sobota, 3 listopada 2012

Rozdział VII



          NOWY BOHATER! 



















Dwayne "The Rock" Johnson
 
Ukochany wujek Mii. Związał się z jej mamy siostrą. Były zawodnik wrestlingu i obecnie aktor. Bardzo kocha swoją siostrzenicę i nie pozwoli by kiedykolwiek stała się jej jakaś krzywda. Jedynie czego Mia w nim nie znosi to to, że przeprowadza jej kolegom i chłopakom testy czy są jej godni. Dla Mii jest jak własny ojciec, a ona dla niego jak córka. Dziewczyna uwielbia z nim trenować.

_________________________________________________________________________________

* Oczami Effy* 

Po tym jak tylko Zayn i Mia wyszli, poszłam do swojego pokoju się rozpakować. Kto by pomyślał, że mogę mieć tyle przeprowadzek i co chwilę się pakować,a potem znowu się rozpakowywać. Było to męczące ale cieszyłam się, że mogę być obok mojej przyjaciółki. Jest dla mnie jak siostra i chcę uczestniczyć w każdym momencie jej zwariowanego życia. Nawet żałowałam, że się z nimi nie zabrałam ale skoro Zayn chciał pobyć z nią sam na sam to musiałam to uszanować. Pewnie i tak jak tylko wrócą to Mia zacznie mi o wszystkim opowiadać, z tego  co wiem to Zayn zaplanował dużo atrakcji na ten wieczór.. Otworzyłam wszystkie walizki i zaczęłam układać ciuchy na półkach w wielkiej rozsuwanej szafie, niestety bez lustra. Gdy skończyłam wypakowywać 2 walizkę, rozległo się głośne pukanie do drzwi.
E: Proszę. - Po chwili drzwi uchyliły się,a w szczelinie pojawiła się głowa Nialla. Gdy zobaczył, że układam swoje rzeczy, wszedł do pokoju i zatrzasnął drzwi.
N: Pomóc Ci? - stanął niepewnie wkładając dłonie w kieszenie spodni.
E: Nie. Poradzę sobie. - chłopak nie odzywał się przez pewien krótki moment i stał gapiąc się w moje walizki, jednak potrząsnął głową i...
N: No to ci pomogę. - podszedł do jednej z walizek ze szpilkami i wyjął parę czerwonych. Z zaciekawieniem patrzyłam co on zrobi. Chłopak usiadł na łóżku zdjął swoje buty i nałożył szpilki. Moment i bym zaczęła się śmiać lecz on powiedział :
N: Co się tak patrzysz? Może byś mi pomogła wstać? Chcę zobaczyć czy to wygodne. - Podeszłam i chwyciłam go za rękę w efekcie czego stanął " o własnych siłach".
E: No dajesz! Zrób parę kroków po pokoju. - zachęciłam go, jednocześnie mało nie sikając ze śmiechu. Jak to wyglądało?
N: Ojejku ojejku! Jak wy możecie w tym chodzić?! Boli! - Hmm no cóż, Niall mało co kostek nie wykręcił aż w końcu się przewrócił i upadł na twarz. Momentalnie przestałam się śmiać i podeszłam do niego w tępie ekspresowym.
E: Jejku nic Ci nie jest?
N: Daj mi chusteczkę bo leci mi krew z nosa. - poprosił mówiąc bardzo szybko podnosząc się i odchylając głowę do tyłu.. Sięgnęłam do torebki bo tam zawsze mam dwie paczki chusteczek na wszelki wypadek i wyciągnęłam jedno opakowanie i podałam chłopakowi.
E: Już lepiej?
N: Ściągnij mi te przeklęte buty. Za co wy je tak uwielbiacie? Jak w tym nie da rady chodzić.
E: Hahaha. Po pierwsze pięknie wyglądają. Po drugie trzeba uczyć się w nich chodzić krok po kroku i  niestety nogi bolą po paru godzinach.. Ale to kwestia wprawy i przyzwyczajenia.
N: Po paru godzinach? Zobacz.. tylko zrobiłem 4 kroki i już mam rozwalony nos i nogi mnie tak bolą, że ojejku.
E: Hehe. Chodź na dół zrobimy coś z tym nosem. - Wzięłam go pod rękę i zeszliśmy na dół gdzie oczywiście chłopaki się nim zainteresowali.
Liam: Co ty znowu robiłeś?
N: Nie pytaj...
E: Próbował chodzić w moich szpilkach.
H: Cieleban.
N: Przymknij się okej? Dajcie mi jakiś lód  czy coś. - Chłopcy zajęli się  nim przez chwilę ale potem wszyscy spojrzeli na mnie.
E: No co się tak patrzycie? Mam coś na twarzy? Jestem gdzieś brudna?
Louis: Nie no co Ty, wszystko jest okej tylko co teraz robimy? Będziemy tak tutaj stać czy idziemy oglądać REC'A 3 !? - Wszyscy wymienili między sobą spojrzenia.
H: Ja z Effy zamawiamy sofę!
Liam: Chciałbyś ona siedzi ze mną.
N: Wam coś się chyba pomyliło. Ona siedzi ze mną. Jest mi to winna za krwawiący nos.
Louis: Nie szarżujcie tak moi mężczyźni. Eff siada ze mną, prawda kochana?
H: Pierwszy powiedziałem, że z nią siadam więc odpuście, leszcze!
E: Ekhem... Nie chcę nic mówić, ale gdybyście nie zauważyli to ja tu jestem i sama sobie wybiorę z kim usiądę. Zresztą jaka to różnica obok kogo i z kim?
H&L&N&L : Wielka! - krzyknęli jednocześnie co spowodowało, że zaczęłam się śmiać jak pojebana.
E: Weźcie idźcie i włączcie ten film a ja zrobię coś do jedzenia. - Kiedy tylko to usłyszeli to pobiegli wszyscy do salonu, jedynie Liam po 5 minutach wrócił i spytał czy może mi w czymś pomóc. Odparłam z uśmiechem, że może zrobić kanapki  a ja  właśnie wyjmowałam popcorn z mikrofalówki. Maślany. Taki jaki uwielbiam.
E: Fajnie, że mi pomagasz bo wiesz jeszcze do końca nie wiem co gdzie leży i w ogóle.
L: Nie ma sprawy. - uśmiechnął się szeroko co spowodowało, że wyglądał jak taki słodki misio.
E: A tak na marginesie czemu nie oglądamy w waszym mini kinie?
L: A chciałabyś?
E: No pewnie. Lepsze to niż gnieżdżenie się na 2 kanapach.
L: To wiesz co? We dwoje możemy tam iść a oni niech sobie tutaj oglądają. Jeśli chcesz oczywiście.
E: Na prawdę? Oczywiście że chcę! Leć i włączaj. - chłopak położył nóż i już prawie zniknął z kuchni  w korytarzu kiedy zdążyłam krzyknąć " Liam!". Cofnął się do tyłu i spojrzał na mnie trochę zestresowany, lecz momentalnie szybko wyraz niepewności na twarzy przerodził się w uśmiech.
L: Hm??
E: Nie mów nic tamtym. Bo zrobią nam wielkie wejście w kinie i nie będzie można oglądać w spokoju. - odpowiedziałam z bananem na twarzy.
L: Masz to jak w banku. - I tyle go widziałam. Zrobiłam kakao na zimno, wzięłam popcorn i pomaszerowałam do sali kinowej. Po drodze minęłam się z Liamem, który poszedł po kanapki. Z racji tego, że miałam zajęte ręce i nie miałam jak otworzyć drzwi postanowiłam zastosować starodawny sposób. Odsunęłam się na dwa kroki od wejścia i najzwyczajniej w świecie kopnęłam w drzwi.
E: Z buta wjeżdżam haha! - powiedziałam prawie, że krzycząc. Zapomniałam, że miałam być cicho żeby tamci nie usłyszeli więc skrzywiłam się i weszłam do sali jak "potulny baranek. "
L: Kopnęłaś w drzwi prawda? - usłyszałam łagodny aczkolwiek żartobliwy głos Liam'a.
E: Ja? No co ty.. skąd ci to przyszło do głowy?
L: Może dlatego, że usłyszałem " z buta wjeżdżam" i na drzwiach jest widoczny ślad twojej podeszwy od bucika.
E: Kurwa mać. - zaklęłam pod nosem.
L: Dobra nie wnikajmy w to. Chodź siadamy bo się zaczyna. - wskazał na wielki ekran przed nami i miejsca w pierwszym rzędzie.

Wszystko było pięknie, ładnie.. zamiast bać się to siedzieliśmy i  śmialiśmy się  z każdego zombiaka, rozmawialiśmy zamiast oglądać aż pod sam koniec filmu  gdy już się mega wczuliśmy i nadchodził kulminacyjny moment a mianowicie, że małżonkowie mieli wyjść z otoczonego kwarantanną " pensjonatu" w którym mieli wesele i po drodze musieli zabijać swoich wszystkich krewnych, znajomych, najbliższą rodzinę, którzy zostali przemienieni w żadnych krwi i mięsa, zabójczych zombie, jeden z umarlaków ugryzł kobietę w rękę w efekcie czego ona została zakażona wirusem, który ją także miał przemienić w to samo czym się stali wszyscy wokoło niej i jej męża. Sprytna i wojownicza małżonka zdobyła się na dosyć poważny a zarazem odważny krok byle by zostać tylko człowiekiem i kazała mężowi odrąbać jej rękę. "Miłość wymaga poświęceń" - tyle wywnioskowałam z tej scenki.  Kiedy już obciął jej tą rękę pokrzyczała trochę i zaczęli uciekać w kierunku wyjścia... ( kto oglądał Rec 3 ten wie. Nie chcę mi się za dużo opisywać :D ) Gdy tylko wyszli na wolność zostali postrzeleni a ja w tym samym momencie poczułam jak coś zimnego dotknęło mojego karku. Z racji że w kinie było ciemno a moja wyobraźnia zaczęła już snuć czarne scenariusze... spanikowałam i zaczęłam krzyczeć. Liam aż podskoczył, a ja odwróciłam się i zobaczyłam... Niall'a i resztę chłopaków, którzy mało co nie lali w portki ze śmiechu. Wstałam grzecznie i jakby nic się nie stało, poszłam do ich rzędu i stanęłam przed Niall'em a ten zadarł głowę do góry i jak najspokojniejszym głosem powiedział
N: Ja się tylko odwdzięczyłem.
E: Ty debilu! - klepnęłam go w głowę. - Sam te szpilki chciałeś założyć.
N: Oj tam oj tam. - powiedział uradowany a ja się na niego rzuciłam i zaczęłam atak gilgotek. Muszę przyznać że Niall ma strasznie charakterystyczny śmiech i zaraża nim ludzi wokoło. Przy najmniej na mnie to podziałało bo zaprzestałam znęcania się nad nim i sama zaczęłam się śmiać   z jego śmiechu.
Liam: Od kiedy tu jesteście? Skąd w ogóle wiedzieliście, że tu jesteśmy? Jak weszliście że Was nie słyszeliśmy?
H: Praktycznie od samego początku filmu. Zorientowaliśmy się po tym jak ona krzyknęła " z buta wjeżdżam" że zwialiście z kuchni i poszliście sami oglądać więc dołączyliśmy się, a że nie słyszeliście nas to najwyższy czas umyć uszy.
E: Nie wiem jak wam ale mi się siku zachciało więc zaraz wracam. - podniosłam swoje 4 litery i ruszyłam do łazienki tuż przy wejściu do sali kinowej. Po 5 minutach wróciłam na miejsce obok Liam'a i stwierdziliśmy, że można oglądnąć jeszcze jeden film, ale tym razem to ja zadecydowałam jaki. Wybrałam " Oświadczyny po Irlandzku".  Film okazał się niezłą komedią. Po skończonym seansie wszyscy udaliśmy się do kuchni bo NIEKTÓRZY (Niall) zgłodnieli..
N: Co jak co ale gust filmowy to ty masz. - puścił mi oczko.
E: Haha dzięki. - sięgnęłam po sok, stojący na ladzie wysepki i upiłam z niego parę łyczków, kiedy nagle usłyszeliśmy otwierające się drzwi frontowe. Skąd wiem? Jako jedyne skrzypią.
Louis: Oho.. gołąbeczki wróciły. - wszyscy rzuciliśmy się w stronę korytarza by tylko ich zobaczyć.  Szczerze powiem, że troszkę innego widoku się spodziewałam.. ale też było słodko. Otóż Zayn mając na rękach śpiącą Mię, zdjął swoje buty i następnie chciał już iść na górę ale zobaczył nas na drodze. Stanął naprzeciw nam i zrobił błagalną minę żebyśmy zeszli. Bez słów ustąpiliśmy mu miejsca i chłopak podziękował skinieniem głowy, a następnie poszedł na górę. Trochę to było dziwne kiedy on tylko wszedł na piętro a my nadal staliśmy w bezruchu i nikt nic nie mówił do czasu aż Zayn z powrotem nie zszedł na dół. Wyglądał na szczęśliwego więc wnioskuję, że coś fajnego musiało się dziać. Popatrzył tylko na nas i przeszedł do kuchni. Jak zahipnotyzowani podążyliśmy za nim.
Liam: No stary opowiadaj. - klepnął go w ramię w czasie kiedy Zayn usiadł przy wyspie i nalał sobie soku. Opróżnił szklankę i odstawiając ją na blat wysepki, uśmiech nie schodził mu z twarzy.
Z: Niby o czym?
H: No jak było! Mów co tam robiliście. Zawiozłeś ją tam na ten mini piknik ?
Z: Sprawa oczywista. - powiedział wpatrując się nadal w blat i szczerząc się sam do siebie.
E: Powiesz coś nam w końcu? - objęłam go ramieniem.
Z: Może. - spojrzał się na mnie. Z jego oczu płynęła taka radość, jego uśmiech był tylko małą drobnostką by zobaczyć jak bardzo jest szczęśliwy. Czułam, że mi nic dzisiaj nie powie i zresztą ja byłam już  senna więc postanowiłam odpuścić i pójść do siebie, się umyć i spać. W głębi serca wiedziałam, że jeżeli doszło między nimi do jakiegoś zbliżenia to o wszystkim się dowiem najpierw od Mii. Odwzajemniłam mu uśmiech i popatrzyłam się na chłopaków.
E: Dobra.. zostawiam was samych i lecę spać bo zmuliło mnie.
N: Tak szybko ?
E: Tak, tak szybko. Dobranoc Wam. - Każdemu z nich rzuciłam znaczące spojrzenia a Zayna klepnęłam w ramię i poszłam na górę.

* Oczami Mii *
Obudziłam się otulona ciepłą i śnieżno białą pościelą w pokoju do którego przydzielił mnie Zayn. . Trochę się zdziwiłam bo z tego co pamiętałam to zasnęłam w samochodzie w ramionach właśnie jego.... Podniosłam się i przetarłam oczy lecz po chwili klnęłam sama na siebie bo wciąż miałam makijaż na twarzy a co najlepsze wczorajsze ciuchy. Świetnie. Po prostu genialnie. Z czystej ciekawości chciałam zobaczyć, która godzina więc rozpoczęłam poszukiwania telefonu gdyż na ścianie i na szafce nocnej nie było żadnego zegarka czy budzika. Wstałam całkowicie z łóżka i podniosłam kołdrę. Leżał na na samiutkim środeczku tego cudownie miękkiego łóżka. Wzięłam swój sprzęt i popatrzyłam na godzinę. Wyświetlacz mówił mi że jest dopiero 9. Z jednej strony pomyślałam że to nawet i lepiej bo zdążę pójść się wykąpać oraz przy okazji rozpakować walizki. Jak postanowiłam tak też zrobiłam. Kąpiel zajęła mi niecałe 20 minut, suszenie włosów około 10, bo z taką długością włosów naprawdę ciężko i długo je się suszy, pomalowałam tuszem rzęsy, a następnie przez bitą godzinę układałam na szybkiego ciuchy do szafy. Automatycznie wybrałam sobie na dzisiejszy trening biały podkoszulek i spodenki oraz buty sportowe i zapakowałam to wszystko do torby. Natomiast na chwilę obecną ubrałam się w zwykłą spódnicę, czarną bokserkę i jasną jeansową kurteczkę o rękawach 3/4. Gotowa postanowiłam zejść na dół napić się czegoś, wziąć coś na ząb a potem zabrać się za budzenie tych cielaków.  Jednak kiedy tylko znalazłam się na schodach zrozumiałam, że nie tylko ja już nie śpię, ponieważ w kuchni było dosyć głośno. Uśmiechnięta od ucha do ucha przekroczyłam próg jadalni i po chwili
H: No dzieńdoberek. Ile to można spać? - przywitał mnie zachrypniętym głosem Harry.
MR: Nie śpię już od 9 więc nie marudź.- rozejrzałam się po kuchni i zobaczyłam  Effy, Liama, Nialla i Louisa siedzących przy stole i zajadających się płatkami. Dobra jeden z nich, którego imienia nawet nie muszę wymawiać miał obok siebie ponadto talerz z tostami i jajecznicę.
MR: Matko bosko kochano.. Ile ty jesz?!
N: To to jest nic. To moja droga dopiero rozgrzewka przed śniadankiem..  - z wrażenia aż złapałam się za głowę .
Louis: To je Niall, tego nie nakarmisz. -wypowiedział się mając buzię pełną płatków. - Siadaj zjedz z nami. - Podeszłam do Effy i dałam jej buziaka w policzek na powitanie. Dziewczyna tylko zachichotała i dalej zajadała się płatkami.
MR: Poczęstuje się tylko jedną kanapką bo potem ciężko będzie mi się ćwiczyło i wam też radziłabym  zachować umiar.
Liam: Nami się nie przejmuj. My tylko dzisiaj idziemy w celu zobaczenia Ciebie w akcji.
MR: Buahaha. Myślisz, że wujek da wam posiedzieć bezczynnie? Będzie kazał wejść ci na bieżnię i biec póki ci nie powie byś przestał co może zająć jakieś 45 minut... A ty masz to zrobić i to bez żadnego ALE.  Treningi z nim to nie żarty. Ale z czasem się przyzwyczaicie i co najważniejsze będziecie dziękować mu za osiągnięcie dobrego efektu.
H: Co jak co ale ja ćwiczyć nie muszę.
MR: A to niby czemu?
H: No popatrz tylko na mnie.
MR: No patrzę i widzę marnego chłopaczynę, któremu potrzebny jest solidny wycisk by wyrzeźbić 6-opak.
H: Ale ja już mam...
MR: Mało widoczny. - wyszczerzyłam się a chłopak jedynie zaśmiał się i usiadł przy wyspie. - No a gdzie Zayn?  - momentalnie gdy tylko o niego zapytałam to wszyscy na mnie się popatrzyli i uśmiechy nie schodziły im z twarzy. - Przestańcie to krępujące..
N: No wiesz.. jest u siebie  i pewnie śpi. Mia możesz nam powiedzieć co się wczoraj zdarzyło?
MR: No urodziny miałam nie?
N: Ale nie w tym sensie.. Do czegoś doszło między Wami?  - Liam szybko tknął go łokciem i dodał
Liam: Jak będą chcieli to sami nam powiedzą. - Moja reakcja na to? Najpierw walnęłam buraka a potem zaczęłam się śmiać jak pojebuska ale z czasem ogarnęłam się i rzuciłam na odchodne
MR: Dobra to ja idę go obudzić a wy weźcie ze sobą jakieś dresy czy coś luźnego do ćwiczenia. - i popędziłam na górę do pokoju mulata. Na początku nie wiedziałam co mam zrobić.. zapukać czy wejść bez żadnych skrupułów... ale wybrałam tą pierwszą opcję i delikatnie stuknęłam w drzwi a następnie weszłam do środka. Pokój wielkością nie różnił się od mojego, umeblowanie było takie same jak u mnie a kolor ścian niebieski. Podeszłam do łóżka gdzie myślałam, że znajdę w nim Zayna lecz go tam nie było.. siedział na oknie i wpatrywał się w niebo.  Najwidoczniej nie słyszał mnie bo miał słuchawki na uszach tak więc podeszłam do niego i ściągnęłam mu je
Z: Ooo śpiąca królewna wstała. - zszedł z parapetu i obdarował mnie całusem w czoło. Od samego tego gestu zrobiło mi się gorąco..  w ramach wdzięczności przytuliłam się do niego a w następnej kolejności rzuciłam się w kierunku jego szafy.
Z: Co ty robisz?
MR: Szukam Ci stroju na trening.
Z: Wiesz chyba nie pójdę bo coś źle się czuję. - zmarkotniała mu mina a na dodatek wymusił kaszel.
MR: Dobra nie ściemniaj już. Masz tu dreski i podkoszulek i bu... - nie dokończyłam bo usłyszałam dźwięk swojego telefonu. Wyciągnęłam go z kieszeni kurteczki i na ekranie wyświetlił mi się numer wujka. Pośpiesznie odebrałam
W: No hej kochanie. Gotowi jesteście?
MR: Sądzę że za jakieś 15 ewentualnie 25 minut powinniśmy być już u ciebie.
W: O to fajnie. Nie zapomnij rękawic.
MR: Wujek, myślałam że potrenujemy zapasy a nie boks.
W: Oj i to i to zrobimy.
MR: Dobra to wyczekuj nas! Do zobaczenia. - powiedziałam radosnym głosem. Popatrzyłam na chłopaka a ten tylko spuścił głowę w dół i wydął dolną wargę.
Z: Muszę iść? Na prawdę?
MR: Dygasz? Tak niesamowicie męski koleś jak Ty? BRADFORD BAD BOY?
Z: Masz rację.. Bradford bad boy nigdy się nie poddaje. - wyszczerzył się. - poczekasz chwilkę? Ułożę sobie tylko włosy. - kierował się w stronę łazienki.
MR: NIE! - wydarłam się na cały głos. Chłopak odwrócił się w moją stronę i patrzył jak na psycholkę. - To znaczy... Podoba mi się tak jak jest.
Z: Skoro nalegasz. - uśmiechnął się od ucha do ucha i podszedł do mnie a następnie chwycił mnie za ręce.
MR: Tak w ogóle to jak znalazłam się w łóżku?
Z: Zasnęłaś na mnie w samochodzie, a potem Cię zaniosłem jak księżniczkę do łóżka. - wyszczerzył się .
MR: I niech zgadnę. Wszyscy byli tego świadkami.
Z: Skąd wiesz? - wytrzeszczył oczy. - Oszukiwałaś że spałaś?
MR: Nie. Tamci pytali do czego między nami wczoraj doszło. - przymrużyłam oko.
Z: Wścibskie wieprze. Ale żeby nie było to ja nic im nie mówiłem chociaż podejrzewam że Effy po części wie co się działo. - poruszył śmiesznie brwiami.
MR: Skąd takie wnioski panie Malik? - zaciekawił mnie swoimi ostatnimi słowami.
Z: Jako jedyna nie pytała o nic wczoraj. A w dodatku uśmiechała się głupio i nawet poklepała mnie po ramieniu.
MR: To mądra dziewczyna ze sporym bagażem przeżyć. Może i wie o co chodzi ale dla pewności będzie wypytywać mnie. Ale Zayn koniec gadania. Idę po torbę i rękawice a Ty po drodze zgarnij tamtych .
Z: Tak jest! A i jedziemy samochodem.  - zasalutował a następnie lekko się zaśmiał. Ja z kolei posłałam mu szczery uśmiech i wyszłam z pokoju udając się do siebie.  Po krótkiej chwili zeszłam na dól i chciałam się upewnić czy na pewno każdy już wyszedł do samochodu. W salonie nikogo nie było więc udałam się do kuchni gdzie zastałam .. Nialla.
MR: Boże człowieku co Ty tu jeszcze robisz!? Spakowany chociaż jesteś? Odstaw te żarcie bo sraczki dostaniesz! - podeszłam do niego i wyrwałam mu talerz z kolosalną ilością jajecznicy z pomidorami jak mniemam. Dziwne.. Ja innej nie jem jak nie ma pomidorów. I w dodatku myślałam że sama to wymyśliłam. No cóż muszę chyba na nowo coś kombinować z żarciem. Wracając do Nialla. Chłopak , gdy tylko wyrwałam mu talerz z rąk, popatrzył się na mnie najpierw z szokiem potem, jego wyraz twarzy przemienił się w złowrogi grymas lecz momentalnie zniknął gdyż chłopak zasmucił się i zaszkliły mu się oczy.
MR: Weź mi nie mów tylko że będziesz ryczeć.
N: Daj mi chociaż 5 minut na dokończenie tego. Proszę. - powiedział błagalnym głosikiem, który stopniowo się załamywał. Zrobiło mi się go żal jednak nie zamierzałam się spóźnić na trening bo wujek zacznie rozgrzewkę beze mnie.. W ramach kompromisu zaczęłam się rozglądać po kuchni.
N: Co robisz? Nie wywalaj tego proszę. Bo nigdzie nie pojadę. - Świetnie, wręcz cudownie. Ciągle trzymając talerz w ręku, zaczęłam szperać po szafkach aż w końcu znalazłam to czego szukałam. Pojemnik śniadaniowy. Przełożyłam posiłek blondyna do tego pudełeczka chwyciłam za widelec i podałam Horanowi, który miał wymalowany na twarzy uśmiech i podziw.
N: Jestem Ci wdzięc...
MR: Podziękujesz mi potem ale już chodź bo się spóźnimy. - Chwyciłam z powrotem w ręce swoją torbę i Nialla a następnie wyszłam. Wychodząc na podwórko mało co nie zaliczyłam gleby potykając się o własne nogi. Jeszcze tego by brakowało. Wsiadłam do czarnej furgonetki gdzie siedzieli już wszyscy i wpatrywali się we mnie. - Mam coś na twarzy czy coś, że tak się gapicie.
H: Nie ruszymy się stąd póki nie będziemy wiedzieli na jaką ulicę jedziemy.
MR: A no tak zapomniałam. - Zaśmiałam się głupio i powiedziałam kierowcy na jaką ulicę ma jechać. Siedziałam obok Effy i prawą rękę miałam opartą na drzwiach samochodu. Naprzeciwko mnie siedział Niall, Liam i Zayn . Louis zajął miejsce na przodzie a Harry tuż obok Eff. Wracając do mojej przyjaciółki... Patrzyła tak na mnie jak by chciała wyczytać o czym teraz myślę. Może uznacie, że jestem dziwna ale czasami mamy tak jakbyśmy komunikowały się ze sobą za pomocą naszych myśli, podświadomości.. no nie wiem jak to nazwać ale w gruncie rzeczy chodziło o to że rozumiałyśmy się bez słów i umiałyśmy odczytać o co dla drugiej z nas chodzi. Może dlatego nie kłóciłyśmy się zbyt często co mi naprawdę było na rękę bo gdy kłócę się z nią czuję jakbym traciła jakąś małą cząstkę siebie. Wyciągnęłam telefon tak żeby Eff widziała co na nim robię. Weszłam w "napisz nową wiadomość" i napisałam " opowiem Ci wszystko w szatni. Tylko błagam Cię już nie patrz tak na mnie :D" Dziewczyna zachichotała i powiedziała ciche "okej". Momentalnie odezwał się Liam.
L: A co to za tajemnice co ? Może powiecie i nam.
MR: A już byś chciał. -ruszyłam znacząco brwiami i spojrzałam na Zayna. Chłopak przyglądał mi się cały czas z takim zainteresowaniem w oczach i wręcz w tej samej chwili przypomniał mi się wczorajszy wieczór i ten cudowny pocałunek. Uszczęśliwił mnie niesamowicie.. ten zajebisty zapach perfum na jego bluzie, jego ciepłe wargi i nasze wtulone w siebie sylwetki. Najwspanialsze uczucie na świecie.
Z: Mia? Coś nie tak? - spytał niepewnie Zayn. Dopiero teraz się zorientowałam, że odpłynęłam myślami do wczorajszego wieczoru zapominając o teraźniejszości. Uśmiechnęłam się do niego i spojrzałam z powrotem na swój telefon. Skasowałam wcześniejszą wiadomość do Effy i postanowiłam napisać do Zayna. Czułam, że patrzył się na mnie z zaciekawieniem. Z resztą nie tylko on. Kątem oka dostrzegłam, że Eff patrzy mi się w komórkę co piszę. Po chwili wysłałam sms'a o treści:
MR: " Wszystko okej. Tylko po prostu przypomniał mi się wczorajszy wieczór. Nawet nie masz pojęcia jaka jestem zadowolona. Dziękuję Ci jeszcze raz :*" - I dopiero teraz przypomniałam sobie, że chłopak podarował mi wisiorek. Cholera jasna... NIE! Nie mogłam go zgubić!! Zaczęłam w środku duszy wpadać w panikę... O ile pamiętam nie miałam go rano kiedy się obudziłam. Jak wrócimy do domu muszę przeszukać całe łóżko czy przypadkiem tam się gdzieś nie zapodział. Mam nadzieję, że jednak tam jest bo jak nie to będę w ciemnej dupie. Trochę uspokoiłam się i poczułam wibrację mojego telefonu. Spojrzałam odruchowo najpierw na  Effy. Dziewczyna nadal ślepo była zapatrzona w ekran mojej komórki więc szturchnęłam ją łokciem, a ona tylko na mnie popatrzyła ze zdziwieniem w oczach i się zarumieniła i wdała się w rozmowę z Niallem, który buzię miał tak napchaną żarciem, że wyglądał jak chomik. Zaśmiałam się i postanowiłam przeczytać nową wiadomość.
Z: " Nie dziękuj :) Mi też było bardzo miło. A prezent patrzę, że chyba się nie spodobał bo go nie masz na szyi. :( " - No kurwa mać. Po odczytaniu tego czułam zbliżające się palpitacje serca. Jednak tylko spojrzałam na chłopaka, który udawał zasmuconego. A co jeśli się okaże że nie ma go w łóżku i po prostu go zgubiłam? Jak bym powiedziała dla Zayna było by mu bardzo przykro. Pozostałyby wtedy dwa wyjścia. Pójść i kupić sobie taki sam albo się przyznać, że go zgubiłam.
MR: Nie no coś Ty. Jest piękny i zostawiłam go na szafce w pokoju bo bałam się, że mógłby mi się porwać na treningu czy coś. :). - Gdy tylko wysłałam kolejnego sms'a poczułam, że samochód zwalnia. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że właśnie dojechaliśmy przed rezydencję wujka.
MR: Wysiadka małpiszony. - krzyknęłam i wyszłam z furgonetki. Gdy chłopacy tylko wysiedli dało się usłyszeć od każdego z nich jedno wielkie " WOW". Dla mnie i Effy to normalka bo ona też tu była kilka razy więc dom nie sprawiał nam już aż takiej ekscytacji. Wszyscy z torbami szliśmy drogą prowadzącą do wielkich mosiężnych drzwi wejściowych które miały wygrawerowane inicjały wujka czyli DJ. Nacisnęłam na mały guziczek na ścianie czym oczywiście był dzwonek. Tuż po chwili drzwi zaczęły się otwierać a w progu stanął lokaj Stanley.
Lokaj: Mia! Kopę lat! Wchodźcie! - krzyknął mężczyzna i jednym zwinnym ruchem zaprosił nas do środka.
MR: Cześć. Dobrze Cię widzieć. Wujek już w hali czy jeszcze nie?
Lokaj: Oczywiście, że na hali. Czeka już na Was. - uśmiechnął się od ucha do ucha.
MR: Dobra to chodźcie. Trzymajcie się lepiej blisko mnie bo możecie się zgubić.
H: Dom Twojego wujka to pałac a nie dom. Toż to jest większe przynajmniej o 6 razy jak nasza rezydencja.
N: Hazza przy tym cudeńku ja nawet nie ośmieliłbym się nazwać naszego domu rezydencją.
H: Co racja to racja. Mia prowadź. - podszedł i klepnął mnie w tyłek. Chwyciłam go szybko za tą rękę i zaczęłam mu ją wykręcać. Chłopak zaczął się giąć i prosić bym go puściła. Popatrzyłam na mulata, a na jego twarzy widziałam złość. Czyżby się wkurzył na Harrego? Uśmiechnął się szyderczo i kiwnął do mnie lekko głową na znak żebym przestała. Jak na zawołanie wyswobodziłam z uścisku chłopaka a ten tylko popatrzył na mnie wystraszony i złapał się za rękę w celu rozmasowania jak mniemam bólu.
MR: Zapamiętaj sobie. Nie dotykaj mojego tyłka. Taka rada na przyszłość.
H: Ppprzepraszam. - wyjąkał i lekko się uśmiechnął. Odwzajemniłam to i ruszyliśmy w drogę. Hala znajdowała się w tylnej części domu i trochę  musieliśmy przejść zanim do niej dotarliśmy. Otworzyłam drzwi i w środku zobaczyłam ring do zapasów i boksu, wokół pełno bieżni, rowerów, sztang, ławeczek i innych sprzętów sportowych. Z racji, że nikogo nie było w środku pomyślałam że wujek jeszcze się przebiera więc postanowiłam zaprowadzić chłopaków do ich szatni a następnie udałyśmy się z Eff do naszej. Kiedy tylko znalazłyśmy się na osobności dziewczyna nie przestawała się na mnie patrzeć więc postanowiłam jej wszystko opowiedzieć o wczorajszym wieczorze. Na sam koniec przyjaciółka siedziała i wręcz piszczała z radości.
E: Oby Wam się tam kiedy udało. Szczęścia. - podeszła i mnie ucałowała. Ja tylko się zarumieniłam i skinęłam głową na znak, że dziękuję. Wkrótce już całkiem przebrane w spodenki i podkoszulki a ja z rękawicami w rękach, wyszłyśmy z szatni i udałyśmy się po chłopaków. Weszłyśmy chyba w najbardziej nieodpowiednim momencie gdyż ujrzałyśmy gołą dupę Harrego, na której znajdowały się ręce Louisa. Szok jaki miałyśmy na twarzy był nie do opisania. Jednak szybko wycofałyśmy się do tyłu i zdeklarowałyśmy że poczekamy przed szatnią.
E: Jak myślisz...
MR: Geje? Z tego co wiem to Lou ma dziewczynę więc raczej Bi. A może to były tylko takie wygłupy?
E: No wybacz ale ja dla wygłupów nie ściskałabym Twojego gołego tyłka.
MR: W sumie.. - i w tym momencie wyszli akurat chłopcy ubrani w dresy i podkoszulki.
Louis: Dziewczyny tylko sobie nie myślcie, żadnych głupot.
MR: No wiesz.. Dosyć dziwnie to wyglądało.
Louis: Wszyscy tak robimy. - szok po raz drugi wymalowany na mej twarzy. Zaraz! Wszyscy?! Spojrzałam na Mulata.
Z: Na mnie nawet nie patrz. Ja nie biorę w tym udziału. 

N: Oj dziewczyny. Musicie się przyzwyczaić. Harry i Louis mają bromance.
Louis: Nie prawda! Było minęło!
H: LOUII !?! - zawył Harry. Popatrzył na niego ze smutkiem i udał się na halę.
Louis: Ej no pysiek ja tylko żartowałem. Nie uciekaj ode mnie. - i pobiegł za nim.
MR: To mają ten bromance czy nie?
Z: Te bromance wymyśliły fanki i nie tylko oni są w nie połączeni. Niby kiedyś ich coś tam łączyło ale od kiedy Louis ma Eleanor nic nie jest jak dawniej. Coraz mniej czasu poświęca Hazzie, nie zachowują się jak dzieci jak przedtem i nie widać już tej magii między nimi, ale mimo wszystko ciągle starają się mieć dobre kontakty i odnawiać to co było wcześniej tylko słabo im to idzie.. Ale próbują i to się liczy. Kochają się po prostu.
E: Aww. Teraz wydaje mi się to słodkie.  - DABUM! Szok po raz 3 ! Chłopacy zaśmiali się z mojej miny a ja otworzyłam drzwi od hali. W środku zobaczyłam wujka stojącego przy ringu i w samym kącie obściskujących się Harrego i Lou. Pobiegłam do wujka i rzuciłam mu się na szyję a nogi zarzuciłam mu na pas, a on jedynie zaśmiał się i przytulił mnie mocniej do siebie, a następnie postawił na ziemie.
W: Weź skakanki. Mała rozgrzewka nam się przyda. - zwrócił się do mnie. Jak powiedział tak też zrobiłam. Odłożyłam rękawice na ring i wzięłam skakanki do rąk. - A wy.. Hmm. Blondasek..
N: Niall jestem.
W: No więc Niall wsiadaj na rower. - chłopak nie stawiając oporu poczłapał się do miejsca z rowerami. - A wy dwaj na wybierajcie. Rowery czy bieżnie... a może coś z rzeczy dla prawdziwych twardzieli czyli sztanga? - chłopaki naradzili się i wybrali rowery. Myślę, dlatego że na rowerach można bardziej się opierdzielać. - A ty kochana co wybierasz? - zwrócił się do Eff.
E: Rower. Zdecydowanie. - uśmiechnęła się i poszła do chłopaków. W między czasie dołączyli do nich Lou i Hazza.
W: Co ich wzięło na te rowery? - Gdybym powiedziała, że oni przyszli się tu dzisiaj tylko pogapić co ja będę robić i wujek to by się na nich mega wnerwił.
MR: Wiesz.. nie chcą zbytnio się przemęczać bo sami mają siłownie raz dziennie i boją się że coś nadwyrężą
W: Skoro tak mówisz... - powiedział ledwo słyszalnym głosem. - Dobra bierzmy się za rozgrzewkę byś potem nie miała zbytnio zakwasów. Rozpoczęliśmy od skakanek, potem była gimnastyka, następnie podnoszenie ciężarów i skipy. Skończyliśmy na brzuszkach. Gdy byliśmy już rozgrzani
weszliśmy na ring.
MR: Od czego zaczynamy? Zapasy czy boks?
W: Mia nie udawaj głupiej. Oczywiście, że od boksu. Nie zmęczysz się tak bardzo, dzięki czemu będziesz miała potem jeszcze siły na zapasy. Zapomniałaś o tym?
MR:Wybacz. Mój błąd. Effy chodź tutaj. - Dziewczyna podbiegła i weszła na ring. - Bierz taśmę i bandaże i będziesz owijać mi ręce.
E: Ale ja nigdy tego nie robiłam. Zresztą po co to? Nie wystarczą same rękawice?
MR: No weź nie gadaj że nie wiesz do czego służy owijka.
E: No nie wiem. - zasmuciła się
MR: Owijkę stosuje się do stabilizacji nadgarstka i ochrony kości śródręcza dzięki temu uniknę kontuzji no i przede wszystkim wchłania pot.
E: Aaa to chyba że. Dobra to teraz mogę wiązać.
W: A mi kto pomoże?
MR: No to weź któregoś z chłopaków poproś. - odpowiedziałam spokojnym tonem patrząc czy Eff dobrze wiąże mi taśmę.
W: No to... hm. Ty w czarnych włosach chodź tu pomożesz mi.

*Oczami Zayn'a*
Szlag by to... Dlaczego właśnie ja?
Liam: No idź. Nie dygaj nic Ci nie zrobi.
Z: Taki jesteś mądry to sam idź. A może jak źle mu to zawiąże to potem mi się oberwie.. Nie chce mieć przejebane już na wejściu.
TR: Idziesz Ty czy mam sam po Ciebie przyjść? - zawołał pan Johnson. Wstałem i chwiejnym krokiem udałem się na ring. Gdy tylko tam wszedłem zerknąłem na Mię. Włosy upięte w kucyk który sięgał jej do połowy pleców, spodenki obcisłe uwydatniające jej kształty, podkoszulek który tak idealnie na niej leżał. Stała i czekała aż Effy nałoży i zawiąże jej rękawice.
TR: Bierz taśmy i wiąż. - rzucił oschle The Rock. Jak kazał tak też zrobiłem. Co chwilę mówił mi że mocniej mam wiązać, że nie przykładam się do tego ale wypowiadał się coraz łagodniejszym głosem dzięki czemu aż tak się nie stresowałem. Gdy kończyłem zawiązywanie już drugiej rękawicy usłyszałem Mię lecz nie przestawałem wykonywać roboty. Tak bardzo nie chciałem mu podpaść. Niech mi ktoś odpowie. Kto by się nie bał takiego wielkiego człowieka, który zawodowo uprawiał zapasy i miał spore doświadczenie w tym, ponadto ćwiczy boks i pakuje na siłowni?
MR: Wujku gdzie są ochraniacze na zęby?
TR: Leżą tam na krześle. Effy mogłabyś podać? - skończyłem. W pełni zadowolony zszedłem z ringu i udałem się z powrotem do chłopaków.
H: Może podejdziemy bliżej by pooglądać?
N: No to zapytaj go czy możemy już przestać już ćwiczyć.
H: Sam to zrób.
Liam: Panie Johnson, moglibyśmy już przestać ćwiczyć i po przyglądać się waszej walce?
TR: Skoro tak chcecie.. - chłopacy wstali z rowerów i udaliśmy się trochę bliżej ringu jednakże zachowaliśmy stosowną odległość. Effy włożyła ochraniacz do ust Mii. The Rock czyli jej wujek sam robił to, a następnie pozwolili zejść Eff z ringu gdzie dziewczyna podeszła do nas i również zaczęła się im przyglądać.
H: Nie sądzicie, że to przesada?
Louis: Co masz na myśli?
H: To jest niebezpieczne dla Mii. Przecież zobaczcie jaka jest między nimi różnica wagowa.
Liam: Spokojnie. Skoro wcześniej już trenowali gdzie ona była mniejsza to na pewno wiedzą co robią. - szczerze mówiąc zacząłem się z lekka bać o Mię. A jeśli jej coś się stanie? NIE! Zayn! Nawet nie dopuszczaj do siebie tych myśli bo wykraczesz. Spojrzałem na ring i ujrzałem ich stojących już naprzeciwko siebie i dokonujących ostatnich poprawek z rękawicami. Po chwili zaczęło się. Zaczęli krążyć wokół siebie aż w końcu on zrobił pierwszy krok i wycelował cios prosto w jej twarz. Na całe szczęście ona zdążyła zrobić unik. Potem ona zaczęła zadawać ciosy mu. Miała dosyć siły bo momentami odlatywał na parę kroków.
N: Dobra jest. Silna babka z niej. - Ich walka trwała po 4 minuty w ośmiu rundach, że tak powiem. Byłem w dosłownym szoku gdy okazało się że Mia wygrała 5 na 8 walk. Było widać, że jest nieźle wprawiona, a on stawał się coraz wolniejszy i szybciej się męczył. A ona? Ona wręcz tryskała energią i ciągle zadawała ciosy. Po skończonych 8 walkach podszedłem do ringu gdzie Mia siedziała w swoim narożniku.
MR: Pomożesz mi? - wysapała i wyciągnęła ręce w moją stronę.
Z: No pewnie. - wszedłem na matę i zacząłem ściągać jej rękawice. Dziewczyna ciężko oddychała, a gdy tylko uwolniłem jej ręce z rękawic chwyciła z butelkę z wodą. Piła i piła aż wypiła pół butelki. - Dobrze Ci poszło. Myśleliśmy, że twój wujek wygra większość rund. A tu proszę jakie zaskoczenie - powiedziałem prawie szepcząc.
MR: Ha. Dzięki że we mnie wierzyłeś. - powiedziała lekko poirytowana. - Mam sposób na niego. Najpierw trzeba go zmęczyć, potem bez problemu można napierdzielać. Pamiętaj to, że ma mięśnie i jest taki wyrośnięty nie oznacza wcale, że jest szybki. A w boksie właśnie to się liczy.

* Oczami Mii* 
Zayn puścił mi oczko i uśmiechnął się szeroko. Czułam dosłownie każdy kawałek mojego ciała. Wiedziałam, że po takim wysiłku jak dzisiaj będę miała niezłe zakwasy nazajutrz.
MR: Wujku musimy dzisiaj jeszcze robić te zapasy? Nie żeby coś ale dawno przecież nie ćwiczyłam i coś czuję że jak tak dzisiaj nieźle poćwiczę to jutro nawet nie wstanę.
W: Dawno nie ćwiczyłaś a jakoś większość rund wygrałaś spryciulo. Skoro tak bardzo nie chcesz to najwyżej zaraz zawołam Stanleya, z nim się pomocuję.
MR: Jaki Ty kochany. - podeszłam do niego usiadłam mu na kolanach i ucałowałam w policzek. - Hmm pamiętam, że miałeś zawsze takie dobre batony odżywcze polane białą czekoladą. Zachciało mi się ich.
W: Skończyły się akurat. Ale wiesz co? Zaraz kogoś wyśle do sklepu to zrobi nam zapas.
MR: Po co kogoś fatygować? Sama to zrobię. Tylko daj mi trochę hajsu bo nie wzięłam ze sobą nic.
W: Skoro tak chcesz. Parę banknotów leży w szafce przy drzwiach wejściowych.
MR: Okej to ja zaraz przyjdę.
W: A co z nimi?- szepnął wskazując leciutko głową na chłopaków, którzy akurat byli pochłonięci rozmową na jakiś temat a Zayn po prostu tak siedział obok nich i patrzył na mnie. Wyglądał już tak diabelnie słodko, że z chęcią bym się teraz na niego rzuciła i go wycałowała. To by uzupełniło moje siły.
MR: A niech jeszcze pobiegają ale nie przesadzaj. Góra 10-15 minut.
W: No to w takim razie do czasu kiedy nie wrócisz.
MR: No niech Ci będzie. To ja zaraz wracam. - ucałowałam go ponownie w policzek i popędziłam do przedsionka gdzie siedział tam Stanley. - O. Słuchaj idź na halę bo wujek chce jeszcze trochę się posiłować.
S: Okej to idę. Brutus zastąp mnie. - krzyknął w stronę kuchni. Ja podeszłam do szuflady i dokładnie tak jak wspominał wujek znajdowało się tam trochę pieniędzy. Wzięłam je i wybiegłam z domu do najbliższego sklepu. Weszłam do działu ze słodyczami i zagarściowałam z jakieś 15 batonów gdy nagle usłyszałam... " ROZA ". Ten głos... ten rosyjski akcent.. tylko jedna osoba tak do mnie mówiła. Serce zaczęło walić mi jak oszalałe. Wstrzymałam oddech i odwróciłam się na pięcie, twarzą w twarz do tej osoby. Wypuściłam dyskretnie powietrze i uśmiechnęłam lekko zaciskając wszystkie batony przy klatce piersiowej żeby mi tylko nie wypadły. Czułam, że zaczyna mi się robić gorąco a serce mało co nie wyskoczy z klatki piersiowej. Osoba uśmiechnęła się do mnie i jeszcze raz powtórzyła " Roza". Ten akcent przyprawiał mnie o utratę zmysłu. W końcu zebrałam się na odwagę i przerwałam swoje żałosne milczenie.
MR: Dymitr..




Boziu nareszcie długi weekend! Nawet nie wiecie jak bardzo tęskniłam za Wami! Dopiero teraz znalazłam wolną chwilę by dokończyć rozdział. Miałam po prostu tak dużo nauki, że nawet sobie tego nie wyobrażacie.. :( Dobrze wiecie że jak nie piszę dość długo to rozdziały są bardzo dłuuugie :D A Wy to lubicie .. :D Chyba :D Mniejsza o to komentarze.. hm no cóż ja mogę powiedzieć ? Jesteście genialne i to dzięki Wam ten blog istnieje! <3 Kocham Was i Was nie opuszczę. Będę dodawać rozdziały jak mi tylko na to czas pozwoli. Na prawdę. Te uczenie się to aż uszami mi wychodzi. ;/ Kolejna sprawa. Ilość wejść *.* To to po prostu już jest kosmos! <3 Kocham Was dziewczyny i bardzo przepraszam, że tak często mnie nie ma :( Na prawdę jest mi przykro ale nie mogę przecież zaniedbywać szkoły ;/ A szkoła średnia to nie przelewki :( Mam nadzieję, że zrozumiecie mnie i mimo wszystko będziecie razem ze mną :)! Co myślicie o teledysku " Little Things" ? Ja jestem zakochana po uszy w Zaynie, który tak pięknie na mnie patrzy i wyznaje mi miłość :D <3 Macie jakieś pytania czy coś to zadawajcie je w komentarzach albo na TT :) 
https://twitter.com/Always_Huuungry  Jak myślicie co może się stać w następnym rozdziale? :D Tak więc kochane do następnego i gdybyście mogły zostawcie po sobie komentarze i piszcie też o swoich blogach :) I LOVE YOU GIRLS <3 See you soon :) <3
P.S Bianka czekam na dedykacje na blogu :D :*
Kasia downie dawaj kolejny rozdział <3

niedziela, 30 września 2012

Rozdział VI

Podróż do Londynu nie wydawała się długa. Z tymi wariatami czas po prostu leciał mi szybciej, nim się obejrzałam wjechaliśmy na posesję chłopaków. Gdy tylko wyszłam z samochodu, kurczowo ściskając telefon w rękach, spojrzałam na dom. Był przeogromny i bardzo piękny. Z oszołomienia otworzyłam aż buzię, lecz nie na długo bo usłyszałam donośny głos Paula co przywróciło mnie do żywych.
P: Chłopaki wyłaźcie! - ryknął tak głośno, że mało mi bębenki w uszach nie pękły. No cóż.. na przyszłość muszę uważać, żeby nie stawać tuż obok niego. Mimo wszystko jego krzyki na coś się przydały, bowiem z domu wyszło 4 chłopaków, w których ujrzałam na samym początku Liama. Podeszłam niepewnie do Zayna i chwyciłam się jego ramienia.
Z: Coś nie tak? Źle się czujesz?
MR: Żartujesz sobie? Czuję się wyśmienicie. - uśmiechnęłam się do niego.
Z: To dobrze, bo już myślałem, że musiałbym odwołać parę pewnych niespodzianek.
MR: Niespodzianek? Malik... Co ty znowu kombinujesz? - zapytałam z zaciekawieniem, posyłając mu kuksańca w biodro. Na jego twarzy pojawił się tajemniczy uśmiech. Chłopak odwrócił się jedynie twarzą do mnie i...
Z: Wszystkiego dowiesz się niebawem. A teraz chodźcie zapoznam Was z chłopakami. - Chłopacy. Przez pewien moment w ogóle o nich zapomniałam. Popatrzyłam przez pierwszą chwilę na Eff, a następnie wzrok przeniosłam przed siebie. Szli.. 4 wspaniałych. Jeden z ciemnymi kędziorami i w samych krótkich spodenkach. Nie żebym miała coś przeciwko ale żeby witać gości bez koszulki? To prawie to samo jakbym ja wyszła bez stanika i jakiej kolwiek bluzki. Dobra, mimo wszystko muszę przyznać, że klatę to on ma niezłą. Następny z nich miał śmieszną fryzurę jakby w ogóle się nie czesał, bluzkę w paski i spodenki na szelkach. Tuż obok niego szedł blondynek gdzie w słońcu nawet z tak daleka dostrzegłam, że ma aparat na zębach. Kroczył uśmiechnięty od ucha do ucha z udkiem kurczaka w ręce.  To musi być na pewno ten żarłok co potrafi opróżnić całą lodówkę w 4 godziny. - Jednak coś zapamiętałam- mruknęłam sama do siebie.
Z: Coś mówiłaś?
MR: Ja? Nie. Przesłyszałeś się. A Ty Eff coś słyszałaś? - wychyliłam się poza szereg by spojrzeć na przyjaciółkę, jednak ta zdaje się, że w ogóle była w innym świecie i gdy tylko spostrzegła, że się na nią gapię uśmiechnęła się z wypiekami na twarzy.
E: Słucham? Nie słyszałam pytania. Mogłabyś powtórzyć? - Dziewczyna gorączkowo spojrzała na mnie, to na Zayna a potem na resztę, która rzecz biorąc stała już przy nas. Jedyne co byłam w stanie zrobić to machnęłam ręką na znak, że " już nie ważne" po czym stanęłam prosto i uśmiechnęłam się do Liama.
MR: Liam! Jak dobrze Cię widzieć!
L: Ciebie też! Wszystkiego Najlepszego! - chłopak przytulił mnie ze wszystkich sił przy okazji mało nie łamiąc mi moich żeberek, a następnie podarował mi buziaka w policzek i podszedł do Eff by się z nią przytulić na powitanie. - Cześć jestem Louis- odezwał się chłopak w koszulce w paski.
MR: Mia. Miło mi Ciebie poznać.
L: I wzajemnie. Tyle o Tobie słyszeliśmy od Zayna.. A tak w ogóle to wszystkiego najnajlepszego! - i mnie przytulił i poszedł przywitać się z Effy. Następny przedstawił mi się jako Niall. Pocałował mnie w policzek i powiedział, że bardzo się cieszy, że z nimi zamieszkamy i życzy mi wszystkiego dobrego. Uśmiech nie schodził mu z twarzy a na policzkach malował się rumieniec. W ramach wdzięczności przytuliłam go i uprzejmie podziękowałam. Kolejny chłopak zadziwił mnie już od samego początku. Nie dość, że był bez koszulki to w dodatku ujął moją dłoń w swoją i delikatnie ją ucałował. - A ja jestem Harry. - powiedział zachrypniętym i bardzo seksownym głosem. " Będę mieszkać z bogami seksu" - pomyślałam w jednej chwili, jednak się opamiętałam i odwzajemniłam szarmancki gest Harrego, delikatnym uśmieszkiem.
H: Tych urodzin na pewno nie zapomnisz. Możesz być tego pewna.
P: Dobra, zapoznaliście się to teraz chłopaki ruszcie swoje szanowne 4 litery i pomóżcie mi zanieść te walizki do pokoi. - odezwał się Paul
MR: Ależ nie trzeba. Same się tym zajmiemy. - podbiegłam do bagażnika i wyciągnęłam swoje walizki i torby.
Z: Może chociaż ja ci pomogę.
MR: No dobra skoro tak chcesz bo bierz jedną torbę na ramię i tą walizkę.
N: To przy okazji Zayn z Harrym oprowadźcie nasze nowe lokatorki po domu a my jedziemy do sklepu po zakupy, bo kompletnie zapomnieliśmy.
Z: Jak zwykle.. brawo ogary. Chodźcie idziemy.

Gdy przekroczyliśmy próg domu, nie mogłam uwierzyć w to co widzę. W środku był przeogromny. Harry zaproponował żeby Zayn najpierw zaprowadził mnie do mojego pokoju i potem oprowadził mnie po ich rezydencji, a on to samo zrobi z Effy. Gdy moja przyjaciółka tylko to usłyszała od razu się rozpromieniła.
E: To co nie ma na co czekać i marnować dnia. Styles, prowadź. - chłopak wziął część jej bagażu i popędzili w głąb mieszkania.
MR: Yy to ja może zdejmę buty, by nie brudzić tutaj wam.
Z: Daj spokój, lepiej chodź pokaże Ci twój pokój. - powiedział uradowany. Chłopak wskazał ręką bym podążała za nim. Weszliśmy na piętro i kierowaliśmy się na koniec korytarza, aż w końcu stanęliśmy przed ostatnimi drzwiami po prawej stronie. - A tak w ogóle mój pokój jest obok gdybyś czegoś potrzebowała.
MR: Okej, a teraz mogę już wejść bo chce postawić te walizy i najlepiej je rozpakować.
Z: Oczywiście, proszę bardzo. - Zayn przekręcił gałkę w drzwiach, a te drgnęły ukazując swoje piękne wnętrze.
MR: O rany. Ten pokój jest przepiękny.
Z: Miałaś jakieś wątpliwości?
MR: Szczerze? Myślałam, że będziesz kazał mi mieszkać w domku na drzewie.
Z: Rozważałem o tym, ale stwierdziłem że nocami zwłaszcza pod koniec wakacji i później było by Ci zimno, bo bądź co bądź ale tam ogrzewania nie ma - powiedział, mało co nie wybuchając śmiechem.
MR: Bardzo śmieszne...

Połowę dnia do godziny 15 spędziliśmy z chłopakami. Poszliśmy do parku rozrywki, potem ścigaliśmy się samochodzikami, byliśmy na diabelskim kole i w domu strachu, a potem udaliśmy się z powrotem do domu chłopaków. W domu czekała niespodzianka w mianowicie ogromny tort w który został wrzucony Horan.
Z: No kurwa Niall, pojebało Cię?
N: Ale to nie moja wina! Louis mnie popchnął.
H: Dobra już nie zwalaj na mojego boobeara! - Nie mogłam patrzeć jak chłopacy zaczynają się kłócić. Zayn robił się czerwony ze złości, więc żeby załagodzić sytuację podeszłam do tortu i wzięłam dosyć spory kawałek do ręki, a następnie rzuciłam nim w twarz Louisa. Chłopak najpierw stanął w mega szoku ale potem podbiegł do toru i odwdzięczył mi się tym samym. Po 5 minutach wszyscy byliśmy umazani ciastem od stóp do głów, i przestaliśmy już się z tego śmiać postanowiliśmy ogarnąć kuchnie bo wyglądała jak pobojowisko. Lecz Effy kazała mi się iść ogarnąć bo nie wypada żeby solenizantka wyglądała tak do końca dnia. Nie udawałam, że nie cieszyłam się z propozycji bo nie chciało mi się sprzątać. Razem ze mną zabrał się Zayn.
MR: A ty czemu im nie pomagasz?
Z: Lubię robić bałagan, ale nienawidzę potem sprzątać. - Stanęłam przed swoimi drzwiami i popatrzyłam się na niego.
MR: Dziękuję za taki zajebisty dzień.
Z: Nie dziękuj bo to jeszcze nie koniec.
MR: To jeszcze coś zaplanowaliście? Boziuu.. nie trzeba było.
Z: Od czego ma się przyjaciół maluchu?
MR: Hehe. - puściłam mu oczko. - Dobra pogadamy na dole, idę zmyć z siebie tą warstwę lukru. - uśmiechnęłam się a chłopak się tylko zaśmiał i wszedł do swojego pokoju, gdzie po sekundzie zrobiłam to samo.

* 45 minut później*
Uf. Wykąpałam się, przebrałam w czyste szorty i biały podkoszulek, wysuszyłam włosy i pozostawiłam je rozpuszczone ponadto zdecydowałam się na lekki makijaż. Do tego postanowiłam założyć turkusowe vansy. Czułam się jak nowo narodzona i jednego byłam pewna.. Taki dzień pełen szaleństw był mi bardzo potrzebny. Już miałam się zagłębiać w myślach gdy usłyszałam ciche pukanie do drzwi i po chwili wszedł do pokoju Zayn.
Z: Już gotowa? Ile to można na Ciebie czekać?- zapytał z wyrzutem
MR: Pewnie sam dopiero się wyszykowałeś. - roześmiałam się biorąc telefon do ręki i kierując się w kierunku wyjścia.
Z: Podglądałaś, że wiesz? - udał zaciekawionego.
MR: No pewnie mam tutaj dziurkę w ścianie. Tuż obok szafy.- chłopak w jednej chwili się wystraszył.
MR: hahahahah! Weź chodź. Żartowałam tylko.
Z: Twoje żarty jakoś nieszczególnie mnie ostatnio śmieszą.
MR: Ranisz mnie - zrobiłam smutną minę. Wyszliśmy z pokoju i poczułam, że Zayn wziął mnie na ręce. - A co Ci cholero do głowy strzeliło? Postaw mnie.
Z: Dzisiaj jesteś traktowana jak księżniczka więc się ciesz. Więcej takich ulg nie będzie. - powiedział szczerząc się.
MR: No to patatajmy na dół mój rycerzu.
Z: Twój? - Poruszył znacząco brwiami.
MR: No dzisiaj jesteś mój. Hahaha.
Z: Nie śmiej się bo zlecimy ze schodów. Lepiej chwyć się mnie za szyję.
MR: Okej okej. Bez panki.-  Założyłam ręce na jego kark i spoglądnęłam w jego przepiękne, przepełnione czekoladą oczy. Poczułam, że schodziliśmy schodek po schodku i Zayn był tak skupiony by tylko się nie wyjebać, że szedł najwolniej i najostrożniej jak tylko mógł.W pewnym momencie nasze oczy  spotkały się a na obydwu twarzach pojawił się szeroki uśmiech.
E: WOW. Ale romantico zejście. - Gdy tylko to usłyszałam postanowiłam zeskoczyć z rąk Zayna, gubiąc przy okazji kontakt wzrokowy z nim. Zmieszana stanęłam przy poręczy i spytałam..
MR: To co teraz działamy? - Spoglądnęłam na nich wszystkich, a potem wychyliłam się by sprawdzić w jakim stanie jest kuchnia. Doszłam do wniosku, że muszę zagęszczać ruchy następnym razem bo oni zdążyli i posprzątać kuchnię na błysk i sami się ogarnąć bo wszyscy stali przebrani i czyści.
H: My zo...- wypowiedź Harolda przerwał dźwięk mojego telefonu. " Któż to może być?" - ta myśl chodziła mi po głowie do momentu gdy nie ujrzałam na ekranie " Wujcio <3" Uśmiech zagościł na mojej twarzy bo dawno go nie słyszałam i nie widziałam. Pośpiesznie nacisnęłam na zieloną słuchawkę.
MR: Cześć wujek! - krzyknęłam do słuchawki i spojrzałam na  chłopaków i Effy. Zayn jako jedyny miał przestraszoną minę, co mnie rozbawiło. Liam szepnął bym zrobiła na głośno mówiący więc to uczyniłam.
Wujek: No cześć kochanie. Wszystkiego Najlepszego, żeby wszystkie twoje marzenia się spełniły, byś nie była nigdy smutna i uśmiech gościł na tej twojej pięknej buźce. No i oczywiście żebyś znalazła fajnego chłopaka, którego polubię.
MR: Haha. Dziękuję bardzo.
W: Słoneczko słyszałem, że mieszkasz teraz w Londynie. Powiedz gdzie jesteś to podjadę do Ciebie bo mam dla Ciebie prezent i akurat jestem w drodze do domu.
MR: Tak? Ojejku. -zapiszczałam niczym mały dzieciak.- Chłopaki jaka to ulica?
N: ***... ( nazwa ulicy) - powiedział bardzo głośno Niall.
W: Jakie chłopaki?! Za moment tam będę bo akurat jestem w okolicy.
MR: Bez paniki wujek. Mieszkam u nich z Effy. Na pewno ich polubisz.
W: Za chwile się przekonamy. Do zobaczenia kochanie. - rozłączył się.
Z: On nas wymorduje! - krzyknął na cały głos i schował się za Liama.
Liam: Nie przesadzaj. Na pewno nie jest taki zły no nie Mia?
MR: Sami się przekonacie.- zatarłam ręce.
Liam: Pamiętasz Zayn co Ci mówiłem jak się okaże to ta osoba o której pomyślałem to będę się z Ciebie śmiać?
Z: Jeśli to on to sam będziesz spierdalał gdzie pieprz rośnie.
MR: O czym wy mówicie, przepraszam bardzo?
Liam: Nic nic. Takie tam męskie pogaduszki.
MR: Coś z tego rozumiesz? - spytałam Eff.
E: Nic a nic haha. - Nim tylko to powiedziała rozległ się dzwonek do drzwi.
Z: O nie on tu już jest! Chowajmy się. Udawajmy że nikogo nie ma w domu. - zaczął podskakiwać i nerwowo obgryzać paznokcie.
MR: Zayn przestaniesz? To mój wujek.. - Odezwałam się do niego już lekko zdenerwowana. Chłopak stanął niepewnie obok Nialla i Liama i spoglądnął na mnie ze smutną miną. Odwzajemniłam mu karcące spojrzenie i poszłam otworzyć drzwi. Gdy tylko przekręciłam gałkę ujrzałam Ogromnego miśka i rękawice bokserskie. Mogłam się takiego prezentu spodziewać. Po chwili zza miśka wychylił się wujek.  W jednej chwili usłyszałam śmiech Liama.
MR: Ojejku nie trzeba było. -  postawił prezenty na podłodze w korytarzu i chwycił mnie w ramiona. Po chwili poczułam silny uścisk i spostrzegłam, że znajduję się w powietrzu. Tak.. tak przytulał tylko wujek.
W: Witaj kochanie. Ale urosłaś. - postawił mnie na ziemi i uśmiechał się do mnie nie kryjąc szoku na twarzy.
MR: Ciebie też dobrze widzieć hehe. Stęskniłam się za treningami z Tobą.
W: Będziemy mieli okazje jeszcze poćwiczyć ale najpierw.. - swój wzrok przeniósł z mojej osoby za mną. Najprawdopodobniej na chłopaków i Eff. Wzięłam go za rękę i pod prowadziłam do stojącej w szoku 6 osób.
MR: A to właśnie są chłopacy, u których z Effy będziemy mieszkać. Jak długo to nie wiem, ale wiedz, że z nimi żadna krzywda nam się nie stanie.
W: Dwayne The Rock Johnson. - Wyciągnął rękę do każdego z nich począwszy od Liama, kończąc na Effy którą przytulił bo się już znali.. Gdy spojrzałam na Zayna, zauważyłam że pobladł.- A wy co za jedni? Chłopacy przedstawili się każdy po kolei i na koniec powiedzieli że tworzą zespół One Direction.
W: One Direction powiadacie? Jak jechałem tutaj to szła w radiu ta wasza piosenka. - uśmiechnął się w dziwny sposób. Moi znajomi rozpromienili się gdy tylko to usłyszeli i dostrzegli uśmiech wujka. - Wyłączyłem to. - jego mina z wesołej zamieniła się w ponurą. To samo stało się z chłopakami, tylko że oni pokazali to w bardziej dramatyczny sposób. - ŻARTOWAŁEM! - klepnął w ramię Zayna, który wyglądał na najbardziej spiętego tą całą rozmową. Chłopak lekko odleciał do tyłu lecz szybko się ogarnął. - Lubię ją. Dobra robota. - pochwalił ich.
N: Bardzo nam miło.
W: Dobra kochanie. Ja będę leciał bo muszę jeszcze parę spraw załatwić, za to jutro zapraszam do siebie. Potrenujemy jak za starych dobrych czasów. - Odwrócił się do mnie twarzą w twarz.- Wypróbujemy nowe rękawice. - puścił mi oczko.
MR: No wiesz.. dawno nie ćwiczyłam..
W: Nic nie szkodzi. Nadrobimy zaległości. - Uśmiech nie schodził mu z twarzy. -  Was też zapraszam.
Z: Dziękujemy ale  nie skorzys..- Niall tknął go łokciem.
Louis: Bardzo chętnie przyjdziemy.
W: No to do jutra. Mia zna drogę.- pocałował mnie w policzek i skierował się do wyjścia.
MR: To widzimy się jutro. Do zobaczenia. -poklepałam go po plecach i zamknęłam za nim drzwi.- Widzicie nie było tak źle!
H: Właśnie poznałem mojego idola.
MR: No widzisz. I co Zayn? Jest aż taki straszny? - Liam zaczął się śmiać wniebogłosy, a mulat tylko się uśmiechnął lekko i odparł:
Z: Wiesz.. po dłuższym poznaniu jestem pewny, że będzie czyhać na moje życie, ale wydawał się dosyć miły.
MR: A idź ty durniu durniu.
Z: Dobra zbieramy się.
MR: Gdzie?
Z: Niespodzianka.
MR: No to do wyjścia.- pospieszyłam biegiem na zewnątrz a za mną wyszedł tylko Zayn. - A tamci nie idą?
Z: Nie.. Te niespodziankę zaplanowałem sam.- objął mnie jednym ramieniem i poprowadził do furgonetki, którą rano przyjechaliśmy. W środku siedział już kierowca. - Tam,  gdzie było ustalone.
Kierowca: Już się robi. Proszę zapiąć pasy. - wykonałam to o co poprosił i ruszyliśmy w drogę.
Z: Nie pogniewasz się jeżeli zawiąże Ci teraz oczy?
MR: A nie wywieziesz mnie do lasu i nie zgwałcisz? - w odpowiedzi usłyszałam śmiech przyjaciela i kierującego.
Z: Nic z tych rzeczy. To mogę?
MR: A wiąż.

Ile czasu minęło.. nie mam pojęcia.Godzina? A może dwie? Ale wiem, że nawet z zawiązanymi oczami da się prowadzić konwersację.
Z: Jesteśmy na miejscu. Teraz weź mnie za rękę i wysiadamy. - chwyciłam się kurczowo jego dłoni i wyszliśmy z samochodu. Poczułam chłodny podmuch wiatru na swoim ciele. Mogłam wziąć bluzę na wszelki wypadek.. ale skąd mogłam wiedzieć, że gdzieś mnie wywiozą? Znajdowaliśmy się na jakimś polu... skąd wiem? Czułam gilgotanie trawy na swoich nogach. W pewnym momencie chłopak puścił moją rękę i poczułam się tak jakoś samotnie.
MR: Zayn? Gdzie jesteś?
Z: Poczekaj. Nie zdejmuj  jeszcze opaski! - krzyknął
MR: Co ty kombinujesz?
Z: Coś fajnego. Zresztą sama zobacz. - zdjęłam przepaskę i ujrzałam chłopaka trzymającego w dwóch rękach sprzączki od lejców przyczepionych do koni. Były piękne. Obydwa wielkie a sierść miały brązowo czarną. - Wsiadaj i ruszamy w drogę!

Normalnie bym powiedziała, że nigdy ale to nigdy nie będę w stanie jeździć na koniu, a okazało sie to całkiem przyjemne (oprócz bólu w kroku.. wolałam nie myśleć co czuje Zayn) , czułam wiatr we włosach który muskał moją twarz i owiewał ciało, na którym pojawiła się  gęsia skórka. Mój przyjaciel cały czas galopował przede mną bez słowa, więc zrozumiałam że dokądś zmierzamy, a nie galopujemy sobie tak dla zabawy. Po pokonaniu wielkiej górki pod którą, konie ledwo wbiegły ujrzałam malutki domek a obok niego rozłożony wielki koc a na nim pełno jedzenia, dwa kieliszki i wino.
MR: Sam to wszystko zorganizowałeś? - schodziłam z konia w szoku.
Z: No przecież nikt inny. - uśmiechnął się - Chodź. - Chwycił moją dłoń i kierowaliśmy się w stronę " pikniku".
MR: A co z końmi?
Z: Bez obaw możemy je tutaj zostawić. Po pierwsze mamy je na oku, po drugie nigdzie i tak nie uciekną bo zapewne są zmęczone. - Puściłam lejce od swojego "RUMAKA" i kroczyłam z Zaynem.
MR: Tu jest cudownie. I do tego ten zachód słońca.. - spojrzałam na horyzont w trakcie siadania na koc.
Z: Dobra miejscówa. - poruszył brwiami i zabrał się do odkorkowania wina. Gdy już to zrobił, rozlał je do kieliszków i usiadł tuż obok mnie. - Po raz kolejny wszystkiego najlepszego. -stuknął kieliszkiem w mój i upiliśmy po łyku.
MR: Kurczę, aż się głupi czuję.
Z: Mam dla Ciebie prezent.
MR: Kolejny?! No ciebie chyba pogięło doszczętnie.
Z: Nie marudź. - chłopak wyciągnął z kieszeni spodni pudełeczko podał mi je.- Otwórz. - powiedział z zacieszonym ryjcem.
MR: Ale..
Z: Otwórz. - przystałam na jego prośbę i to moim oczom ukazał się śliczny wisiorek w kształcie serduszka. - Daj Ci założę.- Byłam w kompletnym szoku by cokolwiek powiedzieć. Chłopak wyjął naszyjnik i zapiął mi go na szyi. W końcu przełamałam się i ..
MR: Zayn jak mam to wszystko rozumieć? - Chłopak w jednej chwili zwiesił głowię w dół i zamilkł. Będąc święcie przekonana, że nie odpowie, odwróciłam głowę i popatrzyłam przed siebie, na piękne niebo.. Nie myślałam, już o kolorze jakie przybrało.. zastanawiałam się co to wszystko ma znaczyć. Przejechałam ręką po serduszku od naszyjnika i  z powrotem spojrzałam na chłopaka. Ten podniósł głowę, popatrzył na mnie począwszy od włosów, kończąc na oczach.
Z: A jeśli zrobię to , to zrozumiesz? - przybliżył się do mnie i złożył pocałunek na moich ustach. Ich ciepło było po prostu nie do opisania. Będąc już w kompletnym amoku, nie pozostałam  mu dłużna i odwzajemniłam pocałunek. Mulat wsadził jedną rękę w moje włosy a drugą przyciągnął mnie do siebie. Trwaliśmy tak w tym cudownym pocałunku i trwaliśmy. Żądne z nas nie chciało się od siebie oderwać. Teraz wszystko dla mnie okazało się jasne. Podobam mu się. Nie muszę chyba przypominać że z wzajemnością. Brakowało mi tchu, całował mnie tak delikatnie a zarazem tak namiętnie,  nasze języki tworzyły jedność. To był po prostu obłęd. Chcąc zaczerpnąć powietrza oderwałam się od niego, patrząc mu w oczy. Zayn popatrzył na mnie jakby czuł niedosyt lecz uśmiechnął szeroko i zdjął z siebie bluzę.
Z: Włóż ją, bo widzę że Ci zimno. - z racji że było mi mega mega zimno więc zrobiłam to o co mnie poprosił i założyłam na siebie ciepłą bluzę, przesiąkniętą perfumami jej właściciela. Po chwili od założenia jej chłopak mnie przytulił a ja oparłam głowię o jego ramię i wpatrywaliśmy się w te przepiękne niebo.
Z: Udało mi się zrobić niespodziankę?
MR: Żebyś wiedział, że tak.

Mijały godziny i zbliżał się późny wieczór bo świerszcze zaczęły swój koncert. My siedzieliśmy i rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim, śmialiśmy się z dzisiejszego dnia i z opowiadań o moim wujku.  Lecz czas nas naglił, trzeba było się zbierać. Zjedliśmy i wypiliśmy wszystko co było na kocu i poszliśmy na konie.
Powiem szczerze, że nie chciałam wracać do domu, wolałam zostać tutaj na łonie natury razem z nim i wspominać nasze wspólne niegdyś lata. W samochodzie byłam już tak śpiąca, że zasnęłam w Zayna ramionach.... Dzień był po prostu piękny i najlepszy w moim życiu....


No to mamy 6! Wiem, że przysłodziłam pod koniec ale po prostu musiałam. Ale mogę Wam powiedzieć że nie ma się długo co cieszyć.  Wszystkiego dowiecie się w nowym rozdziale! Życzę Wam wytrwania do następnego weekendu jak i nie dłużej bo na ten tydzień nauki mam w chuj... ;/ Ale damy radę! Dziękuję za te wejścia i te przemiłe komentarze. Kocham Was i nie ma że nie! Dziękuję mojej Kasieńce Lembowicz, przy której humor i chęć do pisania dalszych rozdziałów nie mija! Co do One Direction Lovely Moments. Tu  Was zmartwię... Anett postanowiła zawiesić tamte opowiadanie na czas nie określony. Jesteśmy w innych szkołach niestety i nie mamy okazji widywać się za często, po za tym jest ta pieprzona nauka. Naprawdę mi przykro. Ale postanowiłam sobie, że jeżeli będę mieć jakieś zawiechy odnośnie tego bloga czyy go skończę kiedyś to wezmę się za tamten ! :) Tak więc główki do góry! Kocham Was i liczę na wasze opinie co do tego rozdziału. Jak Wam się podoba nowa postać? :D Wujek Dwayne będzie trochę wszystko utrudniał ale wszystko  w swoim czasie. Jak myślicie co może się zdarzyć w następnym rozdziale? Piszcie swoje propozycje :D Może któraś z Was zgadnie, chodź w to wątpię ale próbujcie! :D Dziękuję za wszystko i za te komentarze poraz któryś tam już :D Dziękuję dziękuję dziękuję ! ♥ Kocham Was i liczę na więcej . Buziaki - Izzy xx

sobota, 15 września 2012

Rozdział V

MR: Hahahaha!A co to niby miało być?
*Oczami Zayn'a*
Z: Foch z przytupem? - powiedziałem zirytowany
MR: Myślałam, że tylko dziewczyny tak robią.- zaśmiała się
Z: Jak już mówiłem... FOCH. - krzyknąłem i zadarłem głowę do góry.
MR: Ejejejejej! Małpeczko no! - przytuliła się do mnie. Jeszcze dłuższą chwilkę udawałem zadufanego ale po chwili odwróciłem się w jej stronę i odwzajemniłem uścisk. Staliśmy tak i staliśmy, aż nagle drzwi frontowe się otworzyły a w nich stanęła Effy. Nie wiedząc czemu Mia od razu odskoczyła w bok.
E: Ups... Sory. - widać było, że się zmieszała.
Z: Nic się nie stało. Mia właśnie wycierała mi wąsy od kakaa.
E: Doprawdy? Bo według mnie wyglądało to jak.. a zresztą - machnęła ręką- wpadłam tylko po torebkę. A i Doniya kazała przekazać Ci, że twój kumpel Liam czy jak mu tam, dzwonił do niej, żeby Ci powiedziała, że za jakieś pół godziny będzie już u Ciebie.
Z: Liam?! Zapomniałem o nim! A czemu dzwonił do niej?
E: Nie odbierałeś.
Z: Nie słyszałem widocznie. Dobra dzięki - posłałem jej szczery uśmiech
E: Nie ma za co. Ja spadam już. Do zobaczenia - zamykając za sobą drzwi miała banana na twarzy.
Z: Ja też zaraz się zbieram. Perrie lada chwila przyjedzie. - posmutniałem.
MR: Ach tak tak.. To leć nie zatrzymuje Cię
Z: Na pewno ? Nie będziesz smutna i zła ? - dotknąłem jej ramienia
MR: No pewka cielaku - uśmiechnęła się od ucha do ucha. - Idź już .
Z: Zajdziemy jeszcze potem do Ciebie z Liamem, żebyś się nie nudziła.
MR: Spoko, za ten czas może  obejrzę jakieś filmy. - uśmiech nie schodził jej z twarzy.
Z: Idę się ubrać. - Poszedłem na górę i założyłem swoje ciuchy. Nie miałem koszulki bo w końcu Mia mi ją zaplamiła tuszem więc poszperałem w jej szafie. Po chwili znalazłem idealnie pasujący na mnie biały podkoszulek. Lepsze to niż nic.Gdy już miałem opuszczać pokój spostrzegłem na komodzie perfumy. Czyżby to te, waniliowe, po których dosłownie moje zmysły wariowały? Podszedłem i spryskałem sobie nimi nadgarstek i dla większego efektu potrząsnąłem ręką przez chwilę by perfuma mogła nabrać większego aromatu. Dosłownie po momencie do moich nozdrzy doszła ich woń. Stałem tak przez chwilę i wróciłem myślami do chwili kiedy pierwszy raz po tylu lat zobaczyłem Mię, jak przytuliłem ją i wyczułem właśnie ten charakterystyczny zapach, a potem jak przez przypadek nasze wargi złączyły się. Od tamtego momentu wanilia zawsze będzie mi kojarzyć się z nią...z dziewczyną, która dosłownie powala swoim pięknem na kolana ile kroć spojrzy w moją stronę. Zdaje mi się, że przez nią przestałem czuć już cokolwiek do Perrie. Właśnie.. Perrie... To jest zupełnie inna osoba niż Mia. Jeszcze jakieś dwa miesiące byłem gotów być z nią do końca swoich dni. Ale gdy się dowiedziałem, że nasz związek został ustawiony tylko po to by zapewnić rozgłos dla Little Mix... załamałem się. Owszem zapewniała mnie, że i tak ona mnie kocha. Nie darzę już jej takim zaufaniem i bezgraniczną miłością jak kiedyś. Teraz stała się wielką celebrytką, nie ma ciągle czasu. Wywiady, koncerty... a kiedy się już w końcu widzimy to stale muszę jej wysłuchiwać jaka to ona jest wspaniała, jak ją wszyscy kochają... Zmieniła się nie do poznania. Ponadto widziałem jak ile razy kłóciła się z Eleanor, bo podobno Perrie częściej przebywała u boku Louisa niż ze mną. Moja miłość do niej wygasa z każdym dniem. Co jak co ale nie tylko u mnie ostatnio, źle się dzieje w związku. Liam z Danielle ostatnio strasznie oddalają się od siebie. Jak już coś to widzą się jeden albo dwa razy w miesiącu. Na prawdę nie mam zielonego pojęcia co się dzieje. Wiem jedno będę musiał skończyć z Perrie raz na zawsze. Z przemyśleń wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu. Sięgnąłem ręką do tylnej kieszeni i wyciągnąłem swojego BlackBerry. Nie sprawdzając kto próbuje się ze mną połączyć bez wahania nacisnąłem zieloną słuchawkę. Po drugiej stronie odezwał się kobiecy głos. Perrie.
P: Hej misiu pysiu. Mam nadzieję, że Cię nie obudziłam.
Z: Nie. Ja..
P: To dobrze. Zaraz będę u Ciebie.
Z: Perrie musimy poważnie pogadać.
P: Tak? Właśnie w tej samej sprawie się wybrałam. Dobra za około 5 minut będę. To do zaraz. Buziaki- rozłączyła się. Ciekawe o czym to ona chciała ze mną porozmawiać. Zresztą nie ważne, i tak się za moment wszystkiego dowiem. Schowałem komórkę do kieszeni i zszedłem na dół.
MR: Coś długo ci to.. hej czy ty użyłeś moich perfum? - zapytała ze śmiechem
Z: To aż tak czuć?
MR: Caluuśki pachniesz wanilią. Mia lubić. - poruszyła śmiesznie brwiami.
Z: Co ja na to poradzę. Uwielbiam ten zapach.
MR: Ściągasz... ja pierwsza się w nim zakochałam. - klepnęła mnie ramię
Z: Pff... - tak prychnąłem, że oplułem niechcący Mię. Dziewczyna jedynie co zrobiła to chwyciła za dół 'mojej' koszulki i zaczęła się nią wycierać. Co jak co ale jej nawyki pod tym względem nic się nie zmieniły. Zawsze jak się ubrudziła czymś to wycierała o moją koszulkę. Zawsze... - Ej no weź przestań.
MR: Nie narzekaj i tak to mój podkoszulek więc na niczym nie tracisz. - skinąłem głową przytakując jej.
Z: Dobra ja już zmykam. Dzięki za śniadanko i koszulkę potem Ci oddam.
MR: Nie ma sprawy to była czysta przyjemność. - uśmiechnęła się w cudowny sposób, którego nawet nie potrafiłbym opisać. - A koszulkę sobie zatrzymaj.
Z: Kochana jesteś. -  powiedziałem wręcz szeptając a następnie musnąłem jej policzek swoimi wargami. Dziewczyna się zarumieniła i popchnęła mnie w kierunku drzwi. - Tak tak wiem , do potem .
MR: Pa.- zmierzwiła moje włosy i zamknęła drzwi za sobą.
Gdy tylko znalazłem się na ganku, od razu zostałem otoczony przez bardzo dużą ilość fanek. Pytały u kogo byłem, dlaczego tam spałem itp. Na żadne z tych pytań nie odpowiedziałem tylko robiłem sobie z nimi zdjęcia tak jak zwykle chciały, śmiesznie to musiało wyglądać bo z każdym zdjęciem robiłem krok w stronę swojego domu. Kiedy byłem już w połowie drogi, odwróciłem się jeszcze raz w kierunku okna Mii. Stała tam i się uśmiechała. Fanki to widocznie dostrzegły bo zaczęły pstrykać dla niej zdjęcia. Gdy tylko Mia to zobaczyła, zniknęła niczym ninja. Zaśmiałem się i brałem od dziewczyn kartki na których były ich nicki do TT. W pewnym momencie zamiast ich krzyków i wisków usłyszałem głos Liama. Odwróciłem się za siebie i ujrzałem jego we własnej osobie.
Z: Stary jak dobrze Ciebie widzieć.
L: Ciebie tee.. Zayn czemu jebiesz wanilią? - przybiliśmy piątkę.
Z: Powiem Ci w domu.
L: Okej. Co tutaj się stało? - pokazał palcem na ulicę i słup gdzie zasłaniały go samochody i pełno ludzi który okrążyli ich dookoła. Najśmieszniejsze że ten słup stał tuż przed moim domem.
Z: Zaraz się dowiemy.
Niestety nim tylko to wypowiedziałem podbiegła do mnie jakaś reporterka z kamerzystą i mikrofonem w dłoni. Chciała już zadać jakieś pytanie ale zrobiłem to pierwszy.
Z: Może mi pani powiedzieć co tu do cholery się stało? I dlaczego tylu ludzi łącznie z policją i pogotowiem  stoją pod moim domem?
Reporterka: To pan nic w nocy nie słyszał? Pijany kierowca uderzył w słup i poniósł śmierć na miejscu.
Z: Przykre. Kiedy zniknie stąd ten cały tłum, nie można nawet spokojnie do domu przejść. - wokół nas pojawiło się więcej reporterów i ponadto otaczały nas fanki i ludzie z okolicy.. Nikt jednak nie odpowiedział na moje pytanie, natomiast zadawali mi swoje... " Zayn mieszkasz w domu obok? " , " Dlaczego nie spałeś u siebie w rodzinnym domu?". Takich pytań było mnóstwo . Wszyscy pytali również kim jest dziewczyna, która stała w oknie, czy to moja nowa miłość, czy to koniec z Perrie. Nie chciałem udzielać odpowiedzi tak jak oni nie powiedzieli mi kiedy stąd wszyscy znikną., ponadto nie miałem zamiaru narażać Mii. Próbowałem iść do siebie do domu łapiąc Liama za rękaw lecz nikt nie chciał nas przepuścić i każdy tarasował nam drogę. Już miałem kląć na tych wszystkich dziennikarzy i fanki gdy nagle rozległ się klakson samochodu.Wszyscy na chwile ucichli lecz po chwili znowu rozpętała się burza pytań. W pewnej chwili Liam krzyknął mi do ucha, że Perrie idzie w naszym kierunku. Odwróciłem się i wpatrywałem jak próbuje się przedrzeć przez te tłumy. W końcu gdy znalazła się obok nas ktoś popchnął ją i dziewczyna upuściła swój telefon. Schyliłem się by go podnieść bo Perrie była zajęta wykrzykiwaniem na Directionerki, że nie mają żadnego szacunku dla jej osoby, że w końcu jest moją dziewczyną i powinny już dawno się z tym pogodzić. - Już niedługo Perrie to wszystko się skończy. - pomyślałem. Chwyciłem jej telefon i chciałem już jej oddać gdy zobaczyłem na jej tapecie jak całuje się z jakimś kolesiem.
Z: CO TO KURWA JEST ? - krzyknąłem wymachując telefonem przed jej twarzą. Dziewczyna zrobiła się czerwona a wokół nas pojawiło się jeszcze więcej mikrofonów.
P: Zayn, skarbie.. proszę Cię.. nie tutaj. Chodź, porozmawiajmy w spokojnym miejscu.
Z: Nie skarbuj mi teraz! Tłumacz się tutaj. Przy wszystkich. - Zebrały się dla niej łzy w oczach lecz żadna nie spłynęła po jej zaróżowionych policzkach, po chwili przełamała ciszę która wówczas nastała..
P: Boże nie wiem od czego zacząć... - jęknęła.
L: To może ja powiem za nią. - wtrącił się Liam. - Gdy tylko wyjechałeś z Londynu, Perrie poszła do siebie a po chwili wyleciała całkiem inaczej ubrana, tak wystrojona bardziej.. i  szybko wsiadła do samochodu. Myślałem, że czegoś zapomniałeś i pojechała Ci to oddać albo umówiła się z jakąś koleżanką czy coś. Około godziny potem, poszedłem z Niallem do baru, bo głodomorro był spragniony zabawy i przygód.. W środku spotkaliśmy Perrie obściskującą się właśnie z tym frajerem ze zdjęcia. Wyciągnąłem telefon i zacząłem to nagrywać, żeby ci potem pokazać jaką dziw.. znaczy jaką dziewczynę sobie znalazłeś. Gdy ją zaczepiliśmy i spytaliśmy co jest grane ta uciekła przed lokal. Niall ją dogonił i z powrotem przyprowadził do mnie. Wydarłem się na nią, że jak ona może Ciebie zdradzać. Ta się tylko zaśmi..-
Z: Dosyć! Nie chcę więcej o tym słyszeć co się tam stało. Powiem Ci tylko jedno - zwróciłem się do Perrie. - Nawet się cieszę, że to wszystko tak się potoczyło. - Dziewczyna spojrzała na mnie lekko zszokowana. - Jesteś z nim?
P: Ja...
Z: JESTEŚ Z NIM CZY NIE?
P: Tak. - spuściła głowę w dół.
Z: Może nawet i dobrze. A teraz Wam coś powiem, pewnie mój menager mnie zabije, ale mam już tego dość.- Chwyciłem jeden z mikrofonów i skierowałem się w kierunku jednej  z kamer. - Mój związek z Perrie był ustawiony.. byliśmy tylko ze sobą by zapewnić rozgłos dla Little Mix.. - Dziewczyna dotknęła mojego ramienia.
P: Zayn  nie rób tego proszę.
Z: Nie Perrie. Oni muszą wiedzieć. Nie chcę już nikogo okłamywać. A co do ciebie..Kochałem Cię. - Dziewczyna się uśmiechnęła. - Kochałem tą starą Perrie z którą mogłem szczerze i otwarcie porozmawiać o dosłownie na każdy temat, spędzać czas tylko we dwoje w zacisznym miejscu. Potem gdy się tylko dowiedziałem, że nasz związek jest ustawką.. moja miłość do ciebie wypalała się z każdym dniem. Ty zapewniałaś mnie, że mimo wszystko Ci na mnie zależy i że mnie kochasz. Teraz dopiero przejrzałem na oczy i uświadomiłem sobie że nigdy tak nie było. Tylko ja się zakochałem, a ty chciałaś wyłącznie marnego rozgłosu. - rzuciłem mikrofonem o ziemię i chwyciłem Liama za ramię. - Po za tym tak się dobrze składa, że ja się też w kimś  zakochałem.
P: Ale jak to? Nie, Zayn błagam Cię to nie może się tak skończyć. Zacznijmy od nowa.
Z: Nie ma mowy. To już jest koniec. Pogódź się z tym. - rzuciłem te ostatnie słowa z kompletną bezinteresownością w głosie.  Wprawdzie pozostał mi jeszcze jakiś sentyment, jakieś lekkie przywiązanie do niej.. ale chce zacząć żyć od nowa. Bez niej. Tak będzie lepiej.
Z: A teraz zejść mi z drogi. Usuńcie się stąd wszyscy. - Krzyknąłem zaciskając jedną pięść, bo druga moja ręka była zajęta trzymaniem Liam'a za rękaw.  Na moje słowa wszyscy zrobili nam drogę w kierunku mojego domu. W jednej chwili pomyślałem "dlaczego nie zrobiłem tego wcześniej?" ale ta myśl zniknęła tak szybko jak tylko się pojawiła. Ruszyłem w kierunku drzwi dalej ciągnąc za sobą Liam'a. Gdy stanęliśmy już na werandzie, wyciągnąłem klucze i wsadziłem je do zamka. Chwilę potem byliśmy już w drodze do mojego pokoju. Kiedy tylko rzuciłem się od wejścia na łóżko usłyszałem :
L: Stary.. podziwiam Cię, że się w końcu przełamałeś i z nią skończyłeś.
Z: Tak wyszło. Ale poczułem taką jakąś ulgę.
L: Media nie dadzą teraz ci spokoju.
Z: Wyjebane mam w nich. Ja już swoje powiedziałem.
L: No sumie.- uśmiechnął się i pociągnął nosem . - Czemu wali od ciebie wanilią?
Z:  Po pierwsze nie wali tylko pięknie pachnie, a po drugie to perfumy Mii.
L: Dziewczyna chyba nie ma w ogóle węchu.
Z: Nie znasz się. Ja na przykład uwielbiam ten zapach.
L: Dobra.. Opowiadaj! - usiadł obok mnie i nadstawił uszu.
Z: Ale niby o czym?- zapytałem z uśmiechem i lekką domieszką zaciekawienia.
L: No o niej i o Tobie..
Z:  No więc... Podoba mi się i to strasznie..
L: Ale weź opowiadaj od początku jak to było. -wciął mi się w słowa. Więc na jego życzenie opowiedziałem dokładnie wszystko od początku. Co raz na niego spoglądałem i widziałem radość w jego oczach. Opowiadałem mu dosłownie o każdym szczególe, każdym jej geście, o wszystkich rozmowach jakie dotąd miały miejsce.. Na wzmiance o jej wujku Liam zaczął główkować i powiedział, że śmiałby się gdyby jej tajemniczym wujkiem " mordercą" był Dwayne "The Rock" Johnson, lecz gdy zobaczył moją wystraszoną minę powiedział tylko, że żartował. Nie zbyt było mi do śmiechu ale zdecydowałem się opowiadać dalej. Gdy już skończyłem Liam podsumował:
L: Stwierdzam, że strasznie fajna dziewczyna z niej. Widzisz Zayn... szukałeś tak zawzięcie miłości swojego życia, którą na pewno nie była Perrie.. a tu się okazuje, że nie musiałeś jej tak naprawdę poszukiwać , że znasz ją od dziecka. Cieszę się Twoim szczęściem i życzę żeby się kiedy Wam tam udało, ale najpierw muszę ją osobiście poznać.
Z: O to bardzo dobrze się składa, bo powiedziałem jej, że wpadniemy. Tylko wezmę najpierw prysznic i się przebiorę. - wstałem z łóżka i po drodze na dół do łazienki zgarnąłem czyste bokserki i ciuchy...

* Oczami Mii *
Tuż po tym gdy tylko Zayn opuścił mój dom postanowiłam wziąć się do sprzątania. Lecz chciałam jeszcze na niego popatrzeć. Gdy weszłam tylko do pokoju, poleciałam do okna i szukałam wzrokiem Zayna. Nie trudno było go znaleźć, bo był w takim jakby kółku zrobionym przez fanki, które dosłownie otoczyły go z każdej  możliwej strony. W jednej chwili chłopak odwrócił się w kierunku mojego okna i się uśmiechnął. Na prawdę zrobiło mi się ciepło na sercu, ale to nie trwało wiecznie. Razem z Zaynem odwróciły się też " jego dziewczyny" i zaczęły pstrykać mi zdjęcia. Gdy tylko to dostrzegłam, postanowiłam udać się do łazienki w celu wyprania koszulki chłopaka. Po niecałych 15 minutach była bez żadnej plamki. Wycisnęłam ją, żeby z niej nie ciekło i poszłam na dół, żeby ją rozwiesić na " suszarce" w ogrodzie.  Gdy tylko znalazłam się na schodach usłyszałam, że TV jest włączone. Czyżby mama już wróciła? Z zimną i mokrą koszulką w ręce wkroczyłam do salonu.
MR: Czeeeść Mamusiek jak zaku.. A ty to kurwa kto?! - zapytałam zbulwersowana gdy okazało się, że  to nie mama siedziała tylko jakiś kompletnie nieznajomy mi facet.
Koleś: Cześć. Twoja mama mnie tu wpuściła i sama jeszcze poszła do sąsiadki. Wow. Jestem pod wrażeniem.. Nie kłamała kiedy mówiła że jesteś piękna. - zaniepokojona podeszłam bliżej kanapy na której siedział nieznajomy.
MR: Boże... Kolejna próba zeswatania mnie z jakimś przychlastem.- pomyślałam. Moja mama od chwili mojego rozstania z Dymitrem proponowała mi żebym pospotykała się z jakimiś chłopakami... Zawsze  nie kończyło się to sukcesem. Po pierwsze : ciągle było mi tęskno do Dymitra, a po drugie wujek. To nie miało sensu. Nie raz dosłownie jak szłyśmy po centrum handlowym czy zwykłą prostą ulicą, to ta widząc jakiegoś obleśnego albo młodego szczyla mówiła : "Kochanie, pora się pozbierać po  tamtym nieudanym związku. Masz oto tutaj jego godnego zastępcę, więc idź i zagadaj z nim a ja pójdę sobie gdzieś sama pochodzić. Jak już skończycie się zapoznawać to zadzwoń przyjadę po ciebie. " Tak.. Moje mama miała czasami jakieś mega dziwne odpały ale mimo wszystko Kocham ją. - Posłuchaj mnie... - urwałam bo koleś naprzeciwko mnie wstał z kanapy i położył palec na moich ustach z wyraźnym znakiem żebym zamilkła. Przysięgam jeżeli on zacznie mnie dotykać będzie tego nieźle żałował.
K: Ciciciiii! Mam na imię Michael i słyszałem, że poszukujesz faceta. Przyszedłem się z Tobą zapoznać bo spotkałem Twoją mamę w kawiarni i mi pomogła... nie ważne z czym . Ważne jest to, że możesz należeć do mnie. - jego ręce powędrowały mi pod bluzkę i jeździły po moich plecach.

* Oczami Zayn'a *Wyszliśmy z Liamem z domu po drodze mijając panią Natalie rozmawiającą przy kawie z moją mamą w kuchni.. W krótkiej drodze do jej domu nie odezwaliśmy się do siebie słowem. Byłem tak szczęśliwy, że w końcu komuś przedstawię Mię i cieszyłem się, że tą osobą jest właśnie Liam.
Z: Mówi Ci ona jest.. - Nie pukałem ani nie dzwoniłem do drzwi bo widziałem, że niecałe 5 minut temu wychodziła ze swojego pokoju, więc weszliśmy od razu  do korytarza i pierwsze co do nas dotarło to męski krzyk. Nie wiedzieliśmy o co chodzi więc podeszliśmy bliżej do salonu...

* Oczami Mii * 
Gdy ten obślizgły parchaty koleś, wsadził mi ręce pod bluzkę, wiedziałam, że muszę wkroczyć do akcji. Podniosłam kolano i z całej siły uderzyłam nim w krocze napastnika. Koleś gdy tylko to poczuł, zawył jak wilk do księżyca. ''Fuck yeah! '' - pomyślałam. Punkt dla mnie. Jakże było moje wielkie zdziwienie kiedy ten przychlast podniósł się do pionu i na początku stanął nie pewnie, lecz po chwili ruszył w moją stronę. Wyciągnął jedną z rąk ku mnie lecz ja byłam szybsza i chwyciłam go za nadgarstek i okręciłam się o 180 stopni, jego ręka przeszła przez moje ramię, sprawiając, że stałam do niego tyłem i że mało co jej mu nie wykręciłam. Miałam już dokonać przerzutu jak to się robi w prawdziwych walkach czyli, że za tą rękę miałam go tak pociągnąć, że przeleciałby nade mną i spadł na plecy, gdy usłyszałam jego krzyki. Błagał, żebym tego nie robiła. Puściłam go.  - I żebym Cię tu więcej nie widziała. Jak widzisz nie szukam chłopaka. Żegnam. Tam są drzwi. -odwróciłam się podążając wzrokiem za nieznajomym, który w ekspresowym tempie pomachał swoją rękę by sprawdzić czy wszystko z nią w porządku, wyprostował się i udał się w stronę wyjścia mamrocząc pod nosem jakieś przekleństwa. Miałam już mu odpowiedzieć ale zobaczyłam, że w korytarzu stoi Zayn z jakimś kolegą, najprawdopodobniej z tym Liamem z zespołu. Ich  miny wyrażały szok. Dosłownie. Buzie mieli szeroko otwarte, ale gdy spostrzegli się, że na nich patrze Zayn powiedział lekko słyszalnym głosem " Boska " . Obleśny typ którego, właśnie rzecz biorąc pobiłam minął ich i trzasnął drzwiami.
Z: Co to było?  - spytał niemalże krzycząc i nadal mając buzie otwartą.
MR: Yy no zupełnie nieznajomy koleś wparował do mojego mieszkania, ponoć moja matka go wpuściła... Ona na siłę próbuje znaleźć  mi faceta. To jest denerwujące. Koleś bezprawnie zaczął mnie obmacywać. Więc co niby miałam robić? Stać i się mu dać?
Z: To było GENIALNE, co nie Liam?
L: Jak widać szczęka mi opadła.
Z&L: Skąd ty umiesz się bić? - zapytali równocześnie.
MR: Mój wujek uczył mnie samoobrony. Potem będąc w związku z Dymitrem, zaczęłam z nim ćwiczyć. I tak jakoś samo wyszło. Dawno nie ćwiczyłam i trochę się zmęczyłam..
Z: Od dzisiaj nie będę mówił, że kobiety to słaba płeć. - powiedział z półuśmiechem na twarzy. Kolega, stał obok niego i szturchnął go łokciem w bok, aż Zayn odskoczył. Lecz po chwili się odezwał. - A no tak.. bym zapomniał. To jest Liam. Liam poznaj Mię. - podeszłam do nich i uścisnęłam rękę chłopakowi. Po dosyć krótkim zapoznaniu się z kolegą Zayna, stwierdzam, że jest bardzo porządnym facetem, ma poukładane w głowie i jest strasznie zabawny. Po rozmowie wzięliśmy się do obejrzenia jakiegoś horroru. Gdy tylko wsadziłam płytkę do DVD, do domu weszła Eff. Poszła zostawić zakupy u siebie w pokoju i wróciła do nas. Przywitała się z chłopakami i poprosiła Liama, żeby poszedł z nią zrobić coś do jedzenia. Chłopak bez żadnego sprzeciwu, od razu się poderwał z kanapy i oboje zniknęli z salonu. Ja usiadłam obok Zayna, a ten zamiast cokolwiek powiedzieć pocałował mnie w policzek.
MR: Za co tym razem?
Z: Za darmo. - pustą przestrzeń salonu wypełnił mój śmiech. - Oglądałaś wiadomości?
MR: Po co niby?
Z: Daj mi pilot, pokaże Ci coś a wszystko zrozumiesz. - wyrwał mi z ręki pilota i przełączył na kanał z wiadomościami.  Po chwili na ekranie zobaczyłam Zayna, jakąś blondynkę, w tle Liama i pełno dziewczyn wokoło. - Z chęcią sobie to obejrzę z perspektywy osób trzecich. - Po zakończeniu wyświetlanego filmiku zrozumiałam, że to była ta cała Perrie. Odniosłam dziwne uczucie.. Taką jakby ulgę, że z nią skończył skoro tak sprawy wyglądały.
Z: Czuję się wolny i jest mi zajebiście!
MR: Cieszę się, że jesteś szczęśliwy. - uśmiech pojawił się na mojej mordce. Chłopak go odwzajemnił.
Z: Wiesz co? Będę jeszcze bardziej szczęśliwy kiedy zrobię to.. - Chłopak odwrócił się twarzą do mnie i zaczął ją przybliżać ku mojej. On chciał mnie pocałować? On mnie? Nie dowierzałam, ale zamknęłam oczy... czułam już jego oddech na swojej twarzy, gdy nagle poczułam łaskotanie po żebrach. Otworzyłam paczadełki i spostrzegłam, że Zayn znęca się nade mną poprzez gilgotki. Zaczęłam się wyrywać, aż w końcu tak się szarpnęłam, w efekcie czego wylądowałam na podłodze. Chłopak spadł na mnie i nie przestawał mnie gilgotać. Chichrałam się jak nigdy dotąd.
MR: Zayn! Przestań. Bo dostaniesz!
Z: Buziaka? Bardzo chętnie. - przestał gilgotki i wystawił się do pocałunku. Ja w tym samym czasie uwolniłam rękę spod jego ciała i lekko przybiłam mu plaskacza. Chłopak zaczął się śmiać  wniebogłosy. - Jak ja uwielbiam się z Tobą drażnić. Tego mi brakowało przez te wszystkie lata. - podniósł się i podał mi rękę. - Jesteś najlepszą przyjaciółką. - obdarował mnie przytulaskiem.
MR: To samo mogę powiedzieć o Tobie.- odezwałam się.
E: Uhuhu jak zwykle trafiam nie w porę. - usłyszałam Effy. Odwróciłam się w jej stronę a ta stała z całą tacką żarcia a za nią szedł Liam z drinkami. Odpowiedziałam jej tylko karcącym spojrzeniem. Usiedliśmy na kanapę w kolejności od lewej: Effy, Liam, ja i Zayn.Odpaliłam film " Koszmar z Ulicy Wiązów: Freddy vs Jason", a następnie wzięłam do ręki drinka oraz miseczkę z chipsami i wtuliłam się w Zayna. O dziwo nie stawiał oporu i sam przytulił mnie mocniej. Przed nami leżała pufa i chłopak położył na niej swoje nogi. Robiąc tak, żeby było mi jak najwygodniej położyłam swoje na jego. Zayn się tylko zaśmiał i powiedział :
Z: Nie za wygodnie panience?
MR: Troche masz kościste te nogi ale nie będę narzekać. - wyszczerzyłam się do niego.
E: Ykhym! Możecie być cicho? Zaczyna się. - na te słowa spojrzeliśmy z Zaynem na siebie i równocześnie położyliśmy sobie palce na ustach w geście " bądź cicho" i uśmiechnęliśmy się do siebie. Na prawdę było fajnie widzieć go w takim świetnym humorze. Wróciłam do danej pozycji ,wtulonej do osoby Zayna i sączyłam drinka...

     Od chwili oglądnięcia filmu chłopcy zanieśli nas do mojego pokoju. Mało nie poszczałam się ze śmiechu kiedy Liam z Eff wpadli w dziurę na tych przeklętych schodach. Wyglądało to przekomicznie. Lecz szybko się jakoś pozbierali i Eff znowu wylądowała u niego na rękach. Zayn otworzył moją sypialnie jedną ręką i rzucił mnie na łóżko, po krótszej chwili to samo zrobił Liam z Eff, w efekcie czego dziewczyna wpadła nieumyślnie na mnie. Nie muszę chyba mówić, że w ten sposób zdobyłam parę siniaków do kolekcji. Ogólnie cały dzień w ich towarzystwie minął pomyślnie. Leżeliśmy we czwórkę na moim dwuosobowym łóżku i gadaliśmy dosłownie o wszystkim. W pewnym momencie Zayn szepnął mi do ucha, żebym spojrzała dyskretnie na Eff i Liama. Byli doszczętnie wpatrzeni w siebie i pochłonięci rozmową na jakiś obcy nam temat. Chwyciłam go za rękę i zaciągnęłam do łazienki , bo przy okazji chciałam się załatwić.
MR: Jak myślisz coś się szykuje? - spytałam z wielkim bananem na twarzy..
Z: Chyba tylko koleżeństwo bo Liam ma Danielle, ale wypytam go dzisiaj jeszcze i ci napisze.
MR: Będę czekać. - uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam to.
Z: Jutro rano wyjeżdżamy... - posmutniał od razu. Nie ukrywałam, ze mi z tego powodu tez było nie do śmiechu.
MR: Dlaczego? Kiedy wrócicie? Bo wiesz... ja w tym tygodniu mam urodziny i myślałam, ze będziecie razem z nami..
Z: Pracujemy z chłopakami nad nowa płytą. Nie wiem kiedy wracamy... zawsze coś może wyskoczyć. Wiem, ze masz te urodziny, ale przykro mi.. nie wyrobimy się. Wynagrodzę Ci to tylko jak wrócę. - na ostatnie słowa lekko się uśmiechnęłam.Chłopcy siedzieli u nas aż do godziny 22, lecz wszystko co dobre, szybko się kończy..

Wyszłam akurat z łazienki, rozczesując palcami  w międzyczasie mokre włosy. Byłam przebrana już w moje "piżamki" czyli króciutkie spodenki i koszulkę z kotkiem. Podeszłam do mojej ukochanej ogromnej szafy z lustrem i zaczęłam po prostu się wygłupiać, robić jakieś głupie miny, dziwne pozy aż do czasu gdy usłyszałam dźwięk przychodzącego sms'a. Obróciłam się na pięcie i podeszłam do łóżka gdzie leżał mój "złomek". Wzięłam go do ręki i ujrzałam na ekranie " Zayn przesyła wiadomość".. uśmiech na mojej twarzy pojawił się sam z siebie. Bez chwili zastanowienia kliknęłam "odczytaj" i po chwili moim oczom ukazała się treść :
Z: No cześć :D Miałem Ci napisać jak pogadam z Liamem. A więc, on powiedział " owszem jest atrakcyjną dziewczyną, ale nie wolno mi zapominać o Danielle. Myślę, że z Effy byłaby świetna przyjaciółka bo jak widziałeś tematów nam nie brakowało". A Ty gadałaś z nią ?- Widząc ostatnie zdanie a raczej pytanie przypomniałam sobie, że miałam pogadać z Eff. Cholera jasna...
MR: Właśnie przed chwilą brałam kąpiel, więc zaraz pójdę i z nią porozmawiam ;D. W sumie o zeswataniu ich możemy dopiero pomyśleć jak Liam już nie będzie z Dan, czego oczywiście im nie życzę. Ale wiesz.. nie ma czego planować.. Co będzie to będzie :D. - Kiedy kończyłam pisać sms'a moje nogi poniosły mnie do kuchni po coś na ząb, żeby nam się przyjemniej z Eff gadało. Wzięłam tacę i postawiłam na niej dwie szklanki i dużą czekoladę Milkę z toffi i orzechami w środku. Wlałam " Kaktusa" i podreptałam z żarełkiem do pokoju mojej przyjaciółki. Gdy tylko weszłam Eff przywitała mnie z uśmiechem na twarzy i spokojnym głosem powiedziała:
E: Uff. Normalnie czytasz mi w myślach bo miałam ochotę na czekoladę i na coś do picia.
MR: Mi  też jakoś naszła ochota na to. - upiłam łyk soku i rozpieczętowywałam czekoladę gdy poraz kolejny usłyszałam dźwięk sms'a.
E: Z kim Ty tak namiętnie piszesz? - spytała i w jednej chwili wzięła mój telefon do ręki. - No proszę..Zayn - uśmiech zagościł na jej słodkiej buzi.
MR: Ej oddawaj.
E: Masz coś do ukrycia przede mną?
MR: No coś Ty. Zayn mi tylko pisał o.. - i w tej chwili miałam pustkę w głowie. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nie chciałam, żeby nasz niecny plan wyszedł na jaw.
E: O czym? - spytała z domieszką ciekawości co raz spoglądając na mnie i na telefon. Wiedziałam, że jeżeli czegoś szybko nie wymyślę to ona odczyta treść.
MR: No że tak bardzo nie chce mu się wyjeżdżać, że chciałby zostać tutaj i pobyć w naszym towarzystwie.
E: No trochę szkoda, że wyjeżdża, razem z Liamem. Polubiłam ich. - posmutniała i oddała mi telefon.  Ja spragniona treści od razu kliknęłam na "odczytaj" .
Z: Masz rację. Lepiej teraz nic nie planować bo można któregoś z ich trójki zranić i to bardzo mocno... A tak wgl to fajna piżamka :D:D . - nie wiem czemu ale zaczęłam się śmiać. Effy spoglądnęła na mnie z pytającym wzrokiem.
MR: Nic nic.. haha. Czekaj tylko mu odpiszę. - " Podglądacz. Brak mi słów na Ciebie. :D" Nacisnęłam wyślij i odłożyłam telefon obok siebie na poduszkę. - Szkoda, że nie będą z nami w moje urodziny.. Nie wiem jak Ty, ale poczułam normalnie jakbym znała Liama całe życie. Strasznie sympatyczny z niego koleś.
E: Fakt. - uśmiechnęła się widocznie sama do siebie bo nie patrzyła na mnie tylko na kawałki czekolady. - Bardzo miły, przystojny, zabawny i można z nim pogadać dosłownie o wszystkim mimo że dopiero go dzisiaj poznałam.
MR: Podoba Ci się? - poruszyłam znacząco brwiami widząc, że dziewczyna akurat zerknęła na mnie.
E: Nieee.. Po prostu mówię Ci, że wyczuwam w nim dobrego przyjaciela. - Wyszczerzyłam się i mruknęłam " yhym" . - Ja znam ten wzrok! Co ty znowu już knujesz?! - spytała lekko oburzona.
MR: A co mam robić? Po prostu spytałam czy Ci się podoba. - Kolejny sms. " Nie jestem podglączem. Przypadkiem usiadłem na parapecie i patrzyłem sobie przez okno :D. Dobra ja lecę spać. Dobranoc i do szybkiego zobaczenia, mam nadzieję :) ;* " E: Wiesz co? Najadłam się i napiłam teraz idę umyć zęby i zmykam spać bo jakoś mi się zachciało.
MR: Serio? Dobra to jak chcesz. Ale czekoladę zabieram dla siebie.
E: To wezmę sobie jeszcze kawałek. Tak na spokojny sen. - uśmiechnęła się w dziwny sposób i wzięła się do łamania czekolady.
MR: KURWA! Kawałek? Wzięłaś cztery!
E: A ty masz jeszcze dwa więc nie kwękaj. - przytuliła mnie.
MR: Odpłacę się jeszcze zobaczysz.. Dobranoc. - ucałowałam ją w policzek i pobiegłam do siebie. Rzuciłam się na łóżko i opatuliłam się kołdrą, w jednej ręce nadal ściskając telefon. Kiedy już wygodnie leżałam odpisałam dla Zayna " Też mam nadzieję, że do szybkiego! Najbardziej mi szkoda, że nie spędzisz ze mną urodzin.. Dobranoc PODGLĄDACZU ;* :) " i odłożyłam telefon na poduszkę. Niedługo po tym zasnęłam tak szybko jak ręką odjął.

* 4 dni później. DZIEŃ URODZIN * 

- Mia wstawaj! Miaa! Słyszysz mnie? - Dobiegał do mnie czyjś głos. Pół przytomna otworzyłam jedno oko i ujrzałam Effy.
MR: Czego się drżysz? Pali się czy co?
E: Wszystkiego Najlepszego durniu Ty mój! - poczułam jej usta na swoich policzkach i mocne przytulaski. - Wstawaj jeść śniadanie i odpakowywać prezenty!
MR: Prezenty?! - momentalnie wstałam z łóżka i zamierzałam już zbiec na dół ale Eff zatarasowała mi drogę.
E: Najpierw idź się ogarnąć.

Nigdy tak szybko się nie ogarnęłam... w niecałe 7 minut stałam już gotowa jak do wyjścia. Zbiegłam na dół niczym małe dziecko gdy się dowiedziało, że czekają na niego prezenty pod choinką. Gdy tylko przekroczyłam próg kuchni moim oczom ukazała się uśmiechnięta od ucha do ucha, mama stojąca z tortem. Na mój widok zaczęła głośno śpiewać " Sto lat" i po chwili dołączyła się do niej Effy. "Dzień rozpoczyna się pięknie "- pomyślałam.
M: Pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki. - zaproponowała mama.
MR: Mam Was moje kochane kobietki i niczego mi więcej już nie potrzeba. -  Po większej części to prawda. Lecz jednak nie do końca. Bardzo chciałam, żeby tata był teraz tutaj z nami. Ale wiadomo, że głupie życzenie nie przywróci zmarłego do życia. Zdmuchnęłam świeczki i mama wzięła się za krojenie tortu. W między czasie podeszła do mnie Effy z dość dużym pudełkiem.
MR: O mateńko co to?
E: Rozpakuj a się przekonasz.- Więcej nie trzeba było mi powtarzać. Zrywając papier ozdobny i otwierając wieko pudełka ujrzałam mnóstwo olejków do kąpieli, masażer, kilka bluzek oraz flakonik moich ulubionych waniliowych perfum.
MR: Jejku. Dziękuję. Wspaniały prezent. Masażer na pewno się przyda, jak i perfuma bo już moja mi się kończy. - rzuciłam się na szyję przyjaciółce. - Pewnie musiałaś się nieźle wykosztować. Aż głupio mi trochę to przyjmować..
E: Aj daj spokój. Przecież urodziny ma się raz do roku!
M: Dziewczyny, bierzcie tort. - wtrąciła się mamusia - jedzcie szybko i zaraz odpakujesz prezent ode mnie. Zasiadłyśmy do stołu i pożarłyśmy nasze kawałki w mgnieniu oka. Ciasto nie było kupne, mamunia się pofatygowała i sama zrobiła 'Pijaka '. Tak.. Co jak co ale ten tort był przepyszny.
M: No to teraz zamknij oczy i daj mi rękę. - żeby nie przedłużać zrobiłam o co mnie poprosiła.
MR: Gdzie mnie prowadzicie? Ej.. czy ty właśnie otworzyłaś drzwi frontowe? Gdzie my idziemy?! - chciałam już szarpnąć rękę i zobaczyć dokąd zmierzamy ale mama odrzekła.
M: Możesz otworzyć oczy.
MR: Ale my stoimy przed do... O MAMUNIU !! - i wtedy ujrzałam pięknego, czarnego Land Rovera. Mój wymarzony samochód. - Mamo kocham Cię! - mama tylko podała mi kluczyki i od razu pobiegłam go odpalić. Ten zapach nowego auta... ten dźwięk kiedy przekręcałam kluczyk w stacyjce. Bezcenne.. Zrobiłam rundkę po dzielnicy i wróciłam spowrotem na podjazd. Wysiadłam z samochodu i rzuciłam się na mamę niczym 5-letnia dziewczynka.
M: Złaź grubasie. Chcesz mnie połamać?
MR: Skądże znowu. Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję - całowałam ją po policzkach. - Zawsze chciałam go mieć! Jesteś najlepszą mamą na świecie. Dziękuję jeszcze raz.
M: No nie musisz dziękować. Widzieć taką radość na twojej twarzy.. było warto zainwestować w te cacuszko.
MR: Jesteś cudowna. - Przytuliłam ją jeszcze raz. - A gdzie Effy?
M: Poszła na górę po tym jak pojechałaś.
MR: Po co?
M: Idź i zapytaj. - wypuściłam mamę z uścisku i weszłam do domu. - EFFY? Gdzie jesteś?
E: U ciebie w pokoju. - usłyszałam cichy krzyk z góry. Wleciałam do pokoju jak oparzona. Widok jaki tam zastałam był nieco dziwny...
MR: Mogę spytać na jaką cholerę pakujesz wszystkie moje rzeczy do walizek? - Nim zdążyła mi odpowiedzieć odezwał się dzwonek do drzwi. - A tam kogo niesie? - wybiegłam z pokoju i w popłochu poleciałam otworzyć drzwi.
 - Wszystkiego Najlepszego! - usłyszałam głos Zayna. Stał z wielkim bukietem kwiatów.
MR: Zayniiiii! Co ty tutaj robisz? Przecież podobno mieliście nagrywać..
Z: Skończyliśmy już. Nie chciałem Ci nic mówić bo nie było by niespodzianki. - Zabrał kwiatki sobie z twarzy i wręczył mi je. Wielki bukiet czerwonych róż. Nigdy, ale to przenigdy nie dostałam takiego wielkiego bukietu.
MR: Nie trzeba było.. wchodź. - chłopak wszedł do korytarza a ja poszłam do kuchni po wazon. - Popatrz mamo co dostałam od Zayna.
Z: Dzień dobry. - wszedł za mną do kuchni i posłał dla mojej mamy jeden ze swoich uśmiechów.
M: Cześć, cześć.
E: Hej Zayn. - krzyknęła Effy wchodząc do pomieszczenia i siadając na jednym z krzeseł przy wyspie.
Z: I jak spakowane?
MR: Spakowane na co? Co wy już wymyśliliście?
M: Jedziecie z Effy do Londynu. Będziecie mieszkać z Zaynem i jego kolegami. Ja jutro wyjeżdżam do Polski bo dostałam pilne wezwanie.
MR: Co?!
Z: To co słyszałaś. Mieszkacie od dzisiaj z nami. -wyszczerzył się - Spakowałaś ją? - zwrócił się do Eff.
E: Oczywista sprawa. Wszystkie walizy stoją w jej pokoju.
Z: Dobra to ja lecę po nie, żeby zanieść je do samochodu, Ty Effy idź po swoje, a Ty Mia idź już do auta. Tam siedzi nasz ochroniarz Paul. No już już ruchy!  Chłopaki na nas czekają.
MR: Ale ja..
Z: Żadnego ale, tylko idź i wsiadaj. Effy chodź. - kiwnął do dziewczyny i udali się na górę.
MR: Ty o tym wszystkim wiedziałaś? - stałam zszokowana
M: Oczywiste. Chciał Ci zrobić niespodziankę chłopak więc nic nie mówiłam. Po za tym ja jutro wyjeżdżam więc się dobrze składa.
MR: Ale mamo.. Dasz sobie radę beze mnie?
M: Dam. Dzwoń do mnie tylko łobuziaro. - przytuliła mnie do siebie z całych sił. Stałyśmy tak przez chwilę lecz niedługo potem oderwała się. - Dobra koniec bo się zaraz tu rozryczę.
MR: Kiedy wrócisz tutaj spowrotem?
M: Za jakieś 3 tygodnie.
MR: Będę tęsknić.
M: Nie ty jedna.
Z: Mia ty jeszcze tutaj? Szybko wsiadaj do samochodu. - powiedział z wielkim bananem na twarzy  i kilkoma walizami w rękach. Po chwili do korytarza wszedł jakiś obcy facet.- To jest właśnie Paul. - rzekł lekko zdyszany. Mężczyzna podał mi rękę i uśmiechnął się do mnie szczerze.
P: Miło mi Ciebie poznać. Zayn dużo o Tobie opowiadał.
MR: Tak? Jestem ciekawa co. - spytałam z zaciekawieniem na twarzy spoglądając na Zayna.
Z: Same dobre rzeczy. - W między czasie Paul wziął się za wynoszenie moich walizek. Za nim człapała się ze swoimi bagażami Effy. Wyszliśmy za nimi na ganek. Gdy już wszystko zostało zapakowane do bagażnika nadszedł czas żeby się już rozstać z mamą. Nie chciałam jechać i nie chciałam żeby ona wracała do Polski. Ale skoro praca wzywa to nie ma przebacz.. bałam się o jedno, że coś może się jej stać a mnie wtedy nie będzie przy niej. Dobra Mia weź się w garść! Nie wolno Ci snuć czarnych scenariuszy! W jednej chwili na ganek weszła Eff.
E: Do zobaczenia ciociu. Przyjeżdżaj tutaj szybko. Ucałuj moich rodziców jak ich spotkasz. - Przytuliły się.
M: Na pewno to zrobię. Trzymaj się. - mama ucałowała ją w policzek i dziewczyna poszła wsiąść do samochodu. Następnie do mamy podszedł Zayn.
M: No chłopie.. opiekujcie się tam nimi. Ma nic a nic się im nie stać. Rozumiesz?
Z: Tak jest proszę pani. O wszystko zadbamy. - ucałował mamę w rękę i także poszedł do samochodu.
MR: Mamuś dbaj o siebie i gdyby cokolwiek się działo dzwoń do mnie o każdej porze!
M: Trochę się wykosztuję ale damy radę. Dbaj o siebie i nie rozrabiaj. - ucałowała mnie w czoło.
MR: A co z samochodem?
M: Będzie tu stał w garażu puki go nie zabierzesz.
P: My się tym zajmiemy. - krzyknął Paul zza kierownicy.
MR: W takim razie do zobaczenia. - przytuliłam ją po raz ostatni i wsiadłam do furgonetki na tylne siedzenie pomiędzy Zayna i Effy. Zapieliśmy pasy i po chwili samochód ruszył a moja mama stała dalej na ganku i do nas machała. Po chwili odjechaliśmy z piskiem opon.
Z: Szalony dzień czas zacząć.. - powiedział podekscytowany i uśmiechnięty od ucha do ucha...


Nareszcie jest 5!  Ale ja się za Wami stęskniłam... matko. Przepraszam za swoją długą nieobecność. Zawaliłam jednym słowem. Po pierwsze jak byłam gdzieś w połowie rozdziału.. po prostu zatrzymałam się.. nie wiedziałam kompletnie co miałam pisać. Potem pojawiły się ogniska, grille, imprezy na zakończenie wakacji.. ogólnie niektóre urywki pisałam będąc nawalona. Potem na początek roku szkolnego dostałam karę na kompa właśnie za imprezowanie i nie miałam jak dokończyć. Jedynym sposobem jakim wchodziłam na neta była moja koma. Niestety próbowałam dalej pisać z komórki ale po prostu nie wyświetlało mi tekstu.. Widziałam natomiast Wasze komentarze i z każdym dniem jak  wchodziłam bałam się, że będę miała większy opierdol od Was.. Serio. PRZEPRASZAM  Was bardzo bardzo mocno. Kara na kompa już mi się skończyła więc POWINNAM częściej tu przebywać. Dziękuję wszystkim osobom, które tak chętnie tu wchodzą i czytają :) Ta liczba odwiedzin bloga... Jesteście po prostu cudowne. Wasze komentarze potrafią podnieść człowieka na duchu i dają ochotę do dalszego pisania. Dziękuję za wszystkie komentarze po raz kolejny i liczę, że tym razem też mnie nie zawiedziecie :)) KOCHAM WAS ♥
Buziaki - Izzy xx