wyczekuj nas! Do zobaczenia. - powiedziałam radosnym głosem. Popatrzyłam na chłopaka a ten tylko spuścił głowę w dół i wydął dolną wargę.
Z: Muszę iść? Na prawdę?
MR: Dygasz? Tak niesamowicie męski koleś jak Ty? BRADFORD BAD BOY?
Z: Masz rację.. Bradford bad boy nigdy się nie poddaje. - wyszczerzył się. - poczekasz chwilkę? Ułożę sobie tylko włosy. - kierował się w stronę łazienki.
MR: NIE! - wydarłam się na cały głos. Chłopak odwrócił się w moją stronę i patrzył jak na psycholkę. - To znaczy... Podoba mi się tak jak jest.
Z: Skoro nalegasz. - uśmiechnął się od ucha do ucha i podszedł do mnie a następnie chwycił mnie za ręce.
MR: Tak w ogóle to jak znalazłam się w łóżku?
Z: Zasnęłaś na mnie w samochodzie, a potem Cię zaniosłem jak księżniczkę do łóżka. - wyszczerzył się .
MR: I niech zgadnę. Wszyscy byli tego świadkami.
Z: Skąd wiesz? - wytrzeszczył oczy. - Oszukiwałaś że spałaś?
MR: Nie. Tamci pytali do czego między nami wczoraj doszło. - przymrużyłam oko.
Z: Wścibskie wieprze. Ale żeby nie było to ja nic im nie mówiłem chociaż podejrzewam że Effy po części wie co się działo. - poruszył śmiesznie brwiami.
MR: Skąd takie wnioski panie Malik? - zaciekawił mnie swoimi ostatnimi słowami.
Z: Jako jedyna nie pytała o nic wczoraj. A w dodatku uśmiechała się głupio i nawet poklepała mnie po ramieniu.
MR: To mądra dziewczyna ze sporym bagażem przeżyć. Może i wie o co chodzi ale dla pewności będzie wypytywać mnie. Ale Zayn koniec gadania. Idę po torbę i rękawice a Ty po drodze zgarnij tamtych .
Z: Tak jest! A i jedziemy samochodem. - zasalutował a następnie lekko się zaśmiał. Ja z kolei posłałam mu szczery uśmiech i wyszłam z pokoju udając się do siebie. Po krótkiej chwili zeszłam na dól i chciałam się upewnić czy na pewno każdy już wyszedł do samochodu. W salonie nikogo nie było więc udałam się do kuchni gdzie zastałam .. Nialla.
MR: Boże człowieku co Ty tu jeszcze robisz!? Spakowany chociaż jesteś? Odstaw te żarcie bo sraczki dostaniesz! - podeszłam do niego i wyrwałam mu talerz z kolosalną ilością jajecznicy z pomidorami jak mniemam. Dziwne.. Ja innej nie jem jak nie ma pomidorów. I w dodatku myślałam że sama to wymyśliłam. No cóż muszę chyba na nowo coś kombinować z żarciem. Wracając do Nialla. Chłopak , gdy tylko wyrwałam mu talerz z rąk, popatrzył się na mnie najpierw z szokiem potem, jego wyraz twarzy przemienił się w złowrogi grymas lecz momentalnie zniknął gdyż chłopak zasmucił się i zaszkliły mu się oczy.
MR: Weź mi nie mów tylko że będziesz ryczeć.
N: Daj mi chociaż 5 minut na dokończenie tego. Proszę. - powiedział błagalnym głosikiem, który stopniowo się załamywał. Zrobiło mi się go żal jednak nie zamierzałam się spóźnić na trening bo wujek zacznie rozgrzewkę beze mnie.. W ramach kompromisu zaczęłam się rozglądać po kuchni.
N: Co robisz? Nie wywalaj tego proszę. Bo nigdzie nie pojadę. - Świetnie, wręcz cudownie. Ciągle trzymając talerz w ręku, zaczęłam szperać po szafkach aż w końcu znalazłam to czego szukałam. Pojemnik śniadaniowy. Przełożyłam posiłek blondyna do tego pudełeczka chwyciłam za widelec i podałam Horanowi, który miał wymalowany na twarzy uśmiech i podziw.
N: Jestem Ci wdzięc...
MR: Podziękujesz mi potem ale już chodź bo się spóźnimy. - Chwyciłam z powrotem w ręce swoją torbę i Nialla a następnie wyszłam. Wychodząc na podwórko mało co nie zaliczyłam gleby potykając się o własne nogi. Jeszcze tego by brakowało. Wsiadłam do czarnej furgonetki gdzie siedzieli już wszyscy i wpatrywali się we mnie. - Mam coś na twarzy czy coś, że tak się gapicie.
H: Nie ruszymy się stąd póki nie będziemy wiedzieli na jaką ulicę jedziemy.
MR: A no tak zapomniałam. - Zaśmiałam się głupio i powiedziałam kierowcy na jaką ulicę ma jechać. Siedziałam obok Effy i prawą rękę miałam opartą na drzwiach samochodu. Naprzeciwko mnie siedział Niall, Liam i Zayn . Louis zajął miejsce na przodzie a Harry tuż obok Eff. Wracając do mojej przyjaciółki... Patrzyła tak na mnie jak by chciała wyczytać o czym teraz myślę. Może uznacie, że jestem dziwna ale czasami mamy tak jakbyśmy komunikowały się ze sobą za pomocą naszych myśli, podświadomości.. no nie wiem jak to nazwać ale w gruncie rzeczy chodziło o to że rozumiałyśmy się bez słów i umiałyśmy odczytać o co dla drugiej z nas chodzi. Może dlatego nie kłóciłyśmy się zbyt często co mi naprawdę było na rękę bo gdy kłócę się z nią czuję jakbym traciła jakąś małą cząstkę siebie. Wyciągnęłam telefon tak żeby Eff widziała co na nim robię. Weszłam w "napisz nową wiadomość" i napisałam " opowiem Ci wszystko w szatni. Tylko błagam Cię już nie patrz tak na mnie :D" Dziewczyna zachichotała i powiedziała ciche "okej". Momentalnie odezwał się Liam.
L: A co to za tajemnice co ? Może powiecie i nam.
MR: A już byś chciał. -ruszyłam znacząco brwiami i spojrzałam na Zayna. Chłopak przyglądał mi się cały czas z takim zainteresowaniem w oczach i wręcz w tej samej chwili przypomniał mi się wczorajszy wieczór i ten cudowny pocałunek. Uszczęśliwił mnie niesamowicie.. ten zajebisty zapach perfum na jego bluzie, jego ciepłe wargi i nasze wtulone w siebie sylwetki. Najwspanialsze uczucie na świecie.
Z: Mia? Coś nie tak? - spytał niepewnie Zayn. Dopiero teraz się zorientowałam, że odpłynęłam myślami do wczorajszego wieczoru zapominając o teraźniejszości. Uśmiechnęłam się do niego i spojrzałam z powrotem na swój telefon. Skasowałam wcześniejszą wiadomość do Effy i postanowiłam napisać do Zayna. Czułam, że patrzył się na mnie z zaciekawieniem. Z resztą nie tylko on. Kątem oka dostrzegłam, że Eff patrzy mi się w komórkę co piszę. Po chwili wysłałam sms'a o treści:
MR: " Wszystko okej. Tylko po prostu przypomniał mi się wczorajszy wieczór. Nawet nie masz pojęcia jaka jestem zadowolona. Dziękuję Ci jeszcze raz :*" - I dopiero teraz przypomniałam sobie, że chłopak podarował mi wisiorek. Cholera jasna... NIE! Nie mogłam go zgubić!! Zaczęłam w środku duszy wpadać w panikę... O ile pamiętam nie miałam go rano kiedy się obudziłam. Jak wrócimy do domu muszę przeszukać całe łóżko czy przypadkiem tam się gdzieś nie zapodział. Mam nadzieję, że jednak tam jest bo jak nie to będę w ciemnej dupie. Trochę uspokoiłam się i poczułam wibrację mojego telefonu. Spojrzałam odruchowo najpierw na Effy. Dziewczyna nadal ślepo była zapatrzona w ekran mojej komórki więc szturchnęłam ją łokciem, a ona tylko na mnie popatrzyła ze zdziwieniem w oczach i się zarumieniła i wdała się w rozmowę z Niallem, który buzię miał tak napchaną żarciem, że wyglądał jak chomik. Zaśmiałam się i postanowiłam przeczytać nową wiadomość.
Z: " Nie dziękuj :) Mi też było bardzo miło. A prezent patrzę, że chyba się nie spodobał bo go nie masz na szyi. :( " - No kurwa mać. Po odczytaniu tego czułam zbliżające się palpitacje serca. Jednak tylko spojrzałam na chłopaka, który udawał zasmuconego. A co jeśli się okaże że nie ma go w łóżku i po prostu go zgubiłam? Jak bym powiedziała dla Zayna było by mu bardzo przykro. Pozostałyby wtedy dwa wyjścia. Pójść i kupić sobie taki sam albo się przyznać, że go zgubiłam.
MR: Nie no coś Ty. Jest piękny i zostawiłam go na szafce w pokoju bo bałam się, że mógłby mi się porwać na treningu czy coś. :). - Gdy tylko wysłałam kolejnego sms'a poczułam, że samochód zwalnia. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że właśnie dojechaliśmy przed rezydencję wujka.
MR: Wysiadka małpiszony. - krzyknęłam i wyszłam z furgonetki. Gdy chłopacy tylko wysiedli dało się usłyszeć od każdego z nich jedno wielkie " WOW". Dla mnie i Effy to normalka bo ona też tu była kilka razy więc dom nie sprawiał nam już aż takiej ekscytacji. Wszyscy z torbami szliśmy drogą prowadzącą do wielkich mosiężnych drzwi wejściowych które miały wygrawerowane inicjały wujka czyli DJ. Nacisnęłam na mały guziczek na ścianie czym oczywiście był dzwonek. Tuż po chwili drzwi zaczęły się otwierać a w progu stanął lokaj Stanley.
Lokaj: Mia! Kopę lat! Wchodźcie! - krzyknął mężczyzna i jednym zwinnym ruchem zaprosił nas do środka.
MR: Cześć. Dobrze Cię widzieć. Wujek już w hali czy jeszcze nie?
Lokaj: Oczywiście, że na hali. Czeka już na Was. - uśmiechnął się od ucha do ucha.
MR: Dobra to chodźcie. Trzymajcie się lepiej blisko mnie bo możecie się zgubić.
H: Dom Twojego wujka to pałac a nie dom. Toż to jest większe przynajmniej o 6 razy jak nasza rezydencja.
N: Hazza przy tym cudeńku ja nawet nie ośmieliłbym się nazwać naszego domu rezydencją.
H: Co racja to racja. Mia prowadź. - podszedł i klepnął mnie w tyłek. Chwyciłam go szybko za tą rękę i zaczęłam mu ją wykręcać. Chłopak zaczął się giąć i prosić bym go puściła. Popatrzyłam na mulata, a na jego twarzy widziałam złość. Czyżby się wkurzył na Harrego? Uśmiechnął się szyderczo i kiwnął do mnie lekko głową na znak żebym przestała. Jak na zawołanie wyswobodziłam z uścisku chłopaka a ten tylko popatrzył na mnie wystraszony i złapał się za rękę w celu rozmasowania jak mniemam bólu.
MR: Zapamiętaj sobie. Nie dotykaj mojego tyłka. Taka rada na przyszłość.
H: Ppprzepraszam. - wyjąkał i lekko się uśmiechnął. Odwzajemniłam to i ruszyliśmy w drogę. Hala znajdowała się w tylnej części domu i trochę musieliśmy przejść zanim do niej dotarliśmy. Otworzyłam drzwi i w środku zobaczyłam ring do zapasów i boksu, wokół pełno bieżni, rowerów, sztang, ławeczek i innych sprzętów sportowych. Z racji, że nikogo nie było w środku pomyślałam że wujek jeszcze się przebiera więc postanowiłam zaprowadzić chłopaków do ich szatni a następnie udałyśmy się z Eff do naszej. Kiedy tylko znalazłyśmy się na osobności dziewczyna nie przestawała się na mnie patrzeć więc postanowiłam jej wszystko opowiedzieć o wczorajszym wieczorze. Na sam koniec przyjaciółka siedziała i wręcz piszczała z radości.
E: Oby Wam się tam kiedy udało. Szczęścia. - podeszła i mnie ucałowała. Ja tylko się zarumieniłam i skinęłam głową na znak, że dziękuję. Wkrótce już całkiem przebrane w spodenki i podkoszulki a ja z rękawicami w rękach, wyszłyśmy z szatni i udałyśmy się po chłopaków. Weszłyśmy chyba w najbardziej nieodpowiednim momencie gdyż ujrzałyśmy gołą dupę Harrego, na której znajdowały się ręce Louisa. Szok jaki miałyśmy na twarzy był nie do opisania. Jednak szybko wycofałyśmy się do tyłu i zdeklarowałyśmy że poczekamy przed szatnią.
E: Jak myślisz...
MR: Geje? Z tego co wiem to Lou ma dziewczynę więc raczej Bi. A może to były tylko takie wygłupy?
E: No wybacz ale ja dla wygłupów nie ściskałabym Twojego gołego tyłka.
MR: W sumie.. - i w tym momencie wyszli akurat chłopcy ubrani w dresy i podkoszulki.
Louis: Dziewczyny tylko sobie nie myślcie, żadnych głupot.
MR: No wiesz.. Dosyć dziwnie to wyglądało.
Louis: Wszyscy tak robimy. - szok po raz drugi wymalowany na mej twarzy. Zaraz! Wszyscy?! Spojrzałam na Mulata.
Z: Na mnie nawet nie patrz. Ja nie biorę w tym udziału.
N: Oj dziewczyny. Musicie się przyzwyczaić. Harry i Louis mają bromance.
Louis: Nie prawda! Było minęło!
H: LOUII !?! - zawył Harry. Popatrzył na niego ze smutkiem i udał się na halę.
Louis: Ej no pysiek ja tylko żartowałem. Nie uciekaj ode mnie. - i pobiegł za nim.
MR: To mają ten bromance czy nie?
Z: Te bromance wymyśliły fanki i nie tylko oni są w nie połączeni. Niby kiedyś ich coś tam łączyło ale od kiedy Louis ma Eleanor nic nie jest jak dawniej. Coraz mniej czasu poświęca Hazzie, nie zachowują się jak dzieci jak przedtem i nie widać już tej magii między nimi, ale mimo wszystko ciągle starają się mieć dobre kontakty i odnawiać to co było wcześniej tylko słabo im to idzie.. Ale próbują i to się liczy. Kochają się po prostu.
E: Aww. Teraz wydaje mi się to słodkie. - DABUM! Szok po raz 3 ! Chłopacy zaśmiali się z mojej miny a ja otworzyłam drzwi od hali. W środku zobaczyłam wujka stojącego przy ringu i w samym kącie obściskujących się Harrego i Lou. Pobiegłam do wujka i rzuciłam mu się na szyję a nogi zarzuciłam mu na pas, a on jedynie zaśmiał się i przytulił mnie mocniej do siebie, a następnie postawił na ziemie.
W: Weź skakanki. Mała rozgrzewka nam się przyda. - zwrócił się do mnie. Jak powiedział tak też zrobiłam. Odłożyłam rękawice na ring i wzięłam skakanki do rąk. - A wy.. Hmm. Blondasek..
N: Niall jestem.
W: No więc Niall wsiadaj na rower. - chłopak nie stawiając oporu poczłapał się do miejsca z rowerami. - A wy dwaj na wybierajcie. Rowery czy bieżnie... a może coś z rzeczy dla prawdziwych twardzieli czyli sztanga? - chłopaki naradzili się i wybrali rowery. Myślę, dlatego że na rowerach można bardziej się opierdzielać. - A ty kochana co wybierasz? - zwrócił się do Eff.
E: Rower. Zdecydowanie. - uśmiechnęła się i poszła do chłopaków. W między czasie dołączyli do nich Lou i Hazza.
W: Co ich wzięło na te rowery? - Gdybym powiedziała, że oni przyszli się tu dzisiaj tylko pogapić co ja będę robić i wujek to by się na nich mega wnerwił.
MR: Wiesz.. nie chcą zbytnio się przemęczać bo sami mają siłownie raz dziennie i boją się że coś nadwyrężą
W: Skoro tak mówisz... - powiedział ledwo słyszalnym głosem. - Dobra bierzmy się za rozgrzewkę byś potem nie miała zbytnio zakwasów. Rozpoczęliśmy od skakanek, potem była gimnastyka, następnie podnoszenie ciężarów i skipy. Skończyliśmy na brzuszkach. Gdy byliśmy już rozgrzani
weszliśmy na ring.
MR: Od czego zaczynamy? Zapasy czy boks?
W: Mia nie udawaj głupiej. Oczywiście, że od boksu. Nie zmęczysz się tak bardzo, dzięki czemu będziesz miała potem jeszcze siły na zapasy. Zapomniałaś o tym?
MR:Wybacz. Mój błąd. Effy chodź tutaj. - Dziewczyna podbiegła i weszła na ring. - Bierz taśmę i bandaże i będziesz owijać mi ręce.
E: Ale ja nigdy tego nie robiłam. Zresztą po co to? Nie wystarczą same rękawice?
MR: No weź nie gadaj że nie wiesz do czego służy owijka.
E: No nie wiem. - zasmuciła się
MR: Owijkę stosuje się do stabilizacji nadgarstka i ochrony kości śródręcza dzięki temu uniknę kontuzji no i przede wszystkim wchłania pot.
E: Aaa to chyba że. Dobra to teraz mogę wiązać.
W: A mi kto pomoże?
MR: No to weź któregoś z chłopaków poproś. - odpowiedziałam spokojnym tonem patrząc czy Eff dobrze wiąże mi taśmę.
W: No to... hm. Ty w czarnych włosach chodź tu pomożesz mi.
*Oczami Zayn'a*
Szlag by to... Dlaczego właśnie ja?
Liam: No idź. Nie dygaj nic Ci nie zrobi.
Z: Taki jesteś mądry to sam idź. A może jak źle mu to zawiąże to potem mi się oberwie.. Nie chce mieć przejebane już na wejściu.
TR: Idziesz Ty czy mam sam po Ciebie przyjść? - zawołał pan Johnson. Wstałem i chwiejnym krokiem udałem się na ring. Gdy tylko tam wszedłem zerknąłem na Mię. Włosy upięte w kucyk który sięgał jej do połowy pleców, spodenki obcisłe uwydatniające jej kształty, podkoszulek który tak idealnie na niej leżał. Stała i czekała aż Effy nałoży i zawiąże jej rękawice.
TR: Bierz taśmy i wiąż. - rzucił oschle The Rock. Jak kazał tak też zrobiłem. Co chwilę mówił mi że mocniej mam wiązać, że nie przykładam się do tego ale wypowiadał się coraz łagodniejszym głosem dzięki czemu aż tak się nie stresowałem. Gdy kończyłem zawiązywanie już drugiej rękawicy usłyszałem Mię lecz nie przestawałem wykonywać roboty. Tak bardzo nie chciałem mu podpaść. Niech mi ktoś odpowie. Kto by się nie bał takiego wielkiego człowieka, który zawodowo uprawiał zapasy i miał spore doświadczenie w tym, ponadto ćwiczy boks i pakuje na siłowni?
MR: Wujku gdzie są ochraniacze na zęby?
TR: Leżą tam na krześle. Effy mogłabyś podać? - skończyłem. W pełni zadowolony zszedłem z ringu i udałem się z powrotem do chłopaków.
H: Może podejdziemy bliżej by pooglądać?
N: No to zapytaj go czy możemy już przestać już ćwiczyć.
H: Sam to zrób.
Liam: Panie Johnson, moglibyśmy już przestać ćwiczyć i po przyglądać się waszej walce?
TR: Skoro tak chcecie.. - chłopacy wstali z rowerów i udaliśmy się trochę bliżej ringu jednakże zachowaliśmy stosowną odległość. Effy włożyła ochraniacz do ust Mii. The Rock czyli jej wujek sam robił to, a następnie pozwolili zejść Eff z ringu gdzie dziewczyna podeszła do nas i również zaczęła się im przyglądać.
H: Nie sądzicie, że to przesada?
Louis: Co masz na myśli?
H: To jest niebezpieczne dla Mii. Przecież zobaczcie jaka jest między nimi różnica wagowa.
Liam: Spokojnie. Skoro wcześniej już trenowali gdzie ona była mniejsza to na pewno wiedzą co robią. - szczerze mówiąc zacząłem się z lekka bać o Mię. A jeśli jej coś się stanie? NIE! Zayn! Nawet nie dopuszczaj do siebie tych myśli bo wykraczesz. Spojrzałem na ring i ujrzałem ich stojących już naprzeciwko siebie i dokonujących ostatnich poprawek z rękawicami. Po chwili zaczęło się. Zaczęli krążyć wokół siebie aż w końcu on zrobił pierwszy krok i wycelował cios prosto w jej twarz. Na całe szczęście ona zdążyła zrobić unik. Potem ona zaczęła zadawać ciosy mu. Miała dosyć siły bo momentami odlatywał na parę kroków.
N: Dobra jest. Silna babka z niej. - Ich walka trwała po 4 minuty w ośmiu rundach, że tak powiem. Byłem w dosłownym szoku gdy okazało się że Mia wygrała 5 na 8 walk. Było widać, że jest nieźle wprawiona, a on stawał się coraz wolniejszy i szybciej się męczył. A ona? Ona wręcz tryskała energią i ciągle zadawała ciosy. Po skończonych 8 walkach podszedłem do ringu gdzie Mia siedziała w swoim narożniku.
MR: Pomożesz mi? - wysapała i wyciągnęła ręce w moją stronę.
Z: No pewnie. - wszedłem na matę i zacząłem ściągać jej rękawice. Dziewczyna ciężko oddychała, a gdy tylko uwolniłem jej ręce z rękawic chwyciła z butelkę z wodą. Piła i piła aż wypiła pół butelki. - Dobrze Ci poszło. Myśleliśmy, że twój wujek wygra większość rund. A tu proszę jakie zaskoczenie - powiedziałem prawie szepcząc.
MR: Ha. Dzięki że we mnie wierzyłeś. - powiedziała lekko poirytowana. - Mam sposób na niego. Najpierw trzeba go zmęczyć, potem bez problemu można napierdzielać. Pamiętaj to, że ma mięśnie i jest taki wyrośnięty nie oznacza wcale, że jest szybki. A w boksie właśnie to się liczy.
* Oczami Mii*
Zayn puścił mi oczko i uśmiechnął się szeroko. Czułam dosłownie każdy kawałek mojego ciała. Wiedziałam, że po takim wysiłku jak dzisiaj będę miała niezłe zakwasy nazajutrz.
MR: Wujku musimy dzisiaj jeszcze robić te zapasy? Nie żeby coś ale dawno przecież nie ćwiczyłam i coś czuję że jak tak dzisiaj nieźle poćwiczę to jutro nawet nie wstanę.
W: Dawno nie ćwiczyłaś a jakoś większość rund wygrałaś spryciulo. Skoro tak bardzo nie chcesz to najwyżej zaraz zawołam Stanleya, z nim się pomocuję.
MR: Jaki Ty kochany. - podeszłam do niego usiadłam mu na kolanach i ucałowałam w policzek. - Hmm pamiętam, że miałeś zawsze takie dobre batony odżywcze polane białą czekoladą. Zachciało mi się ich.
W: Skończyły się akurat. Ale wiesz co? Zaraz kogoś wyśle do sklepu to zrobi nam zapas.
MR: Po co kogoś fatygować? Sama to zrobię. Tylko daj mi trochę hajsu bo nie wzięłam ze sobą nic.
W: Skoro tak chcesz. Parę banknotów leży w szafce przy drzwiach wejściowych.
MR: Okej to ja zaraz przyjdę.
W: A co z nimi?- szepnął wskazując leciutko głową na chłopaków, którzy akurat byli pochłonięci rozmową na jakiś temat a Zayn po prostu tak siedział obok nich i patrzył na mnie. Wyglądał już tak diabelnie słodko, że z chęcią bym się teraz na niego rzuciła i go wycałowała. To by uzupełniło moje siły.
MR: A niech jeszcze pobiegają ale nie przesadzaj. Góra 10-15 minut.
W: No to w takim razie do czasu kiedy nie wrócisz.
MR: No niech Ci będzie. To ja zaraz wracam. - ucałowałam go ponownie w policzek i popędziłam do przedsionka gdzie siedział tam Stanley. - O. Słuchaj idź na halę bo wujek chce jeszcze trochę się posiłować.
S: Okej to idę. Brutus zastąp mnie. - krzyknął w stronę kuchni. Ja podeszłam do szuflady i dokładnie tak jak wspominał wujek znajdowało się tam trochę pieniędzy. Wzięłam je i wybiegłam z domu do najbliższego sklepu. Weszłam do działu ze słodyczami i zagarściowałam z jakieś 15 batonów gdy nagle usłyszałam... " ROZA ". Ten głos... ten rosyjski akcent.. tylko jedna osoba tak do mnie mówiła. Serce zaczęło walić mi jak oszalałe. Wstrzymałam oddech i odwróciłam się na pięcie, twarzą w twarz do tej osoby. Wypuściłam dyskretnie powietrze i uśmiechnęłam lekko zaciskając wszystkie batony przy klatce piersiowej żeby mi tylko nie wypadły. Czułam, że zaczyna mi się robić gorąco a serce mało co nie wyskoczy z klatki piersiowej. Osoba uśmiechnęła się do mnie i jeszcze raz powtórzyła " Roza". Ten akcent przyprawiał mnie o utratę zmysłu. W końcu zebrałam się na odwagę i przerwałam swoje żałosne milczenie.
MR: Dymitr..
Boziu nareszcie długi weekend! Nawet nie wiecie jak bardzo tęskniłam za Wami! Dopiero teraz znalazłam wolną chwilę by dokończyć rozdział. Miałam po prostu tak dużo nauki, że nawet sobie tego nie wyobrażacie.. :( Dobrze wiecie że jak nie piszę dość długo to rozdziały są bardzo dłuuugie :D A Wy to lubicie .. :D Chyba :D Mniejsza o to komentarze.. hm no cóż ja mogę powiedzieć ? Jesteście genialne i to dzięki Wam ten blog istnieje! <3 Kocham Was i Was nie opuszczę. Będę dodawać rozdziały jak mi tylko na to czas pozwoli. Na prawdę. Te uczenie się to aż uszami mi wychodzi. ;/ Kolejna sprawa. Ilość wejść *.* To to po prostu już jest kosmos! <3 Kocham Was dziewczyny i bardzo przepraszam, że tak często mnie nie ma :( Na prawdę jest mi przykro ale nie mogę przecież zaniedbywać szkoły ;/ A szkoła średnia to nie przelewki :( Mam nadzieję, że zrozumiecie mnie i mimo wszystko będziecie razem ze mną :)! Co myślicie o teledysku " Little Things" ? Ja jestem zakochana po uszy w Zaynie, który tak pięknie na mnie patrzy i wyznaje mi miłość :D <3 Macie jakieś pytania czy coś to zadawajcie je w komentarzach albo na TT :) https://twitter.com/Always_Huuungry Jak myślicie co może się stać w następnym rozdziale? :D Tak więc kochane do następnego i gdybyście mogły zostawcie po sobie komentarze i piszcie też o swoich blogach :) I LOVE YOU GIRLS <3 See you soon :) <3
P.S Bianka czekam na dedykacje na blogu :D :*
Kasia downie dawaj kolejny rozdział <3