wtorek, 31 lipca 2012

Rozdział IV

W momencie kiedy wypowiedziałam te słowa poczułam przypływ gorąca i rozpłakałam się jeszcze bardziej. - Tak długo nie mogłam się z tym pogodzić, że odszedł. Nie płakałam od dnia pogrzebu.. starałam się być silna, być silna dla mamy, która wtedy najbardziej mnie potrzebowała.. A teraz nie mogę, coś w końcu we mnie pękło.. - Podniosłam głowę i spojrzałam na chłopaka. Siedział w szoku , przez chwilę nawet chciał coś powiedzieć, ale z jego ust wydobywał się tylko bełkot. Jedyne co mnie ucieszyło to to, że to właśnie on za mną przybiegł chociaż w ogóle tego nie chciałam, że to on teraz siedzi ze mną i najwidoczniej stara się mnie pocieszyć, że po prostu tu jest i tuli mnie jak najmocniej potrafi. Jeżeli kiedykolwiek stracę z nim kontakt... nie daruję sobie.. Męskie ramiona... tego mi najbardziej od jakiegoś czasu brakowało. Teraz czułam, że naprawdę jestem bezpieczna.
Z: Halo słyszysz mnie? Nie płacz już , zrób to dla mnie i nie płacz. Chcę widzieć Ciebie wiecznie uśmiechniętą bo powalasz na kolanach tym swoim smajlem, a kiedy płaczesz.. serce mi się kraja.. Proszę nie płacz już. - Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. - Właśnie o to mi chodzi. - Swój wzrok przeniosłam na niebo. Miało piękny odcień kiedy zachodziło słońce ale dzisiaj to przeszło samo siebie. Parę rys różowych, parę czerwonych, gdzieniegdzie przebłyski żółtego koloru...
Z: Mogę wiedzieć jak umarł? - Wstałam niemalże od razu kiedy usłyszałam to pytanie. Odeszłam kilka kroków dalej od ganku na którym siedział. Zaczęłam wpatrywać się w niebo po raz kolejny a do mojej głowy napływały myśli z tamtej okropnej nocy i straszliwego poranka... Wzięłam głęboki oddech i jeszcze przez chwilę milczałam ale w końcu żeby nie trzymać go w niepewności zaczęłam mówić..
MR:  Stało się to jakiś miesiąc po tym jak przyjechaliśmy do Polski. Tamtego dnia tata zadzwonił do mamy żeby nie czekać na niego z kolacją bo musi zostać w pracy do północy.. jakaś robota papierkowa mu została. Ja zjadłam posiłek i poszłam spać a mama postanowiła na niego poczekać. Blisko po drugiej w nocy obudził mnie krzyk... krzyk mamy. Wpadłam do ich sypialni i zobaczyłam jak moja mama dostaje ataku. Wezwałam pogotowie kompletnie przestraszona bo nie wiedziałam jeszcze co tak naprawdę się stało.. Czuwałam przy niej cały czas nie mając pojęcia gdzie był w tym czasie tata. Dopiero rano w szpitalu, kiedy odzyskała przytomność, płacząc jak małe dziecko wyznała, że zadzwonili do niej z policji, że mój tata nie żyje. Został zmiażdżony przez tira. Z tego co ustalili... zasnął za kierownicą. Podobno jego ciało było strasznie zmasakrowane i nie nadawało się nawet do identyfikacji, ale znaleźli dowód czy tam prawo jazdy... - starałam się utrzymywać spokojny ton głosu ale z każdym słowem coraz bardziej się załamywał. Wracając znów do tego samego widoku mamy i zamkniętej trumny ojca... znów się rozryczałam.. W tym momencie nie umiałam być silna. Poczułam jak Zayn przytulił mnie od tyłu.
Z: Tak mi przykro. -  wyczułam współczucie w jego głosie. Mój wzrok nadal był wlepiony w niebo pomimo, że łzy cisnęły mi się do oczu i same leciały.. jakby żyły własnym życiem. Ręką dotknęłam swoich policzków, który były strasznie rozpalone i mokre. Wyregulowałam oddech chociaż ocean łez nadal nie przestawał się wylewać. - Hej spójrz na mnie. - Chłopak obrócił mnie twarzą do swojej. Nie chciałam, żeby widział to co zapewne stało się z moim pięknym makijażem przez te cholerne łzy więc od razu zakryłam się dłońmi.
MR: A wiesz co jest najgorsze?
Z: Nie mam pojęcia.
MR: To że przed tym jak on wyjeżdżał do tej pieprzonej pracy pokłóciłam się z nim... wykrzyczałam mu w twarz, że jest najgorszym ojcem na całym świecie, jak bardzo go nienawidzę i że jest dla mnie nikim. A to wszystko tylko dlatego, że zabronił mi iść na głupią piżama-party do nowej sąsiadki. Wszystkie błędy jakie w życiu popełniłam... nie równają się z tym. Gdybym mogła tylko w jakiś sposób cofnąć się w czasie... Do niczego takiego by nie doszło. Nawet nie wiesz jak bardzo za nim tęsknie, jak to wszystko mi tutaj go przypomina...
Z: Mia, bardzo Ci współczuje.. nie mam pojęcia jak bardzo źle się czujesz bo nigdy nie przechodziłem czegoś aż tak tragicznego. Ale mam coś do powiedzenia. - w odpowiedzi mu tylko zaszlochałam. - Nie płacz już proszę Cię. Nie możesz się za to wszystko obwiniać. Mogę się założyć, że on doskonale wiedział, że działałaś pod wpływem emocji i w rzeczywistości był przekonany, że i tak go kochasz. Na pewno dostrzegł jak bardzo tego żałujesz , przypatrując się tobie z nieba. Nie płacz. Nie chciałby widzieć smutku na Twojej ślicznej buźce, nie mówiąc już o mnie. Proszę nie płacz. Nie masz też powodu do rozpaczy, że go niby nie ma. On jest tutaj..- poczułam, że dotknął mojej lewej strony klatki piersiowej- ...w twoim sercu.  - Słowa, które do mnie mówił dopiero do mnie docierały. Mówił o tym tak przekonująco, aż w duchu przyznałam mu rację. To wszystko co wypowiedział, miało sens.- Nie będziesz już płakać? - Zapytał, pochylając się bardziej nad moją twarzą i zabierając z niej ręce.
MR: Dobrze. Obiecuję.
Z: Zuch dziewczyna. - ucałował mnie w policzek.
MR: Dziękuję, że jesteś i przepraszam, że musisz mnie widzieć w takim stanie. Cieszę się, że mam takie osoby jak Ty, Effy, mama i ciocia z wujkiem.
Z: Nie masz za co dziękować i przepraszać.- Wtuliłam się w niego jak w pluszowego misia.- Możesz na nas liczyć. Nie zapominaj o tym. WRÓĆ..!
MR: Yy?
Z: Ty masz wujka?!
MR: Yy no mam. Nawet Ci o tym wcześniej wspominałam, że w razie czego bym u niego i u cioci zamieszkała gdybym jednak nie chciała wyjeżdżać z powrotem do Polski.
Z: A no faktycznie... sory wyleciało mi z głowy.
MR: Uwielbiam go. Momentami kiedy nas odwiedzali czułam, się jak przy tacie, ale jego mi nikt nie zastąpi. Mimo to wujek jest bardzo miły, kiedyś z moim byłym nawet ćwiczyli na siłowni i spotykali się pogadać o męskich sprawach bo naprawdę sporo mieli wspólnych tematów. Momentami byłam zazdrosna, że mój chłopak spędza z nim więcej czasu niż ze mną. Strasznie się lubili. Tylko jego tolerował. Inni którzy się obok mnie kręcili.. no cóż...
Z: No mów dalej.
MR: Wujek robił im "testy". Szkoda gadać.
Z: Na czym polegały?
MR: Sprawdzał ich na siłowni, obserwował ich czy dobrze mnie traktują i takie tam. Nie chce nic mówić
ale drażniło mnie to. Nie mogłam nic sama zrobić. Po około pół roku nie miałam już szans u nikogo bo każdy się go bał. No dobra nie każdy bo jak mówiłam tylko jeden przeszedł te całe próby. Dymitr.
Z: Boże... kim jest ten wujek ? Jakimś członkiem mafii?
MR: Haha nie! Kiedyś uprawiał "wrestling". To coś w rodzaju zapasów tylko, że to jest bardziej niebezpieczne. Na ringu giną nie raz ludzie.
Z: Super... Wujek morderca. Już go lubię. - Powiedział lekko wystraszony.

MR: Nie obrażaj go no.. Nie jest taki zły. Na pewno Was zapoznam.
Z: Czyli pragniesz mojej śmierci?! - Zapytał oburzony co wzbudziło we mnie lekki śmiech
MR: Aj dzieciaku dzieciaku. On nie zrobi Ci krzywdy. Wujcio Dwayne jest wyrozumiały dla moich przyjaciół znaczy dla przyjaciółek. Bo nie trzymałam się z chłopakami no oprócz ciebie ale jeszcze Cię nie zna. Ale zmieńmy temat. Pewnie wyglądam koszmarnie nie? - pokazałam na oczy.
Z: Noo trochę. Dobra nawet bardzo.
MR: O ty mendo! To ja myślałam, że powiesz, że kobieta nawet z rozmazanym makijażem wygląda pięknie a tu takie coś..Twoja szczerość mnie zabija. No cham po prostu.
Z: Hahaha - roześmiał się pod nosem. - Jak ja uwielbiam Cię wkurzać. A tak na serio wyglądasz trochę jak panda ale pandy są słodkie przecież, więc nie odbieraj tego w  zły sposób, innymi słowy i tak wyglądasz ślicznie.
MR: Teraz to już sobie możesz darować.
Z: I tak źle i tak nie dobrze.. I weź tu dogódź kobietom... - spoważniał. Popatrzyłam na niego i próbowałam udawać twardą i nieugiętą, żeby myślał że się na niego gniewam. Nie mogłam, wybuchłam mu śmiechem w twarz.
MR: Chodź. - chwyciłam go za rękaw koszulki. - Potowarzyszysz mi podczas zmywania się.
Weszliśmy do domu i udaliśmy się do mojej łazienki.

* Oczami Zayna *

Jak ja dawno nie byłem w jej pokoju, a co dopiero mówić o łazience. W sumie nic się tu nie zmieniło ale miło jest ogólnie znowu tu być. Stanęliśmy na przeciwko lustra.
MR: Jak panda?! JAK PANDA?! Wyglądam jak bym z cyrku uciekła..
Z: Jezu... i tak jesteś piękna. Tak samo jak twój przystojny oraz nadzwyczaj męski przyjaciel.
MR: Fiu fiu. Coś Ci się chyba żart ostatnio wyostrzył. W dodatku jaśnie pan jest strasznie skromny. - powiedziała wycierając spod drugiego oka rozmazany tusz.
Z: Ja tylko stwierdzam fakty.
MR: Tak tak oczywiście. - powiedziała lekko śmiejąc się przy okazji zerkając na mnie.- Yhhh. Zayn nie chcę Cię niepokoić ale musisz zdjąć koszulkę.
Z: Jeśli domagasz się striptizu to musisz wiedzieć, że za darmo nie daję pokazów.
MR: Zboczeńcu jeden!! Miałam na myśli to! - pokazała palcem na moje lewe ramię.
Z: Kurwa mać! Ten tusz jest zmywalny ?!- wrzasnąłem przyglądając się sporej plamie.
MR: Spokojnie. Upiorę Ci to. Tylko zdejmij..
Z: No dobra niech Ci będzie. - Zdjąłem bluzkę i wrzuciłem ją do kosza stojącego przy prysznicu.
MR: A niech mnie kule biją! Ale kaloryfer.
Z: Się chodziło na siłownie to wiesz... Możesz powiedzieć dla wujka. - puściłem jej oczko.
MR: Żartowałam. Większego bojlera w życiu nie widziałam.
Z: Ale zabawne..- Podszedłem bliżej i zacząłem ją gilgotać. Ta  zaczęła się wyrywać jak szalona i wyleciała do pokoju. Nie zwlekając pobiegłem za nią. Stała przy oknie. Podleciałem i rozpocząłem atak gilgotek.
MR: Zayn do jasnej cholery przestań! Nie widzisz że rozmawiam przez telefon? - krzyknęła. Wycofałem się zmieszany do tyłu i usiadłem na łóżku przysłuchując się jak przytakuje osobie po drugiej stronie telefonu. W końcu odłożyła komórkę i odpowiedziała stanowczym głosem.
MR: Po pierwsze! Nienawidzę gilgotek! Jeśli nie chcesz oberwać to lepiej tego nie powtarzaj. Po drugie chyba musisz zostać na noc u mnie.
Z: To prośba?
MR: I tak i nie.
Z: Co masz na myśli?
MR: Tylko spójrz a sam się przekonasz. - wskazała palcem na okno. Wstałem i zobaczyłem przed moim domem jak również w ogrodzie pełno fanek. Boże.. Widziałem jak wszyscy moi domownicy razem z Effy i panią Natalie uciekali, szukając schronienia. Kilka fanek rzuciło się na Effy i Doniyę..
Z: No to lepiej zostanę.
MR: Też tak myślę. To nie ma na co czekać idź się umyć ja pójdę do Effy łazienki i też się wykąpie i idziemy spać nie? - Dostrzegłem błysk w jej oczach.
Z: Okeeeeej. Ale gdzie ja będę spał? Na dole w salonie?
MR: Jak chcesz potem narzekać na ból kręgosłupa to proszę bardzo.
Z: No to niby gdzie? O ile wiem to Eff zajęła mój stary pokój.
MR: A gdzie chcesz, mi to lotto.
Z: A mógłbym tutaj? - zapytałem niepewnie. Zawsze lubiłem ten pokój i kiedy mi się tylko udawało zasypiałem jak najszybciej w wyniku czego Mia chodziła spać do pokoju na przeciwko. - Pościeliłbym sobie na podłodze czy coś.
MR: Podłoga odpada. To jest wykluczone, żeby taka gwiazda jak Ty spała na ziemi.- Roześmiała się. -  Możesz spać ze mną.... - zawahała się- Ale łapy trzymaj przy sobie. Zrozumiano? Bo w innym wypadku dostaniesz. - w głębi duszy wiedziałem, że nie mogła uderzać mocno.. przecież to dziewczyna.
Z: A co dostanę? - zapytałem uśmiechnięty od ucha do ucha.
MR: Ojjj. Grabisz sobie Malik, oj grabisz.
Z: Dobra. Łapki przy sobie. Ale zobaczymy kto jeszcze będzie do kogo lazł.- Dziewczyna tylko pogroziła mi palcem co śmiesznie wyglądało i wyszła się umyć. Nie tracąc czasu zrobiłem to samo i poszedłem do łazienki  się odświeżyć.

Po 10 minutach, już cały pachnący i "lśniący" udałem się do pokoju. Otwierając drzwi spostrzegłem że Mii jeszcze nie ma, więc wyjąłem telefon z kieszeni spodni i odłożyłem ciuchy na krzesło, przy czym wgramoliłem się od razu do łóżka. Postanowiłem zadzwonić do Liama. Po dłuższej chwili odebrał.
Z: No siema stary! - wykrzyczałem do słuchawki
L: Cześć. Już myślałem, że się z Tobą coś stało.. Nie dawałeś znaków życia od chwili kiedy wyjechałeś do Bradford.
Z: Aaa bo zajęty byłem, i w ogóle wypadło mi głowy żeby napisać. Kiedy wpadasz do mnie ? Razem pojedziemy najwyżej do Londynu.
L: To co miałeś aż tak ważnego żeby zapominać o najbliższym kumplu? Hmmm. Może jutro przed południem będę.
Z: Mia przyjechała. Ona wróciła rozumiesz?- cieszyłem się jak głupi- Jak ją zobaczysz to Ci szczęka opadnie. Zmieniła się nie do poznania.. i wiesz co? Zaczęła mnie interesować.. nie jako przyjaciółka tylko jak dziewczyna z którą mógłbym być. Będę czekać na Ciebie.
L: Hmmm aż tak Cię wzięło? W sumie lepiej na pewno byłoby Ci z nią niż z Perrie. To co ona zrobiła wczoraj.. Zresztą nie będę Ci mówić. Sama Ci o wszystkim opowie jak przyjedzie jutro z rana.
Z: Coś się stało?
L: To nie rozmowa na telefon. Mówię Ci, że sama będzie Ci się tłumaczyć.
Z: Liam, ja wiem, że ty jej nie lubisz i szukasz tylko jakich kolwiek powodów bym z nią zerwał.
L: Ja tu nie mam nic wspólnego. Ona zawiniła. Ale nie przejmuj się. Jutro w końcu będzie po wszystkim. Liczę, że zachowasz zdrowy rozsądek. Co teraz robisz?
Z: A leżę sobie i czekam na Mię, aż wyjdzie z łazienki.
L: Ale.. co wy będziecie robić? - usłyszałem kroki i po chwili otworzyły się drzwi a w nich stanęła Mia w  krótkich dresowych spodenkach i w bluzce do pępka.- Muszę kończyć . Pogadamy jutro. To do zobaczenia. - powiedziałem pośpiesznie i rozłączyłem się.
MR: Z kim rozmawiałeś? - spytała idąc bardzo powoli w stronę łóżka i przy okazji wiążąc włosy w kucyk.
Z: Z Liamem. Jutro przyjedzie. Zapoznam Was ze sobą. Musisz wiedzieć z kim będziesz mieszkać hehe.
MR: Ej. Ja jeszcze nie podjęłam decyzji!
Z: I tak wiem, że zamieszkasz z nami.
MR: Jak już coś to ZAMIESZKAMY, bo gadałam z Eff i powiedziała, że jak zostaję to ona też.
Z: O to będzie zajebiście!
MR: Powtarzam, że jeszcze nie podjęłam decyzji i nie masz z czego się cieszyć. A teraz posuń dupę bo też chcę się położyć. - odsunąłem się bardziej do brzegu łóżka i po chwili Mia leżała po drugiej stronie. - I pamiętaj, łapki przy sobie.
Z: Tak jest! - krzyknąłem niczym żołnierz, po czym lekko się zaśmiałem.
MR: Śpij już. Dobranoc.
Z: A buziaka na dobranoc to już nie dasz?
MR: Śpisz w moim łóżku.. To ci nie wystarcza ?
Z: Nie - powiedziałem uradowany
MR: No dobra niech Ci będzie. - pochyliła się nade mną i musnęła policzek swoimi ciepłymi ustami. - Dobranoc. - uśmiechnąłem się od ucha do ucha i odpowiedziałem jej to samo.

*15 minut później*
Nie mogę zasnąć. W głowie miałem tysiące myśli oraz pytań.
Z: Mia śpisz? - dotknąłem ramiona dziewczyny, która leżała odwrócona do mnie plecami.
MR: Śpię, bo co ?
Z: Ile byłaś z tym całym Dymitrem? -dziewczyna odwróciła się gwałtownie.
MR: Skąd takie pytanie?
Z: Po prostu chcę wiedzieć.
MR: Około półtora roku. - oparła głowę o poduszkę i wpatrywała się we mnie.
Z: Czemu już nie jesteście razem?
MR: Musiał wyjechać do Rosji . Miał nauczać sztuk walki w jakiejś Akademii.
Z: Nauczać? To ile on miał lat ?
MR: Kiedy wyjeżdżał to prawie 19 na karku. Dlaczego Cię to tak interesuje?
Z: Po prostu tak pytam. Ciekawiło mnie to.
MR: Masz jeszcze jakieś pytania?
Z: Właściwie to jeszcze parę.
MR: Więc zamieniam się w słuch. - uśmiechnęła się
Z: Czy twój wujek jest jakąś sławną osobą?
MR: Jezu Zayn..
Z: No co?
MR: Jajco.
Z: Mam dwa i się nie chwale . - poczułem jej pięść na swoim ramieniu.- Ała za co?!
MR: Za jaj... - zawahała się za to ja zacząłem się śmiać. - Bo mi się tak chciało. - Ubawiony sytuacją, spytałem
Z: To odpowiesz mi na pytanie?
MR: W sumie bym mogła, ale wujek Dwayne nie lubi jak się o nim mówi.
Z: Dwayne... Skądś znam te imię.. Ale za nic nie mogę sobie przypomni... - Trach! Coś walnęło na podwórku. Mia ze strachu przytuliła się do mnie. - No proszę, i kto tu się do kogo klei.
MR: To odruchowo... wybacz. Co to było?
Z: Brzmiało jak jakaś stłuczka. Nie chce mi się wstawać i patrzeć bo zrobiło się bardzo wygodnie.
MR: A może to złodzieje jacyś?
Z: Nie przejmuj się! Moje dziewczyny ich zatrzymają.
MR: Twoje dziewczyny? - wychyliła się, by spojrzeć na mnie ze zdziwieniem.
Z: No fanki.
MR: Ach no tak.. zapomniałam.
Z: Jakoś zrobiłem się senny.
MR: Ja nie. Teraz w ogóle nie zasnę.
Z: To się bardziej przytul.
MR: A nie będzie to dziwnie wyglądać?
Z: Ale w jakim sensie?
MR: No ty masz dziewczynę.
Z: Nie przejmuj się tym. - Dziewczyna odpowiedziała tylko krótkie " no dobra" i wtuliła się w mój tors. Ucałowałem ją w głowę i odpłynąłem w krainę snów.

* Oczami Mii *

Obudziłam się w ramionach Malika mając swoją twarz przy jego. Momentalnie odsunęłam głowę do tyłu i zaczęłam przecierać oczy. Kiedy już przestałam, przyglądnęłam się jego twarzy. Wyglądał tak pięknie. A z tym zarostem bardziej męsko i drapieżnie. Delikatnymi ruchami wyswobodziłam się z jego uścisku starając się nie obudzić go. Gdy już udało mi się bezszelestnie wyjść z łóżka, po drodze do łazienki zahaczyłam o szafę i wzięłam białą bluzkę z czerwonym sercem na środku i jeansowe spodnie. Po 5 minutach wyszłam z łazienki i udałam się na dół w stronę kuchni. Po drodze usłyszałam, że ktoś wali garnkami i talerzami w zlew, gdzie tego dźwięku wręcz nienawidzę! Zbiegłam w popłochu ze schodów, skacząc z ostatnich 3 i stanęłam w progu kuchni. Zauważyłam sterczącą przy zlewie Eff.
MR: Jasna cholera! Ciszej nie możesz? Zayna obudzisz! - powiedziałam lekko podniesionym głosem.
E: Śpieszę się a Twoja mama, prosiła mnie żebym pozmywała bo sama poleciała na zakupy z mamą Malików. Zaraz zaraz! Co ty powiedziałaś?! Że Zayna obudzę?
MR: No tak..
E: On tutaj spał? - jej oczy przypominały piłeczki pingpongowe.
MR: Nadal śpi. Co się dziwisz? Ich dom okrążyły z każdej strony zakochane po uszy w nim fanki. Nie chciał ryzykować.
E: O tym to ja wiem . Jakaś jedna panna złapała mnie za włosy jak uciekałam i zaczęłam miotać moją głową na wszystkie strony - w tym samym momencie chwyciła się jedną rękę za łeb i zaczęła go masować. Ja żeby nie tracić czasu postanowiłam zrobić kakao. Zayn na pewno jak wstanie też z chęcią wypije.
MR: Przykra sprawa.- powiedziałam spoglądając na nią kątem oka i  wlewając mleko do rondla.
E: Dobra , nie ważne ! Gdzie on spał !?
MR: W piwnicy wiesz?
E: Jaja se robisz?
MR: Nie... Kakao, nie widzisz?
E: Mia Rose Wilson!
MR: Effy Roberts!
E: Słucham? -  odrzekła jakby dopiero wybudziła się z transu.
MR: A idź ty.. - machnęłam ręką..
E: Zaraz wychodzę, bo umówiłam się z Doniyą, tylko muszę z Ciebie wyciągnąć gdzie on spał.
MR: Ze mną - odpowiedziałam całkiem spokojnie.
E: Czy wy coś ten tego... no wiesz... - spytała przeciągając ostatnie słowa.
MR: No co?
E: Ojejku wiesz o co mi chodzi!  Nie udawaj głupiej...
MR: Kochana Effy . Po raz kolejny Ci powtórzę. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. To, że mi się podoba to nic nie zmienia. On ma dziewczynę która dzisiaj przyjeżdża..
E: Taka dziewczyna... hahaha Doniya mi bardzo dużo opowiedziała o ich związku. Bez problemu mogłabyś z nim zamieszać.
MR: O czym ty do cholery mówisz? I jakim prawem mi przerywasz?
E: Wszystkiego dowiesz się niebawem. No kontynuuj. -wzięłam oddech by się uspokoić i dalej zaczęłam mówić.
MR: To że spaliśmy w jednym łóżku to u nas normalka. Jak byliśmy mniejsi i baliśmy się spać w osobnych pokojach ..bo wiesz.. duchy i takie tam .. to jedno przychodziło do drugiego i zasypialiśmy. - Nie chciałam już wspominać, że zasnęliśmy przytuleni do siebie bo by zaczęła mi docinać głupimi komentarzami albo zwykłym "uuuuuu". Już ja ją za dobrze znam. - A tak w ogóle.... to po co się tak dopytujesz.
E: No bo myślałam, że coś miedzy wami jednak jest. I w ogóle widziałyśmy z Doniyą jak wczoraj się na siebie co raz gapiliście a potem zniknęliście obydwoje.
MR: Jesteśmy przyjaciółmi i to się nie zmieni..
E: Zobaczymy. - powiedziała szeptem. Pewnie myślała, że tego nie usłyszę
MR: Coś ty powiedziała?
E: Ja? Nic.. coś ci musiało się przesłyszeć. Ja muszę już lecieć.
MR: I mam pewnie dokończyć za ciebie zmywanie jak mniemam...
E: Jak byś mogła. Z resztą co niby będziesz mieć ciekawszego do roboty? - spytała zakładając szpilki.
MR: A może też się z kimś umówiłam?
E: Serio?
MR: Nie.. Dobra idź. Pozmywam. Idź. bo Doniya nienawidzi jak ktoś się spóźnia. To bardzo nerwowa dziewczyna. A tak w ogóle to cieszę się, że się za przyjaźniłyście.
E: Dobra to lecę. Będę po 16.
MR: Spoko. Jakby coś się działo to dzwoń.
E: Ok to pa. - dała mi buziaka w policzek i wyszła. Z tego wszystkiego zapomniałam włączyć kuchenkę i mleko stało cały czas zimne. Nie zastanawiając się ani minuty dłużej podpaliłam palnik i zabrałam się za robienie śniadania. Po około 10 minutach odkładałam na talerz porcję jajecznicy, gdy w tym samym czasie do kuchni wkroczył Zayn w samych bokserkach.
Z: Dzieńdoberek ! Ale ładnie pachnie.
MR: Hej, jak się spało? - spytałam z uśmiechem stawiając talerz i kubek z kakao na blacie. - Siadaj i jedz.
Z: Jak się spało? Hm może nawet i dobrze gdyby jedna mała osóbka się do mnie nie przykleiła.
MR: Bardzo ciekawe bo ty ty ściskałeś mnie z całej siły jak się obudziłam.
Z: A to pewnie przez sen coś tuliłem i na real też tak zrobiłem.
MR: Tak tak.. - powiedziałam z łobuzerskim uśmieszkiem.
Z: A to jadalne? - pokazał palcem na jajecznicę
MR: No coś ty... zawsze marzyłam, żeby cię otruć.- odpowiedziałam w taki sposób, że Zayn nie wyczuł sarkazmu i nagle pobladł. - No jedz . Ja tylko żartowałam.
Z: Uff to dobrze.. Dzięki , kochana jesteś. - podszedł bliżej i obdarował mnie buziakiem w policzek po czym jeszcze przytulił i usiadł zajadając się jajecznicą aż mu się uszy trzęsły.
MR: Ymmm . Nie żebym narzekała czy coś..ale czemu ciągle dajesz mi buziaki i przytulasz  ? - spytałam z zaciekawieniem. Od tamtego momentu w ogrodzie gdzie przez przypadek się pocałowaliśmy miałam wrażenie, że mu się podobam ale czasami też myślę że on to tylko robi dla jaj. Chłopak chwilę się zastanowił  ale po jakimś czasie rzekł
Z: Po prostu dziękuję Ci, że znowu tu jesteś. Brakowało mi Ciebie.
MR: Hehe ja też się cieszę, ale HELLOŁ.. ty masz Perrie i na pewno bardzo się kochacie. - Zayn słysząc to mało się nie zakrztusił. Trochę mnie to zdziwiło... Zaczął kaszleć i skakać w miejscu. Szybko podeszłam i zaczęłam klepać go po plecach. Mulat chwycił za kubek z kakao i zaczął je pić, pić i pić, że po chwili odstawił pusty kubek na blat, a następnie odwrócił się do mnie twarzą. Gdy zobaczyłam, że ma wąsy od kakaa parsknęłam śmiechem o mało nie plując mu w twarz. Wyglądał przekomicznie.
Z: Co jest? Czemu się śmiejesz? Ej! - gdy już przestałam się z niego nabijać powiedziałam..
MR: Cielaku jeden.. chodź tu.. - Zayn zrobił kilka kroków i stanął uśmiechając się. - Boże jak dzieciak.  - podniosłam rękę i zaczęłam wycierać jego mleczne wąsy.
Z: Ała!! Nie trzyj tak mocno!
MR: Wybacz ale  nie wiem które to wąsy z mleka a które to twoje..
Z: Kpisz sobie z mojego zarostu? Dziwne bo dziewczyny go kochają.
MR: Dla mnie zawsze będziesz zarośniętą małpą.
Z: Nie no foch...!- odwrócił głowę w drugą stronę i w dodatku przytupnął nogą..

 Cześć kochane dziewczęta. Na samym wstępie przepraszam Was za tygodniowy brak rozdziału.. Ale również chciałam poruszyć pewien temat. Nie możecie mi mówić kiedy mam dodawać rozdział a kiedy nie.. Jak dobrze wiecie są wakacje i każdy potrzebuje czasu dla siebie, żeby odpoczął albo bawił się ze znajomymi. Naprawdę mnie to trochę zasmuciło jak niektóre stawiałyście mi takie warunki. Ale nie gniewam się na Was. Chcę przeprosić również za to że ucinam w tak chujowym momencie ale bardzo się śpieszę.  Następny rozdział postaram się dodać o wiele szybciej :)) Kolejna sprawa. Jesteście CUDOWNE! Tyle wejść :o Ja ciągle w to nie mogę uwierzyć, że tyle osób odwiedza mojego bloga. ;o Kocham Was :* Jak dla mnie ten rozdział wyszedł mi najgorzej bo nie wiedziałam jak mam go napisać.. Ale mimo wszystko mam nadzieję, że się Wam spodobał. Dziękuję za wszystkie miłe komentarze i że jesteście kochaniutkie! :* Liczę na Was i tym razem, że nie zawiedziecie mnie z komentarzami. Naprawdę jest mi bardzo miło kiedy czytam je wszystkie. Jeszcze raz: Luv ya i do następnego ! :* Pozdrawiam - Izzy xx :) 

piątek, 20 lipca 2012

Rozdział III.

Z: Mała.. Tak tęskniłem za Tobą. - zauważyłam w jego oczach łzy. Na widok jego zaszklonych paczałek, moje zaczęły piec i sama zanosiłam się do płaczu. - Gdzie Ty się podziewałaś przez ten cały czas? Dlaczego mi nic nie powiedziałaś, że wyjeżdżasz? Wiesz jak cholernie ciężko mi było tutaj bez Ciebie?! - w jego głosie dało się usłyszeć załamanie i lekki żal.
MR: Ja... - zabrakło mi słów.

W
 głowie miałam kompletną pustkę. Poczułam jak Zayn objął mnie swoimi ramionami i przytulił mocno do siebie. Staliśmy tak milcząc. Poczułam że w końcu jestem bezpieczna. Wdychałam jego zapach. Pachniał przecudownie. Po policzkach spływały mi łzy. Otarłam je rękawem i tym samym wyswobodziłam się z jego uścisku przerywając tą głuchą ciszę..
MR: Zayn.. ja też tęskniłam. Każdy dzień był męczarnią. Nie wyobrażasz sobie jak brakowało mi wszystkiego. Tego całego życia które miałam tutaj..  w Bradford.
Z: To gdzie ty byłaś?
MR: W Polsce.
Z: Polska..hmm. Aaa no tak już wiem gdzie to jest! Tam odbywało się Euro 2012.
MR: No mniej więcej. A to że wyjechałam to czepiaj się do mojej mamy nie do mnie. - Spojrzałam mu w oczy. - Ej no weź nie rycz już.
Z: To łzy szczęścia. - uśmiechnął się od ucha do ucha, aż zrobiło mi się ciepło na sercu. - Cieszę się, że nareszcie tutaj jesteś.
MR: Hehe ja też się cieszę.
Z: Chodź- chwycił mnie za rękę - Idziemy na huśtawki- uśmiech nie schodził mu z twarzy. Siedzieliśmy, rozmawialiśmy i śmialiśmy się w świetle księżyca. Nasza przyjaźń na nowo odżywała. Dziwne.. nie czułam się przy nim jak przy przyjacielu ze starych lat tylko przy kolesiu z którym mogę flirtować. Może dlatego, że oboje jesteśmy już bardziej dojrzalsi. Muszę przyznać, że niezłe z niego ciacho. Zayn opowiedział mi o przygodzie w ''X-factor'' i co nieco o chłopakach z jego zespołu. Fajnie byłoby ich kiedyś poznać bo z opowieści wynika, że jest to banda nieźle szurniętych kretynów. Idealnie bym się z nimi dogadywała haha. Wspominał mi również o krajach w których był dzięki temu, że mieli tam koncerty. Mówił z takim zafascynowaniem, że dało się zauważyć że jest strasznie zadowolony z tego co osiągnął i podoba mu się takie życie jakie ma teraz. Ja opowiedziałam mu o moim pobycie w Polsce o wszystkich moich wzlotach i upadkach, o tym jak poznałam Effy. Rzecz biorąc nie brakowało nam tematów a czas płynął nie ubłagalnie szybko. Wyciągnęłam telefon by sprawdzić, która godzina. 03.15. Zajebiście...
MR: Zayn.. Wszystko ładnie pięknie ale nie wiem czy wiesz, ale z mamą i Effy przychodzimy aktualnie już DZISIAJ, o 15 do was na obiad, więc chcę wyglądać na ogarniającą a nie kompletnie zaspaną.
Z: No masz racje. Czas się zbierać. W końcu dzisiaj też będzie miejsce i czas żeby pogadać. - przytaknęłam mu skinieniem głowy. - O której tak mniej więcej wstaniesz?
MR: Pewnie tak po 10. Czemu pytasz?
Z: Oo! W takim razie co powiesz żebyśmy razem z Effy pozwiedzali stare miejsca? Akurat się wyrobimy na obiad.
MR: Ymmmm.... no wiesz.. nie mówię że nie chce, ale już się z nią umówiłam, że pójdziemy na zakupy. Parę maleństw musimy kupić, bo bez nich żyć nie umiemy.
Z: Maleństw? - Spytał lekko zdziwiony 
MR: Szpilki, mówi Ci to coś? 
Z: Tak i to bardzo dobrze. Raz Harry "niechcący" przyjebał  mi nimi w czuły punkt każdego faceta.
MR: Hahaha! Już go lubię! - mulat zrobił złowrogą minę na co ja przestałam się śmiać. - Może następnego dnia się wybierzemy? 
Z: Wtedy to ja nie mogę... - spuścił wzrok w dół. - Moja dziewczyna przyjedzie. Dzwoniła, że ma jakąś ważną sprawę. 
MR: To ty masz dziewczynę ? - miałam szok wymalowany na twarzy. To pięknie. Swoje podboje mogłam już zakończyć. Jedyny chłopak z jakim byłam jest Rosjaninem.  Zaczęło się gdy wkraczałam w wiek 15 lat on miał w tym czasie już prawie 18 na karku. Przeżyliśmy wspólnie półtora roku a potem on wyjechał i nasz kontakt się urwał. Niestety do tej pory nikogo sobie nie znalazłam. Myślałam, że może coś z Zaynem się uda.. Dlaczego on musi mieć dziewczynę?!... Nie mam szczęścia do chłopaków. 
Z: No mam. Ma na imię Perrie. Jak chcesz to zapoznam Cię z nią. Na pewno się polubicie. 
MR: Ta.. już to widzę.. - wybełkotałam pod nosem
Z: Coś mówiłaś ? 
MR: Ymmm.. że piękną i ciepłą noc dzisiaj mamy ale pora już iść spać bo nie wstaniemy. Tak więc ja zmykam.
Z: Dobra i tak wiem, że chcesz ode mnie uciec od jakiejś godziny.
MR: Weź se jaj chociaż nie rób. 
Z: Po co mam robić? Mam dwa i się z nich ciesze. 
MR: Boże... widzisz a nie grzmisz.. - udałam załamaną.
Z: Pani pozwoli - Chłopak wstał i wyciągnął rękę w moją stronę, nie zastanawiając się chwyciłam się go i wstałam, po czym uwolniłam swoją dłoń z jego i już rozchodziliśmy się, ale usłyszałam.. 

* Oczami Zayna *
Z: Mia! - odwróciła się gwałtownie zarzucając swoje nieziemsko długie włosy na drugi bok.
MR: Tak ? - spytała. Podbiegłem do niej i ją przytuliłem. Czułem bicie jej serca, które coraz szybciej biło, lecz po chwili zaczęło zwalniać. Chwyciłem jej dłonie. Były strasznie zimne, więc ścisnąłem je trochę mocniej po czym spojrzałem w jej duże oczy z niebieskimi tęczówkami.
Z: Nadal do mnie nie dociera, że znowu tu jesteś. Że to ty. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę.
MR: To niech w końcu dotrze haha. - uśmiechnęła się i zmierzwiła moje włosy. Odpowiedziałem jej karcącym spojrzeniem. - Nadrobimy jeszcze czas, się nie bój. Mamy całe 2 miesiące.
Z: Dlaczego tylko dwa? - posmutniałem - Dopiero co przyjechałaś. Zostańcie tutaj. Niedługo kończysz 18lat, sama możesz podjąć decyzję gdzie będziesz mieszkać. Będziesz miała tutaj wolny dom albo żeby być bliżej mnie i chłopaków bo na pewno się zaprzyjaźnicie to możesz zamieszkać z nami, czasami nas nie będzie bo jak wiesz... koncerty.. Ale nie wyjeżdżaj. Chyba nie chcesz mi znowu serca złamać. Zostań. Effy by też mogła zostać chociaż jej nie znam ale.. Zostańcie.
MR: Myślisz, że to takie proste? Mama chce wracać do polski a ja nie chcę jej samej zostawiać.. -chciałem już coś powiedzieć ale podniosła rękę i powiedziała - nie przerywaj mi. Owszem bym mogła tutaj zostać, ale w żadnym wypadku zamieszkać z Wami. Nie chcę Tobie i twoim kumplom sprawiać kłopotu. Jak już coś to bym mieszkała z Effy u mojej cioci i wujka. Bez obaw oni też mieszkają w Londynie więc co jakiś czas byśmy się widywali. Ale wiesz co z tym wszystkim się wiąże? Bym musiała pójść do pracy. Nie chce cały czas żyć na czyimś utrzymaniu. Chcę zarabiać na samą siebie. Tylko nie wiem czy znajdę jaką kolwiek pracę. A po za tym.. właśnie ty będziesz mieć koncerty, a jak będziecie mieć wolny czas to na pewno będziesz się widywał ze swoją dziewczyną.. Zapewne tęskni za tobą  dzień w dzień. Tak więc ... nie mam pojęcia czy jest sens zostawania.. - puściła dłonie z uścisku moich i chciała już iść ale złapałem ją w biodrach i przyciągnąłem ją odruchowo do siebie. Jej ciepły oddech otulał moją szyję, aż poczułem ciarki na plechach. Dziwne uczucie ale prawdziwe.
Z: Jesteś strasznie bliską mi osobą. Przyjaciółką od serca. Przez tyle lat.. nic się nie zmieniło. No może to jak teraz wyglądamy. Ale.. Dla ciebie zawsze znajdę czas. Obiecuję.
MR: Nie składaj obietnic jeżeli wiesz, że nie będziesz umiał ich dotrzymać.
Z: Ej! Czy kiedykolwiek coś ci obiecałem i nie dotrzymałem danego słowa?
MR: No wiesz .. było tego trochę. - powiedziała lekko się zaśmiewając.
Z: Osz ty wredna małpo. - zacząłem łaskotać ją po żebrach.
MR: Hahahaha! Się odezwał ten co z zarostem wygląda jak goryl. Haha! Przestań! Doskonale wiesz, że nie znoszę gilgotek. - Przestałem ją gilgotać i nasze spojrzenia znowu się spotkały. Nigdy nie brałem pod uwagę jakie ona ma piękne oczy. Ich kolor przypominał lazurowe morze. Od momentu kiedy zobaczyłem ją w tym oknie jeszcze nie wiedząc, że to ona .. poczułem to co zawsze można było oglądać w przeróżnych bajkach i bezsensownych melodramatach albo romansidłach.  Te coś to miłość od pierwszego wejrzenia. Nie mogłem się powstrzymać i znowu ją przytuliłem. Położyła głowę na moim lewym ramieniu i prawdopodobnie gapiła się na huśtawki. Do mojego nosa dolatywał słodki zapach jej perfum. Pachniała wanilią. Ubóstwiam jak dziewczyna nią pachnie.
MR: Zayn- odwróciłem głowę w jej kierunku, gdy tylko się odezwała. Nastąpiło to czego w ogóle bym się nie spodziewał. Nasze wargi przez przypadek złączyły się ze sobą w całość. Czułem ich ciepło. Mia zrobiła zszokowaną minę i natychmiast się oderwała. - Yh.. sory .. nie zamierzałam nic takiego zrobić... -wyczułem skrępowanie w jej głosie.
Z: Spokojnie to tylko przypadek. Nie ma co się martwić hehe- w rzeczywistości cieszyłem się jak głupi, że do tego doszło, ale wiedziałem że to było nie mądre. Będzie czuła się teraz nieswojo w moim towarzystwie..
MR: Lepiej będzie jak już pójdę. To dobranoc i jeszcze raz przepraszam za tą sytuację. - oddalała się, tym samym była coraz bliżej furtki.
Z: Dobranoc.- zdążyłem krzyknąć bo dziewczyna wchodziła już do siebie na podwórko. Uśmiechnęła się i zniknęła mi z oczu. - Nie masz za co przepraszać.. Mnie się podobało. - powiedziałem szeptem sam do siebie, dalej stojąc nieruchomo i patrząc się w te miejsce gdzie przed chwilą jeszcze tam stała. Głęboko westchnąłem i ruszyłem w kierunku swojego pokoju.

* Oczami Mii * 
Boże co to miało być ?!- pomyślałam gdy zamknęłam drzwi frontowe i oparłam się o nie plecami. Z jednej strony było fajnie. Nawet mi się podobało.. Ale z drugiej.. boże jaką muszę być idiotką.. Zayn ma dziewczynę, którą na pewno kocha, a my jesteśmy tylko przyjaciółmi. Owszem zmieniliśmy się oboje.. nie jesteśmy już małymi dziećmi. No i może trochę mi się podoba.. ale gdyby tylko nie miał dziewczyny.. Eh, muszę se znaleźć faceta. Zdjęłam buty i pobiegłam do siebie wziąć prysznic. Już tak mi się nie chciało bo najchętniej poszłabym od razu spać ale wiedziałam, że z rana bym lekko "capiła?" i cała się lepiła. Wzięłam bieliznę i poszłam ostatkami sił zrobić to co zaplanowałam. Gdy już całkiem odświeżona wyszłam z łazienki podeszłam do okna bo było zamknięte, a ja wręcz nienawidzę jak w pomieszczeniu nie mam świeżego powietrza. Na przeciwko zobaczyłam siedzącego na parapecie Zayna ze słuchawkami w uszach, gapiącego się w księżyc. Nad czymś myślał.. wyglądał nieziemsko... Mia!! Ogarnij się! To tylko przyjaciel! Zajebiście przystojny ale przyjaciel. Uśmiechnęłam się sama do siebie i odeszłam od okna wskakując do łóżka i zawijając się w naleśnik. Przed oczami stanął mi obraz jak do tego wszystkiego doszło. Tak po krótkim czasie stwierdziłam, że mogło mu to się podobać bo to nie on się oderwał tylko ja. Oczywiście nie mówię, że musi to być prawda. Ale tak mi się wydawało. Boże w czym ja się zgłębiam? Idę spać... Wsadziłam słuchawki w uszy i odpaliłam ulubioną playlistę " Michael Jackson ". Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam w krainę snów. Tak działał na mnie głos mojego króla.


Obudziłam się czując, że coś uciska mnie w gardło. Zaczęłam macać się po nim i rozpoznałam, że to kabelki od słuchawek oplotły mi się wokół szyi. Wyplątałam się z nich i sięgnęłam po telefon. 10.15 eee to nie jest tak źle. Zerwałam się z łóżka i udałam się pół przytomna do łazienki odbywając poranną toaletę. Wróciłam do pokoju i przebrałam się w jeansowe szorty i bluzkę bez rękawów zawiązywaną na dole. Ubrana poszłam zrobić swój codzienny makijaż i po 5 minutach zeszłam na dół na śniadanie.
MR: Joł Mamson! - zero odpowiedzi. Rozejrzałam się po kuchni ale jej nigdzie nie było, lecz na kredensie leżała karteczka: " Poszłam w poszukiwaniu dobrych ciast do obiadu u Malików. Śniadanie zróbcie sobie same. Będę o 13.  Mama xx "  Ta .. fajnie. To ja myślałam, że śniadanko będzie czekać na mnie a tu się okazuje, że sama muszę je jeszcze zrobić .. Dzięki Ci Panie za tak troskliwą i opiekuńczą oraz dbającą o dzieci, rodzicielkę na całym świecie... Moment. Gdzie jest Effy? Zapewne śpi sobie w najlepsze. Już ja jej dam... Nabrałam powietrza w płuca i wykrzyczałam jak najgłośniej umiałam " Effy !! POŻAR!! DOM SIĘ PALI!! EWAKUUJEMY SIĘ!! " Z bananem na twarzy podłączyłam opiekacz do kanapek i zaczęłam wyciągać składniki do tostów. Długo nie czekajać usłyszałam głośne kroki zbiegającej Effy na dół. Stanęła w progu zdyszana z misiem w ręce, piżamie w kociaki i ryknęła:
E: Pali się! Wychodzi... W chuja mnie zrobiłaś mnie prawda? - stała z miną " Are you fucking kidding me? " Odwróciłam się do niej plecami i zaczęłam się śmiać.
MR: Jak ciebie łatwo nabrać hahahha! Nic się nie pali, ale ostrzegam Cię, jak następnym razem nie wstaniesz wcześniej wymyślę coś gorszego. A dobrze wiesz, że mam głowę pełną pomysłów.
E: Tak jest mamo! Oj wiem wiem..
MR: A tak a propo po co ci ten miś? - Starałam się uspokoić i nie śmiać się ale po tym pytaniu jeszcze bardziej wybuchłam.
E: A tak jakoś odruchowo chwyciłam go jak poderwałam się z łóżka. A tak oddalając się od tematu żeby mnie nie pogrążać jeszcze bardziej to co na śniadanko?
MR: Co se zrobisz to zjesz. Wolność Tomku w swoim domku, innymi słowy czuj się jak u siebie.
E: Eee to we odstąp mi parę tostów a ja polecę się szybko ogarnąć.
MR: A co z tego będę mieć?
E: Nie wydam Cię, że wychodzisz po nocy obściskiwać się z chłopakiem. A tak między nami to kto to ?
MR: Haha. Widziałaś mnie ?
E: Słyszałam Cię jak wychodziłaś, poszłam do okna i gapiłam chyba się na was do 3 chyba, bo potem poszłam spać. Ej no kto to był?!
MR: Zayn.
E: Ale ... jak to możliwe?! Przecież go wcześniej nie było... Czy wy.. coś ten tego.. mieszacie ze sobą?
MR: Przyjechał jak już "kładłyśmy się spać". Pogięło Cię?! Jesteśmy tylko przyjaciółmi i w dodatku on ma dziewczynę.. - powiedziałam ledwo słyszalnym głosem.
E: Co powiedziałaś?
MR: Że ma dziewczynę.. niestety. - powtórzyłam.
E: Niestety? Czyli podoba Ci się ! - krzyknęła pełna radości
MR: Jezu Eff.. weź sie zamknij !
E: Podoba Ci się! to widać na pierwszy rzut oka.
MR: Nie no co ty ... Dobra może trochę. - zmieszałam się .
E: Wiedziałam haha! To odbij jej go.
MR: Nie! Pogięło? Dobra koniec rozmowy na ten temat idź się ubierać, za karę za męczenie mnie tymi pytaniami zjesz śniadanie na mieście. Zaraz wychodzimy więc radzę Ci się pospieszyć. - Dziewczyna poderwała się z krzesła i pobiegła na górę.

Po 10 minutach wyszłyśmy z domu, byłyśmy w drodze do centrum handlowego. Nie będę może mówić co się tam działo bo słów mi na to braknie.. Głównie rozchodzi się o to, że wszędzie widziałyśmy cudowne szpilki. Ja sobie kupiłam 4 pary. Wszystkie na platformach, jedne w kolorze pudrowego różu, pasujące do wszystkiego czarne z odkrytym palcem i niewielką kokardką wysadzaną cekinami, i moje dwa najpiękniejsze skarby jakie nabyłam, a mianowicie oczojebne niebieskie i również dobrze dające po oczach żółte. A co do Eff... no cóż. Przebiła mnie, od zawsze wiedziałam, że cierpi na zakupoholizm, ale że w takim stopniu żeby kupować 9 par szpilek ? Ale to nie wszystko.. Obydwie stałyśmy się właścicielkami prześlicznych Conversów, moje w kolorze białym a Effy w miętowym i po 3 oczojebne bokserki oraz zwiewne i prześwitujące bluzki z kołnierzykami. Żywcem musiałam odciągnąć Eff od tych wszystkich stoisk z ciuchami i butami bo nigdy by nie odeszła i przy czym delikatnie mówiąc zbankrutowała. Około 14.20 obładowane torbami wróciłyśmy do domu.
MR: Joł Mamson!
E: Dobry!
M: Cześć dziewczyny. Ile to można na was czekać? Swoją drogą mogłaś odebrać telefon..- zwróciła się do mnie.
MR: Bateria mi padła.
M: A to chyba, że. I jak zakupy się udały? Nie wyczyściłyście całych kieszonkowych?
MR: Trochę jeszcze zostało..
M: A co kupiłyście?
E: A jak pani myśli?
M: Effy kochanie, mówiłam Ci tyle razy nie mów do mnie per " pani" tylko ciociu.
E: Hehe dobrze. To jak ciocia myśli ?
M: Szpilki? Niedługo będę musiała zrobić osobną garderobę na Twoje buty.. - znowu popatrzyła się na mnie.
MR: Dobrze wiesz, że zawsze o tym marzyłam tak samo mocno jak dostać na urodziny pięknego Land Rovera.
M: Yhymm.. Dziewczyny! Przebierać się i idziemy.
MR: Mamuś a ciasta kupiłaś?
M: Naszukałam się, bo nic dobrego nie mogłam znaleźć, więc wzięłam ciasto czekoladowe z białą polewą i raffaello.
MR: A s...
M: Nie snickersa nie brałam bo po co? Kupiłam go przecież w Polsce.
MR: Ale tutaj są lepsze.
M: Nie marudź i tak zjesz.
MR: Dobra my idziemy sie ogarniać.- machnęłam ręką do Eff po czym pobiegłyśmy na górę. Gdy weszłam do pokoju moją uwagę przykuło zamknięte okno. - Oj mamuśka grabisz sobie..- powiedziałam z lekkim uśmiechem, gdy szłam je otworzyć. Uchyliłam je i otworzyłam szafę w poszukiwaniu odpowiedniego ubrania. Wyjęłam moją ulubioną lekko różową marynarkę, białą zwiewną kieckę do połowy ud, bez ramiączek, czarny pasek, który zapnę sobie w pasie, a do tego dołączą 
moje dzisiaj zakupione, piękne pastelowe szpilki. Gdy to wszystko położyłam na łóżku usłyszałam głośne "YKHYM" dobiegające z .. podwórka? Spojrzałam w kierunku okna, gdzie stał uśmiechając się mój przyjaciel.
Z: Nie miałbym nic przeciwko gdybyś stanęła tuż przed oknem i zaczęła się przebierać. - przy czym poruszał znacząco brwiami.
MR; Wiesz co Ci powiem? Byłeś, jesteś i będziesz zbokiem.
Z: Wydaje Ci się. - wyszczerzył się ukazując swoje śnieżno białe ząbki.
MR: Zapomnij o jakich kolwiek darmowych seansach hah. - po czym zasunęłam roletę.
Z: Ej no! Nie masz się czego wstydzić. I tak Cię kiedyś widziałem nago.
MR: Hahaha! Co Ty pierdzielisz?
Z: No jak nasi rodzice kiedyś zabrali nas na plaże by nauczyć nas pływać. Przebierali nas na miejscu kiedy twojej mamie osunął się ręcznik i stałaś całkiem goła.
MR: Boże.. Kiedy to było..jak mieliśmy 8 lat chyba. Zresztą dawno i nie prawda.
Z: A pływać umiesz już?
MR: Nie.. hahah. Nadal się boję. A ty?
Z: To samo co ty. Boję się. Ale ej zboczyliśmy z tematu. No weź podnieś tą roletę.
MR: Masz! - podwinęłam ją do góry. - Ale i tak idę się przebierać do łazienki.
Z: Ej no nieeeeeee! - wzięłam ciuchy z łóżka i poszłam do łazienki. W oddali usłyszałam krzyk Zayna : Jesteś okrutna! - hehe sie wie .
*Około 15 minut później.*
Stałam prze lustrem nanosząc poprawki w makijażu, gdy usłyszałam donośne pukanie w drzwi i głos Eff.
E: Wyłaź do jasnej cholery! Musimy już iść.
MR: No zaraz no. - przeglądnęłam się ostatni raz, skropiłam moimi ulubionymi waniliowymi perfumami i wyszłam.
E: Ale się odwaliłaś. Uhuhu. Zaynowi na bank się spodoba.
MR: A zasadził Ci ktoś kiedyś kopa w dupę z obcasa?
E: Wolę nie ryzykować.. - cofnęła się w tył.
MR: Haha! Ślicznie wyglądasz. - Zmierzyłam ją wzrokiem od stóp do głów z niedowierzaniem. Miała na sobie czerwoną sukienkę i czarny krótki sweterek oraz czarne szpile. - Bosko.
E: Dzięks Dzióbku. To co gotowa? - schyliłam się by wziąć telefon z szafki nocnej . Odłączyłam go od ładowania i wsadziłam do marynarki.
MR: Teraz już tak.
Jakąś chwilę po tym chciałyśmy już wychodzić z domu z talerzami w rękach ale mama krzyknęła:
M: Nie Tędy! Idziemy tylnymi drzwiami.
E: Ale dlaczego ?
M: Spójrz za okno. - odsłoniłyśmy firanki i dostrzegłyśmy cały tłum fanek przed domem Malików skandujących imię chłopaka.
MR: No to idziemy tyłem.
Chwilę po tym stałyśmy już pod płotem dzielącym nasze domy. Furtka była otwarta więc bez przeszkód weszłyśmy we trzy do środka. Oczy wszystkich siedzących Malików w ogrodzie zwróciły się na nas. Zrobiło mi się gorąco. Podeszła do nas z uśmiechem na twarzy mama Zayna i oznajmiła nam:
MZ: Nareszcie jesteście. Idźcie do altanki. Dziś jemy na podwórku, ze względu na piękną pogodę. - Podałam jej ciasta, ta przyjęła je ochoczo i poszła postawić je na stole. Minęła się z Zaynem który podbiegł do nas.
Z: Cześć jestem..  -wyciągnął rękę do Eff.
E: Tak wiem. Zayn. Sporo o Tobie słyszałam. -dziewczyna posłała mi znaczące spojrzenie. Chłopak widocznie tego nie dostrzegł i uśmiechnął się do niej.
MZ: Siadajcie do stołu bo jedzenie stygnie.
Z: Pozwól, że Ci pomogę. - podał mi rękę, którą bez namysłu uścisnęłam. - Na naszym trawniku idzie się zabić.
MR: No to może byś coś z tym zrobił.
Z: A co niewygodnie się idzie?
MR: A nie widzisz, że nogi mi się rozjeżdżają? - Zayn stanął przede mną, popatrzył i wziął mnie na ręce jak niemowlaka. Szczęśliwa, jedną ręką otuliłam jego szyję,a drugą trzymałam przy kroczu by nie było widać mi majtek.
Z: Ale przytyłaś. Już nie jesteś taka lekka jak kiedyś.
MR: O ty chamie! Podniosłam jedną ręką i zaczęłam czochrać jego włosy. oj takk... Zayn nigdy nie lubi jak się dotykało jego włosów.
Z: Ej ja tylko żartowałem, a ty od razu mścisz się na mojej pięknej fryzurze. To nie fair. - zrobił smutną minę i stanął. - Złaź muszę poprawić sobie włosy.
MR: Ojejku... poczekaj. - zeskoczyłam na ziemie mało nie wykręcając se kostek ale stałam przed nim- Mogę? - pokazałam na jego włosy.
Z: Wyjątkowo pozwalam bo nie mam lusterka przy sobie.
MR: Żartujesz prawda ?- przez chwilę popatrzyłam na niego jak na świra i zaczęłam poprawiać mu fryzurę. - gotowe.
Z: Dzięki - odruchowo wzięłam go za rękę .
MR: No co? Miałeś mi pomóc chyba w drodze prawda? - Zszokowany Malik potrząsnął głową i prowadził mnie do altanki gdzie już wszyscy siedzieli.
Z: Zapomniałem Ci powiedzieć, że ślicznie wyglądasz... - szepnął mi na ucho. Uśmiechając się odrzekłam
MR: Dzię..
Z: Ale na przyszłość przebieraj się na widoku.- uderzyłam go w głowę - Kobieta mnie bije.! - wygiął usta w podkówkę i odsunął mi krzesło bym na nim usiadła.
MZ: To co moi mili? Smacznego!

Po 4 godzinach wszyscy siedzieliśmy z pełnymi brzuchami i śmialiśmy się ze starych czasów. Jedynie w rozmowę nie włączały się Eff i Doniya. One siedziały w kącie i rozmawiały na inne tematy co raz gapiąc się na mnie i na innych. Widać było, że się polubiły. Uśmiechnęłam się i zawiesiłam wzrok na tacie Zayna który skierował do mnie pytanie:
TZ: A gdzie James? Został w pracy w tej całej Polsce ?  - James .. To imię mojego taty. Poczułam, że zbierają mi się łzy do oczu.. Nie umiałam tego zatrzymać. Zdjęłam szpilki z nóg i pobiegłam w stronę swojego domu. Łzy niemiłosiernie lały mi się po policzkach. Wchodząc na swój ganek w ogrodzie zatrzymałam się po czym osunęłam się po słupku na schodach. Twarz schowałam w rękach. Tak bardzo nie chciałam płakać.. lecz łzy . one same leciały. Po chwili usłyszałam zdyszany głos Zayna.
Z: Hej, co się dzieje? Dlaczego odeszłaś od stołu? Ej Mia! Co się stało pytam? Czy mój tata powiedział coś złego? Dlaczego płaczesz? Słyszysz mnie? - poczułam jak usiadł obok mnie na schodku i przytulił do siebie.
MR: Tak bardzo bym chciała, żeby mnie teraz przytulił...
Z: Mój tata?
MR: Nie! Nie twój tylko mój.
Z: Powiesz w końcu co się stało ?
MR: Chodzi o mojego tatę..
Z: To to już wiem. Jest w Polsce tak ?
MR: Nie.. Zayn, mój tata..
Z: No wykrztuś to z siebie !
MR: Mój tata nie żyje!!..


Kochane dziewczęta . Mamy trójeczkę ! :D Przepraszam że urywam w takim momencie ale dzisiaj nie mam czasu i pisałam na szybkiego :D Za wszystkie błędy przepraszam i ogólnie chciałam też przeprosić, że nie dodałam wcześniej rozdziału .. mam tak wspaniałego brata, że przez niego trzeba było instalować system od samego początku .. Zniknęło wszystko co miałam zapisane na kompie.. Zdjęcia, rozdziały ... Wszystko..  Mam też dobrą wiadomość Anett wraca w przyszłym tygodniu. Jaram się jak głupia :D Tak długo już jej nie widziałam że omg... ;D Dziękuję Wam za tą ogromną liczbę wejść . 1069 ! Wow! A to był dopiero 2 rozdział :D Jesteście genialne! Dziękuję także Wam za te komentarze ! :D Jesteście cudowne! :))) Kocham Was  i liczę na więcej :D :* - Izzy xx 

środa, 11 lipca 2012

Rozdział II

MR: Ty.. nawet tak źle nie wygląda. Myślałam, że to jakaś ruina haha. - Chwilę potem stałyśmy pod drzwiami.
E: Gotowa ?
MR: Jak najbardziej. Otwieramy! ...


Przekręciłam klucz i już miałam nacisnąć  klamkę ale zobaczyłam na mojej ręce pająka..
MR: Fuu fuu fuu fuu ! Ratuj !! On mnie zabije!! Fu Fu ! - zaczęłam krzyczeć, podskakiwać i wymachiwać ręką na wszystkie strony byle by tylko pozbyć się obrzydliwego robala... Kiedy już go zrzuciłam popatrzyłam się na Effy, a ta zamiast mi pomóc czy ogólnie coś wskórać w związku z tą sytuacją to ta aż mało nie sikała i nie turlała się po werandzie ze śmiechu.
MR: No i z czego tak rżysz? Nie widzę żadnych powodów do rechotania.. - Dziewczyna na moje słowa zaczęła jeszcze bardziej się śmiać lecz po chwili próbowała już się uspokoić regulując oddech.
E: Haha. Od kiedy pająk, w dodatku takiej wielkości, ledwie widocznej dla oka, może zabić ? - Znowu parsknęła śmiechem - Wyglądałaś jakby Cię prąd kopał . Psychiczny taniec wygibajec - wyszczerzyła się.
MR: Dobrze wiesz, że boję się wszystkich pająków.. Nawet takich co są niewidzialne dla oka.
E: Ale od czego to się zaczęło, że masz taki lęk? Bo szczerze to mi nigdy nie mówiłaś.
MR: Kiedyś tutaj w szkole, koledzy zrobili mi "kawał" i wpuścili mi tarantulę do szafki. Gdy na następny dzień wsadziłam rękę by wziąć potrzebne przybory, które były na górnej półce, akurat los chciał, że pajączek zdążył się już zadomowić i było tam pełno pajęczyny a jej właściciel wlazł mi na rękę i popierdzielał strasznie szybko po moim całym ciele. Obrzydliwe uczucie. Wiszczałam tak głośno, że dyra która miała swój gabinet na drugim końcu szkoły przyleciała jak tylko mnie usłyszała... Od tamtej pory nienawidzę pająków.. - spojrzałam na Effy. Dziewczyna nad czymś się zastanawiała, aż w końcu odezwała się :
E: Urzekła mnie twoja historia.. - i zaczęła się śmiać.
MR: Menda.
E: Ej no ja tylko żartowałam. Nie gniewaj się. - poczułam jak mnie przytula.
MR: Dobra wybaczam. - odwzajemniłam uścisk. Po chwili oderwałyśmy się od siebie i już miałam otwierać drzwi ale..
E: To Zayna dom ? - dziewczyna pokazała palcem na lewo.
MR: Yhym.
E: A to kto w takim razie? - podniosłam głowę i zerknęłam na dom Malików. Na ganek wyszła dziewczyna.
MR: Doniya !! - krzyknęłam i pobiegłam ją uściskać. Gdy już stanęłam przed nią z zamiarem przytulenia jej, dziewczyna cofnęła się do tyłu..
D: Yyy czy my się znamy ?
MR: No nie udawaj, że mnie nie pamiętasz.. To ja, Mia! Wróciłam ! 

D: Mia!? Gdzie Ty się podziewałaś ?! - wykrzyczała i od razu zaczęła mnie tulić - Wiesz jak my tęskniliśmy ?
MR: W Polsce byłam.. ale to długa historia.
D: Jejku, ale ty się zmieniłaś. Nie poznałam cię w ogóle. - uśmiechnęłam się w odpowiedzi. - Ej! Chodźcie tu wszyscy! - krzyknęła w głąb domu. -Po chwili w drzwiach pojawiła się cała rodzinka. Dobra nie cała bo brakowało Zayna.
D: Nie stójcie tak! Przecież to Mia! - momentalnie gdy to powiedziała, to cała rodzina Malików się na mnie rzuciła. Po chwili odezwała się głowa rodziny. Tata Zayna..
TZ: W życiu bym cię nie poznał gdybyśmy się gdzieś minęli.
MR: No niech pan nie przesadza.. Nie zmieniłam się aż tak bardzo. - Po chwili odezwała się mama Malik.
MZ: No jak to nie. Wydoroślałaś. Ach Boże.. jak ten czas tak szybko minął? Jeszcze niedawno lataliście wszyscy po podwórku. Wydaje się to jak wczoraj.
S: Oprócz mnie. - powiedziała ze smutkiem najmniejsza członkini rodziny. - Jestem Saffa. - uśmiechnęła się w moją stronę i podała mi rękę.
MR: Jak ostatni raz Ciebie widziałam to byłaś jeszcze w brzuszku swojej mamy. Miło cię poznać. - odwzajemniłam uśmiech. - Przepraszam ale ze mnie gapa... Effy chodź tu do nas.- krzyknęłam do dziewczyny stojącej na ganku mojego domu. Kumpela podeszła lekko zawstydzona.
MR: To moja przyjaciółka. Będziemy tu razem mieszkać przez wakacje. - jako pierwsza rękę wyciągnęła do niej Doniya potem Waliyha.
W: Miło nam cię poznać. - wyszczerzyła się. - Ale czemu tylko na wakacje? Znowu nas opuścisz... ?- Chciałam już odpowiedzieć lecz zagłuszył mnie klakson samochodu.. "Natalie! " - krzyknęła mama Zayna, gdy zobaczyła moją mamę wysiadającą z auta. Mamuś szybko podbiegła do nas i zaczęła się ze wszystkimi witać.
MR: Wiesz co mamuś? Ty tu siedź a my z Effy pójdziemy nas rozpakować..
E: I zaczniemy sprzątać - wcięła mi się w słowa.
Mama: W końcu odpocznę.
MR: Rzeczywiście dużo się napracowałaś siedząc cały czas bezczynnie na dupie. - wszyscy wybuchli śmiechem. - Dobra Eff, idziemy. - podeszłyśmy do bagażnika samochodu i zaczęłyśmy wyciągać wszystkie walizki i torby.
MR: Boże.. Ona tego nabrać to więcej nie mogła?!
E: Odezwała się ta co wzięła ze sobą 4 walizki i dużą torbę podróżną.
MR: Odezwała się ta co wzięła tyle samo co ja.
E: Haha. Nie mogłam zostawić moich maleństw. - miała na myśli buty, głównie szpilki, a reszta to ciuchy.
MR: Dobra dobra. Koniec opierdalania się. Do roboty kochana.- Wzięłam 2 torby na ramiona i 2 walizy w obie ręce. Obładowana jak wielbłąd ledwo wniosłam je na schody ganku. Nie mówię już o Effy, musiałam jej pomóc bo nie dała rady podnieść ich nawet do góry. Nacisnęłam klamkę i drzwi ustąpiły. Weszłam do środka. Czego ja się spodziewała? Jedynie gdzie były pajęczyny to tylko kąty podłóg i sufitów. Weszłam do salonu. Wszystko było tak jak zostawiliśmy wyjeżdżając. Wszelkie meble były przykryte prześcieradłami i foliami. Nie zastanawiając się zaczęłam je szybko ściągać. Jednak to był błąd, ponieważ zrobiłam to zbyt gwałtownie i po chwili stałam krztusząc się kłębami kurzu. Rzuciłam się w kierunku okna otwierając je na oślep.
MR: POWIETRZE !
E: Mała "gazownia"? - powiedziała stojąc w progu salonu i rechocząc wniebogłosy. - Ale tu ładnie.
MR: Poczekaj aż pokażę Ci twój pokój.  Cho na górę. - Wyszłyśmy z salonu i udałyśmy się w kierunku schodów. Wchodząc po nich nie słyszałam żeby coś skrzypiało jak to zawsze jest w lipnych filmach zazwyczaj w horrorach. Tatuś dobrze zainwestował i dom został solidnie zrobiony.
E: Nie mogę się nadziwić. Ale wielka chata! Jestem w sz...- bach! schodek pękł! Eff ledwo utrzymała równowagę. - No i z czego tą jape cieszysz? Pomóż mi no!
MR: Gdybyś widziała swoją minę sama byś się zbrechtała.
E: Nie zaprzeczam haha
MR: No więc ten pokój jest mamy.. - pokazałam na pierwsze drzwi po lewej. - Na przeciwko jest pierwszy pokój gościnny.
E: I tu będę spać ?
MR: Nie! Nasze pokoje są tam. - pokazałam na parę ostatnich drzwi na szarym końcu korytarza. Po paru sekundach byłyśmy u celu. - No to witam cię w twoim pokoju. - powiedziałam otwierając drzwi po prawej.-  Huhu! no to będziesz miała duuużo sprzątania.- spojrzałam na wielką pajęczynę wiszącą nad łóżkiem. - Haha! Okno było otwarte przez te wszystkie lata. Weź odsłoń roletę. - Eff podeszła do okna i po chwili w pokoju zrobiło się od razu jaśniej.
E: Ale śliczny pomarańczowy kolor! Tylko obawiam się, że jak będę się budzić to otwierając oczy mogę z deka oślepnąć. Zbyt oczojebny kolor w połączeniu ze słońcem.
MR: Zayn jakoś nigdy nie narzekał.
E: Spał tu?
MR: Nie raz! Przeważnie jak kłócił się z rodzicami albo siostrami. Albo po prostu jak nie chciało mu się wracać do siebie.
E: Haha! Dobra koniec pitu pitu. Chcę zobaczyć twój pokój. - Dziewczyna chwyciła mnie za rękę i przeszłyśmy do pomieszczenia na przeciwko. - O matko.. ! - Naszym oczom ukazał się pokój w 3 kolorach. Niebieskim, czerwonym i białym, a ostatnia ściana była pomalowana we wzór flagi UK. Pamiętam jak tata się starał by wszyło mu to idealnie...
E: Zabieram Ci go! Ten pokój to spełnienie moich marzeń! Wszędzie flagi Wielkiej Brytanii. to istny raj.
MR: Haha śnisz! - podeszłam i odsłoniłam roletę. Moją uwagę przykuł widok okna tuż naprzeciw mojego. Tak .. to Zayna okno. Często siedzieliśmy w nocy na parapetach i rozmawialiśmy do rana. Innego oddanego przyjaciela takiego jak Zayn nigdy nie spotkałam.
E: Ej! Pytałam o coś!
MR: Sory. Zamyśliłam się. Co mówiłaś?
E: Wszystko ładnie pięknie ale gdzie łazienka ?
MR: W tym domu kochana są trzy łazienki. Jedna jest u mnie o tam. -pokazałam na drzwi obok komody- Druga jest akurat w twoim pokoju a trzecia jest u mamy.
E: Ale odjazd! Mam własną łazienkę!
MR: Haha. Bierzmy się do rozpakowywania i sprzątania.

* 7 godzin później *
MR: Nasprzątałam się za wszystkie czasy. Ale efekty są. Dom lśni i pachnie świeżością.
E: Weź nic nie mów.  Ręce mi odpadają.
MR: Boże umieram z głodu ! A mamuśki jeszcze nie ma.. Zakładaj buty i idziemy po zakupy.
E: Masz kasę?
MR: No przecież dostałam kieszonkowe nie? Jak je wydam i powiem że na żarcie do domu to ona mi potem da jeszcze raz.
E: A to chyba że. To idziemy.
Po pół godzinie wróciłyśmy obładowane zakupami od stóp do głów.
Mama: O no jesteście! Już myślałam że ktoś was porwał. Miałam już dzwonić na policję. Chodźcie kolacja gotowa.
MR: Jak to gotowa?
M: No gotowa. - wychyliła się z kuchni. - A po cholerę wam tyle toreb?
E: Jedzenie poszłyśmy kupić?
M: Po co? Jak ja zrobiłam zakupy?
MR: To mogłaś mnie łaskawie poinformować że jedziesz! Tak to bym nie wydawała całego kieszonkowego.
M: Spokojnie. Nie zmarnuje się. Całe kieszonkowe powiadasz? To masz tu jeszcze raz w zamian, że się poświęciłaś.
MR: Ach jakaś ty łaskawa. Jaśnie pani nie trzeba było. - udałam wzruszoną.
M: Nie chcesz? Nie to nie . - chowała pieniądze z powrotem do portfela.
MR: Ej nie nie nie nie ! Ja tylko żartowałam. - Wyrwałam je jej z zachłannością. - I tak jutro zabraknie. - szepnęłam do Eff.
E: Kolejne maleństwa do kolekcji?
MR: No a jak. - wyszczerzyłam się
Zjadłyśmy kolację i udałyśmy się do pokoi.
MR: To dobranoc misiak.
E: Dobranoc smerfie.
Zamknęłam drzwi za sobą i głęboko westchnęłam. Podeszłam do wielkiej 3-drzwiowej szafy z lustrem, wyjęłam koszulkę do spania i świeże ręczniki.

* 10 minut przed *
* Oczami Zayna *


Z: W końcu w domu! Proszę zatrzymać się przy tej skrzynce. - powiedziałem do taksówkarza
T: Oczywiście.
Z: Dziękuję bardzo. tu są pieniądze. Dobranoc. - wyszedłem z taksówki biorąc pod rękę walizkę i torby z prezentami dla rodzinki. Przystawając by poprawić rzeczy tak by nic mi nie spadło i się nie uszkodziło, spostrzegłem że w dawnym domu Mii pali się światło. Nowi sąsiedzi? Dziwne tyle lat nikt nie kupował tego domu. Eh .. Wspomnienia z Mią z dzieciństwa dają mi się we znaki.. Jak chciałbym ją znów spotkać.. Postrząsnołem głową bo coś zaczęło latać mi koło niej i poszedłem do swojego domu. Otworzyłem drzwi i krzyknąłem.
Z: Cześć wszystkim!
S: Zayniii! - siostrzyczka rzuciła mi się ramiona- Co dla mnie masz?
Z: Sama zobacz. - podałem jej torby z prezentami.  - A to dla reszty. - Mała chwyciła pakunki i poleciała na górę po drodze krzycząc głośne "Dziękuję".
Z: Mamo ? Tato?
M: Tutaj. - udałem się za głosem mamy do salonu. Przywitałem się z rodzicami i usiadłem obok nich.
M: I jak tam? Opowiadaj.
Z: Strasznie zmęczony jestem. Chyba tylko zjem i idę spać.
M: Bierz kanapki. - wskazała na leżące jedzenie na ławie. Strasznie byłem głodny więc od razu wziąłem do reki z 3. Przeżuwając posiłek :
Z: Tato ?
T: Tak? - spytał unosząc wzrok z nad gazety.
Z: Mamy nowych sąsiadów? Bo widziałem jak w dawnym domu Wilsonów pali się światło.
T: Czy ja wiem czy tacy nowi...- mama klepnęła go w kolano i rzuciła mu znaczące spojrzenie.
Z: Ej co to za tajemnice ?!
T: Żadne tajemnice. Przyjdą jutro do nas na obiad.
Z: Ale kto to?  Może ich znam?  - spytałem pochłaniając kolejną kanapkę i popijając ją sokiem.
T: Może powiem Ci tak.. Wprowadziły się 3 kobiety. Matka z córką i jej przyjaciółką.
Z: Ooo . Zapowiada się ciekawie.
M: Zjadłeś? To może pójdę Ci  przyszykuję piżamki i pościele łóżko? - podniosła się z kanapy
Z: Mamo ! Nie jestem już małym dzieckiem!
M: Dla mnie zawsze będziesz, ale jak chcesz.- z powrotem usiadła.
W: Siema brat. - klepnęła mnie w ramię Waliyha. - Nie uwierzysz kto jest naszą sąsiadką.
Z: Znam ją?
W: Tą blondynę znasz jak nikt inny..
M: Waliyha! - podbiegła do niej zatykając jej usta ręką. Siostra zaczęła się szarpać. Jednak mama odezwała się. - To ma być niespodzianka. - w mojej głowie zaczęły kumulować się myśli odnośnie kto to może być.
Z: No powiedzcie no!
T: Jutro się dowiesz. A teraz idź już spać. - dając za wygraną, wstałem z kanapy i poszedłem po moją walizkę, a następnie udałem się na górę do siebie. Położyłem swój bagaż na łóżko i zacząłem wypakowywać jego zawartość. " Boże jak tu duszno" - powiedziałem sam do siebie.  Podszedłem do okna by je uchylić. Moją uwagę przykuło palące się światło w dawnym pokoju mojej przyjaciółki. Uchylając okno, oparłem się na parapecie, ciągle patrząc w pomieszczenie na przeciw mnie. Po chwili pojawiła się w nim dziewczyna o długich blond włosach. Wodziła wzrokiem o pokoju, aż w pewnym momencie jej oczy zatrzymały się.. na mnie ? Dopiero teraz dostrzegłem jaka ona jest piękna. Koniecznie muszę ją poznać. Dziewczyna uśmiechając się od ucha do ucha podeszła do okna i otworzyła je na oścież po czym usiadła na parapecie. W ogóle nie myśląc zrobiłem to samo co ona.

* Oczami Mii * 
MR: Zayn!!
Z: Yhh. Hej . Zapewne fanka jeśli się nie mylę. - powiedział trochę zmieszany.
MR: Czy ja wiem czy taka fanka.. ? Do tej pory słyszałam tylko jedną waszą piosenkę.
Z: Może to i lepiej.. Moja siostra Waliyha powiedziała, że ciebie znam. To dziwne bo nigdy bym nie zapomniał takiej ślicznotki.- Powiedział szczerząc się. Czyli mnie nie pamięta.
MR: Może to Ci przypomni coś trochę jeśli Ci powiem, że kiedyś odpiąłeś mi pasy "przez  przypadek" na diabelskim kole i mało nie wypadłam..- Zayn zmarszczył brwi i zaczął drapać się po głowie.
Z: Nic sobie nie przypominam. Przepraszam.
MR: A może pamiętasz jak kiedyś ukradliśmy 2 pełne reklamówy pistacji i przez tydzień je jedliśmy? - Chłopak ponownie zmarszczył brwi . W jednej chwili zrobił zszokowaną minę. Oczy miał jak kuleczki raffaello. Wiedziałam, że wie już kim jestem ale dla pewności powiedziałam.. - Jak podjadaliśmy zawsze składniki dla mojej mamy do Snickersa, a potem ganiała nas z wałkiem w ręce po całym domu..
Z: MIA?!!
MR: No widzisz jednak mnie pamiętasz - krzyknęłam radośnie. - Spojrzałam na jego rozdziawioną twarz i na huśtawki w jego ogrodzie i znów na niego. Widocznie to dostrzegł bo usłyszałam..
Z: Bądź tam zaraz.- po czym zniknął w głębi swojego pokoju gdzie po krótszej chwili zgasło światło. Szybkim ruchem zeszłam z parapetu i zamknęłam okno . Wybiegłam z pokoju niczym strzała i po cichu zbiegłam na dół po schodach mało nie wpadając na ten schodek, w którym wcześniej utknęła Effy,a następnie mało nie potykając się o własne nogi wyszłam z domu zamykając za sobą drzwi frontowe jak najdelikatniej umiałam i udałam się do ogrodu. Po chwili stałam już pod płotem dzielącym nasze domy. Podeszłam bliżej i nacisnęłam klamkę od furtki. Mini drzwi otworzyły się i spojrzałam na huśtawki. Już tam stał... Palił papierosa. Czułam jego wzrok na sobie. Gdy zamknęłam bramkę stanęłam nie pewnie patrząc się tępo w ziemię pod nogami. Przez te wszystkie lata tak mi go brakowało, a teraz kiedy już tu jestem.. nie wiem co mam robić , jak mam się zachować. Być może będzie tak, że zacznie się na mnie drzeć, że opuściłam go i te miasto bez słowa, beż żadnego pożegnania. Jednym słowem bałam się jego reakcji. Wzrok przeniosłam na Zayna, który akurat upuścił peta na ziemię i przydeptywał go nie spuszczając mnie z oczu. Gdy już skończył wiercić nogą dziurę w ziemi, momentalnie się ruszył i podszedł do mnie szybszym krokiem. Po chwili czułam zmieszany zapach perfum i fajek. Pachniało idealnie. Chłopak stanął przede mną.
Z: Mała.. Tak tęskniłem za Tobą. - zauważyłam w jego oczach łzy. Na widok jego zaszklonych paczałek, moje zaczęły piec i sama zanosiłam się do płaczu. - Gdzie Ty się podziewałaś przez ten cały czas? Dlaczego mi nic nie powiedziałaś, że wyjeżdżasz? Wiesz jak cholernie ciężko mi było tutaj bez Ciebie?! - w jego głosie dało się usłyszeć załamanie i lekki żal.
MR: Ja... - zabrakło mi słów.


Witam Was kochane :D Tak oto mamy rozdział drugi. Przepraszam, że wczoraj nie dodałam ale nocowała u mnie koleżanka i cały dzień spędziłyśmy razem. Dziękuję Wam za te wszystkie życzenia urodzinowe :D Urodziny byłyby bardziej zajebiste gdyby była ze mną Anett. :((  Jestem mile zaskoczona taką ilością wejść pomimo że był dopiero pierwszy rozdział :D Cieszę się, że podobało się takie Wam wprowadzenie do mojego opowiadania. Tak wiec dziękuję za Wszystko i przypominam, kto jeszcze nie czytał rozdziału na 
http://onedirectionlovelymoments.blogspot.com/  to niech lepiej nadrobi zaległości :D Ponadto chciałabym zachęcić Was do czytania imaginów Bianki  http://lovestory-1d.blogspot.com/. Są zajebiste :D Mam nadzieję, że korzystacie z wakacji i przebywacie chociaż trochę na powietrzu. Ja to aż się spaliłam na słońcu. Przez pierwsze 3 dni byłam jak kolor tej czcionki ;D Wyczekujcie nowego rozdziału i zapraszam do komentowania. Miło jest czytać wasze opinie :)) Buziaki - Izzy xx 

środa, 4 lipca 2012

Rozdział I.


Lata mijały...
Dzisiaj wstałam o godzinie 12. Uwielbiałam sobotnie wylegiwanie się w łóżku. Zapach tostów zawlókł mnie do kuchni. Wchodząc, od progu dostrzegłam mamę stojącą przy kredensie i nalewającą gorące kakao do kubka.
Mia Rose: Dzieńdoberek ! - powiedziałam całując ją w policzek i zajmując miejsce przy tzw. wyspie.
Mama: Ooo widzę, że moja księżniczka nareszcie wstała. - uśmiechnęła się od ucha do ucha. Smacznego. - podsunęła mi talerz z tostami i kubek z moim "nektarem bogów" po czym wzięła swoją herbatę i udała się do salonu. Żeby nie siedzieć kompletnie sama, chwyciłam w garść swoje żarełko i poszłam dołączyć do niej. Mamuś siedziała w jej ulubionym fotelu i czytała gazetę, więc żeby jej nie przeszkadzać, usiadłam na kanapie. Konsumując swój posiłek, skakałam po kanałach muzycznych. Moje poszukiwania zawiesiły się na MTV gdzie zobaczyłam coś czego wcześniej w ogóle nie widziałam. Piątka chłopaków pod nazwą " One Direction". Kompletnie nie wiedziałam kim oni są, ale z ciekawości zaczęłam się przysłuchiwać piosence  i wczuwać się w rytm. Refren jest genialny "Baby you light up my world like nobody else... ". Jedyne słowa jakie mi wpadły w ucho. Skończył się refren i zaczęła się kolejna zwrotka. " So c-come on, you got it wrong, to prove I'm right I put it in a so-o-ong..." ZARAZ ! Chwila moment! Ja znam ten głos. Podeszłam do tv, tak że mój nos dotykał ekranu. - ZAYN?!!- krzyknęłam - MAMO ! MAMO! Patrz to Zayn ! Udało mu się! Spełnił swoje marzenia! Został piosenkarzem! - Ale byłam z niego dumna. Zawsze wiedziałam, że zostanie kimś dzięki swojemu głosowi. Wydoroślał, stał się mega przystojny.. ledwo co go poznałam po wyglądzie, ale ten głos rozwiał wszelkie moje wątpliwości.
M: To wspaniale. - uśmiech nie schodził jej z twarzy tak samo jak mi. - A tak a propo... Chyba się ucieszysz, jeśli Ci powiem, że na wakacje jedziemy do Bradford? Jestem ciekawa jaki syf panuje w naszym starym domu. Ile to lat tam nie byliśmy! Co powiesz na to żeby zabrać Effy ze sobą?
MR: Mamo .. Kocham Cię. - rzuciłam się na nią i zaczęłam ściskać i całować. Takk... mam najwspaniajszą mamę na świecie. - Coś czuję, że to będą najzajebistsze wakacje w całym moim życiu!
M: Zważaj na słowa.
MR: Mamo..
M: Mia Rose Wilson!
MR: Daj se spokój. Zaraz kończę 18 lat, chyba mogę już przeklinać.
M: Nie, nie możesz.
MR: Idę stąd.. Do siebie! - jak powiedziałam tak też zrobiłam. Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Z racji, że było to łóżko wodne podrzuciło mnie  lekko do góry. Gdy już przestało mną "bujać" wzięłam do ręki laptopa i wyszukałam na YouTube " What makes you beautiful". Wysłuchanie tego jeden jedyny raz mi nie wystarczyło. Za każdym razem kiedy kończyła się piosenka, gwałciłam przycisk "replay". Katowałam tą piosenkę w kółko i w kółko, aż do momentu gdy usłyszałam donośne pukanie do drzwi.
M: Kochanie.. Effy przyszła.
MR: No to niech wejdzie. - Po chwili w pokoju pojawiła się moja przyjaciółka.
E: Yooo robaczku!
MR: Dziubas! Jak Ci zaraz coś powiem zajebistego to padniesz!
E: No to zamieniam się w słuch. - usiadła tuż obok mnie
MR: Po pierwsze. Mama mi dziś oświadczyła, że na wakacje wyjeżdżamy do Bradford....
E: I co w tym zajebistego? Zostawisz mnie tu samą.
MR: Jak zwykle musisz mi się wciąć w słowa! Daj mi dokończyć.
E: No okej, przepraszam.
MR: Tak więc pojedziemy.. ale Ty razem z nami !!
E: Poważnie gadasz?! Nie wierzę..
MR:  To uwierz bo to szczera prawda. Mama sama to zaoferowała.
E: Ale jazda! Tylko nie wiem czy mi rodzice poz..Ja pierdole co ja gadam? Przecież jestem pełnoletnia.
MR: Haha no właśnie.. Ale mimo wszystko jakby mieli jakieś wątpliwości to moja mama może zawsze z nimi porozmawiać.
E: Wiem wiem, ona ma dar przekonywania. A tak w ogóle znajdzie się dla mnie tam miejsce?
MR: No pewka! Mamy tam strasznie duży dom. Na bank zmieścimy się we trzy. - Tak we trzy. Mój tata... albo już nie ważne. Nie chcę poruszać tego tematu. Nie chcę tego przechodzić od początku.
E:  To git. Tylko to chciałaś mi powiedzieć ?
MR: Nie, no co ty! Pamiętasz jak Ci opowiadałam o moim dzieciństwie w Bradford, o znajomych i o takim pewnym chłopaku, który był dla mnie prawdziwym przyjacielem i mieszkał tuż obok mnie?
E: Pamiętam... Cały czas mnie męczyłaś tymi historyjkami...
MR: Było minęło!  Widziałaś może zdjęcia jak byliśmy mali?
E: A niby jak miałam je widzieć? Nigdy w życiu mi nie pokazywałaś swoich starych pamiątek a co dopiero mówić o zdjęciach.
MR: Oj tam... To patrz teraz. - wyciągnęłam zdjęcia z zakurzonego kartonu, który leżał na szafie i podałam przyjaciółce.
E: Ale słodziaki! - zrobiła maślane oczy.
MR: A tu masz samego Zayna. - Podsunęłam jej kolejną fotografię na której stał chłopak w piżamie i z gitarą w ręce. Effy, gdy tylko to zobaczyła, zdołała wydusić z siebie tylko...
E: Awww... Jaki maluch. Nawet z tą szczerbą wygląda słodko. Schrupałabym go.
MR: Hahaha. To teraz patrz cały czas na te zdjęcie i obczaj to.. - Puściłam jej urywek z teledysku na którym jest Zayn. Effy otworzyła buzie i siedziała kompletnie zszokowana.
MR: Ej no.. - walnęłam ją lekko pięścią w ramię.
E: Ty sobie żartujesz prawda? To na pewno on ? Nie pomyliłaś się przypadkiem?
MR: Nie. - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy. - Sama go ledwo poznałam, ale gdy tylko usłyszałam ten głos.. to rozwiało moje wszelkie wątpliwości.
E: ALE CIACHO !
MR: Może spotkamy go w wakacje . Trzeba liczyć na cud.

* Dwa miesiące później*
Mama: Mia chodź już bo spóźnimy się na samolot! - krzyczała z korytarza.
MR: No już idę no! Walizka nie chce mi się dopiąć! - Nie miałam czasu by wszystko ładnie poskładać i ułożyć żeby mi się cokolwiek zmieściło i widać tego efekty.. Usiadłam tyłkiem na walizkę i próbowałam ją zapiąć. Z trudem mi się udało.. Wstałam i chwyciłam walizę i zbiegłam na dół udając się do samochodu.
15 minut siedziałyśmy już szczęśliwe w samolocie, który właśnie wystartował.
MR: Już nie mogę się doczekać. Za kilkanaście godzin przywitam swój stary pokój. - zaczęłam cieszyć się jak głupia.
E: A gdzie ja będę spać ? Bo jak z Tobą, to ja podziękuję. Wolę podłogę.
MR: Jestem spokojna podczas snu.. nie wiem o co ci chodzi. Będziesz miała pokój naprzeciw mojego.
M: Najpierw trzeba będzie tam posprzątać, więc od razu kiedy przyjedziemy to bierzemy się do roboty.
MR: Ty to potrafisz zniszczyć życie człowiekowi...
M: Nie marudź. Chyba nie zamierzałaś spać z wielkimi włochatymi pająkami, wśród kurzu, roztoczy oraz pajęczyn.- Zaczęła mnie "straszyć".
MR: A może wynajmiesz sprzątaczkę ?
M: Dasz pieniądze to wynajmę.
MR: No mamo! Kasy masz ful, a na wszystko żałujesz!
M: Nie kłóć się ze mną! Jak trochę popracujesz to nic się się nie stanie. Ręce Ci nie odpadną.
MR: Gdyby tata tu był, nie byłoby mowy o tym żebyśmy coś sprzątały..- spojrzałam w stronę mamy z myślą że dla niej dogadałam i zmieni zdanie. Jednak to chyba nie był dobry pomysł o wspominaniu o ojcu.. Zaszkliły się dla niej oczy. - Mamuś! Przepraszam. Nie płacz.. nie chciałam, to samo mi się nawinęło na język.. Przepraszam no! Tyle czasu minęło. Mi też jest bardzo ciężko. Chwilami mnie to po prostu przerasta. Każdego dnia chciałabym żeby było jak dawniej, żeby był z nami, usiadł porozmawiał. Mogły by być to kompletne bzdury ale ważne żeby w ogóle rozmawiał, żebyśmy robili sobie pikniki, wycieczki.. jak kiedyś. - nie wytrzymałam i sama się poryczałam.
Mama: Już jest okej. Koniec łez, rozumiesz? Koniec. - przytuliła się do mnie.


* Parę godzin później*
Właśnie jechałyśmy już do domu.
Mama: Ja pierdole jakie korki..Wziąć i się powiesić tylko.
MR: Haha. Spokojnie. 30 min i będziemy na miejscu.
M: No kurwa zajebana mać ! Rusz się cioto pieprzona, a nie stoisz jak bęcwał gdy samochody już dawno ruszyły! - krzyknęła do kierowcy przed nami. Z auta wysiadł  mężczyzna jak to mówią  " przy kości " i bez żadnego uśmiechu na twarzy.  Oho... To nie wróży nic dobrego.
MR: Oberwie się nam za ten twój nie wyparzony jęzor.. - syknęłam do mamy patrząc z przerażeniem na zbliżającego się w naszą stronę faceta.
Facet: Przepraszam bardzo, że blokuję przejazd, ale samochód mi padł...- powiedział ze smutkiem. Dziwne bo myślałam, że wda się w kłótnie z moja rodzicielką.
M: Jak ja kurwa do domu dojadę?! - krzyknęła mężczyźnie w twarz
MR: Weź ty się uspokój może co ?! To przecież nie jego wina, że auto mu się zepsuło nie? Przepraszam pana bardzo. Mama źle się dzisiaj czuje.
M: Ja chcę do domu!!
MR: Jak małe dziecko... Wiesz co? Daj mi klucze, my za ten czas spokojnie dojdziemy z Effy do domu.
M: Zostawicie mnie samą?
MR: Mam dość tego twojego przeklinania. Klniesz jak szewc.
M: Życie córciu, życie..
MR: Dawaj mi te klucze! - mamuśka sięgnęła po torebkę i po chwili wygrzebała pęczek kluczy.
M: Uważajcie na siebie.
MR: Tu nam nic nie grozi. To do potem.

Wysiadłyśmy z Effy z samochodu i udałyśmy się w kierunku mojego domu. Po drodze mijałyśmy stare przedszkola i szkoły, cukiernię gdzie często jeździłam z Zaynem zajadać się ciastami, przeważnie braliśmy Snickersa. Innego lepszego ciasta nigdy nie jedliśmy. W następnej kolejności minęłyśmy sklep gdzie zawsze, ale to zawsze rano przyjeżdżaliśmy po pistacje. Zahaczyłyśmy o kawiarnie w której uwielbiałam pić gorącą czekoladę. Ale stara pani Rose miała minę kiedy mnie zobaczyła.. biedna aż się przeżegnała . Po 5 minutach skręciłyśmy w ulicę gdzie mieszkałam.
MR: Ty.. nawet tak źle nie wygląda. Myślałam, że to jakaś ruina haha. - Chwilę potem stałyśmy pod drzwiami.
E: Gotowa ?
MR: Jak najbardziej. Otwieramy! ...

I tak oto mamy rozdział 1 ! :)) Nie wiem kiedy będzie 2 bo w sobotę mam  16 urodziny , nie chwaląc się oczywiście.. ;p I trochę będę miała mało czasu, wiecie w końcu są wakacje. Czas na odpoczynek :) Wątpię żebym siedziała przy kompie tak do niedzieli. Zapewne będę gdzieś na mieście albo jak będę w domu to oczywiście mój braciszekk ukochany zajmie mi kompa... Dobra dziewczęta mam nadzieję, że takie małe wprowadzenie do opowiadania pod postacią 1 rozdziału Wam się podobało :)    Liczę na Wasze opinie w komentarzach. Chcę wiedzieć, że ktoś to będzie czytał :D Życzę Wam udanych wakacji i ruszcie trochę dupcie się poopalać lub wykąpać w jeziorku :) Buziaki :* - Izzy xx 

wtorek, 3 lipca 2012

Prolog


Jaka ja jestem ogromnie dumna z Zayna! Mimo, że już długi czas się nie widzieliśmy..bardzo długi. Ale może zacznę jednak od początku. Kiedyś jak byłam małą gówniarą,  (dokładnie okołu 6 lat) przeprowadziłam się z rodzicami do Bradford. Obok nas mieszkał chłopak w moim wieku z dwoma siostrami i rodzicami, jak ostatni raz ich widziałam to jego mama była w ciąży. Tym małym chłopczykiem jak zapewne wiecie był Zayn. Był moim codziennym towarzyszem w zabawach. Spędzaliśmy razem całe dnie, byliśmy nierozłączni, bawiliśmy się w dom, przekopywaliśmy nasze ogródki w poszukiwaniu skarbów.. Wiadomo jak to dzieci.. pomysłów nam nie brakowało. Przyszła taka chwila, że gdy byłam w wieku 12 lat, rodzice dostali pracę w Polsce i musieliśmy się przeprowadzić. Strasznie nie chciałam wyjeżdżać z Bradford i tego wszystkiego zostawiać, znajomych, szkołę, ulubione tajne miejsca o których wiedział tylko Zayn. Właśnie Zayn... Jego było najciężej mi opuścić. Strasznie przez tamte lata się do siebie przywiązaliśmy. Postanowiłam, że nic nie będę mu mówić, że wyjeżdżam. Pamiętam nasz ostatni wspólnie razem spędzony dzień. Zayn jak zwykle śpiewał to co w radiu słyszał, poszliśmy na lody, a całą resztę dnia spędziliśmy na huśtawkach u niego za domem i o 21 byłam już u siebie. Wyjazd miałam z samego rana... Łzy cisnęły mi się do oczu jak wsiadałam do samochodu i patrzyłam jak dom znika mi z pola widzenia, jak całe Bradford mija się z moim samochodem...


Tak więc witam na moim własnym blogu! :)) Pierwszy rozdział postaram się dodać w ciągu tych dwóch dni bo muszę jeszcze nanieść poprawki :) Tak więc wyczekujcie :)) Serdecznie pozdrawiam :*  - Izzy xx 

Bohaterowie




Mia Rose Wilson - ur.21.07.1994


Wysoka siedemnastolatka, o blond włosach i niebieskich oczach. Mieszka w Polsce  od 12 roku życia. Jedynaczka. Interesuje się modą, chciała by zostać stylistką jakieś sławnej gwiazdy. Przyjaźni się z Effy
 Roberts. 


Effy Roberts - ur.07.05.1994
Zielonooka brunetka o świetniej figurze i magicznym uśmiechu. Gdy była mniejsza mieszkała w Londynie.  Jej tata jest anglikiem a mama polką. Z Mią poznały się w szkole. Traktują siebie jak siostry. Największym marzeniem dziewczyny jest zostać tancerką.





One Direction: Harry Styles, Liam Payne, Louis Tomlinson, Zayn Malik, Niall Horan 
O chłopakach chyba nie muszę nic pisać bo każdy ich dobrze zna :))